Pierwsze minuty filmu sugerują typowe angielskie gorzkie gangsterskie kino. I koniec końców zbyt daleko od tego nie jest, nie jest tak nieprzyjemnie jak choćby w akurat irlandzkim 'The Guard', jednak na pewno nie jest to radosny, familijny, przyjemny film. Zdecydowanie najciekawiej wypada sam pomysł porównywania kolejnych postaci do cukierków wraz z krótkim opisem - idea ciekawa, trochę szkoda że niezbyt rozwinięta. Akcja również złożona w klasycznym, wyspiarskim stylu - kilka osobnych wątków, z biegiem czasu coraz bardziej się przeplatających, ze wspólnym mianownikiem. No i to zakończenie... Przez niemal cały film nie do przewidzenia, dopiero już w punkcie kulminacyjnym można bez problemu zgadnąć, co się kroi. A przy okazji może spodobać się przedstawicielkom płci pięknej, nie będę jednak zdradzał dlaczego. Ogółem 'Hard Boiled Sweets' doskonale wpisuje się w kanon tych gorzkich, wyspiarskich kryminałów - niespieszna, powolna akcja, dużo dialogów, zwrotów akcji, wątków - i jest na pewno wart uwagi, a na dodatkowy plusik zasługuje naprawdę świetna muzyka.