z przewidywalnym, typowo komercyjnym i amerykańskim zakończeniem a tu taka
niespodzianka :)
Nie ukrywam, że końcówka podbija wartość filmu :)
Podczas kręcenia sceny, gdzie Tyler demoluje szkołę, zastąpiono prawdziwą gaśnicę plastikową, gdyż Robert Pattinson nie mógł jej udźwignąć. jaka żenada hahaha
no nie, ale to śmieszne że facet nie mógł udzwignąc gasniicy, strach pomyslec co by bylo jakby sie paliło;p a film super
serio? to takie śmieszne?
w ploty wierzysz i tyle. a ja akurat uważam, że Rob w tym filmie odegrał wspaniale swoją rolę.
no śmieszne bo ja jako kobieta jestem w stanie podniesc. z reszta nie bede sie tłumaczyć z tego co mnie śmieszy...
i nie przypominam sobie zebym napisala ze zle odegral role.
to świetnie, że ty jako kobieta byłabyś w stanie podnieść gaśnice. Rob też jest w stanie. a to, że w jakieś durne plotki wierzysz, to już nie mój problem.
Dobra nie gotuj sie tak, bo mam wrażenie że pisze z gimnazjalistką szalenczo zakochana w Roberciku.
Napisałam tylko jedną z "ciekawostek" więc zejdź ze mnie z łaski swojej.
Wiedziałam z forum, że będzie jakieś zaskakujące zakończenie, ale tego nie spodziewałam się w żadnym wypadku. Myślałam, że prędzej okaże się, że Michael był zamieszany w zabójstwo jej matki. Nie wiem, czy mi się podobało. Na pewno nie wzbudziło we mnie żadnych emocji poza zdziwieniem, a to chyba źle.
Nienawidzę tego zakończenia.
A tak szczerze mówiąc podobało mi się, że film nie jest zakończony w typowo amerykański, happy endowy sposób. Daje trochę do myślenia i to jego wielki plus. Poza tym - przekonał mnie do Pattinsona. Do tej pory myślałam, że to typowy lowelas jednego filmu a jak się okazuje nie miałam racji. Potrafi zagrać na tyle dobrze, że wyciąga z widzów emocje. Poza tym na plus filmu liczy się też jakby klamra kompozycyjna - coś co bardzo lubię i co w ładny sposób spaja cały film.