Uważam, że Robertowi udało się zerwać z wizerunkiem boskiego Edwarda już w pierwszych minutach filmu. Niestety nie potrafię mu odebrać tego, że jest wprost do zjedzenia- nawet jeśli przez 3/4 filmu ma obitą twarz, a na sobie i rozciągniętą koszulę:) Co to zakończenia- zaskakujące, aczkolwiek bardzo amerykańskie. Po wyjściu z kina zaczęłam się zastanawiać, czy większym zaskoczeniem nie byłoby, gdyby jednak przeżył, bo od momentu jego wyjścia z domu rano (kiedy dodatkowo w tle zmieniła się muzyka na dużo bardziej dramatyczną) było pewne, że stanie się coś złego.
Podsumowując, naprawdę warto wybrać się do kina.
Oj a ja myślę, że każdy z bohaterów doświadczył już w życiu tak wielu dramatów, że happy end niczego by tu nie zepsuł :)
Ja osobiście nie znam melodramatu, który kończyłby sie happy endem.
Gdyby to był obyczaj to wtedy można by tego wymagać;)
W sumie racja, było wiadome, że coś złego się wydarzy, myślę, że mogli tej muzyki nie dawać, wtedy było by jeszcze większe zaskoczenie, ja niestety czytałam opinię, zanim obejrzałam film, i wiedziałam, że tak się skończy, ale gdyby nie to, nigdy bym nie przypuściła. Osobiście też do tej pory myślę o tym filmie, i kurde, żałuję, że takie zakończenie, tak mi było go szkoda, po tym wszystkim co przeszedł, i jak bronił siostrzyczkę, bardzo się wzruszyłam.