Nie wiem jak to się dzieje, że czasem muszę obejrzeć film, który od pierwszej sceny widać, że jest mocno klasy B.
Tak właśnie - ten przypadek jest tu rozpatrywany... w zasadzie to nie ma czego rozpatrywać, bo od początku wiadomo, jaki będzie środek filmu i jaki koniec. Dodając do tego naiwność bohaterów, przy których rozbestwiona hałastra z "beverly hills 90 210" to zrzeszenie inteligentów, oraz fakt, że scenarzysta sklecił scenariusz z Pasażera 57, Krytycznej Decyzji, Turbulencji i choroba wie z ilu jeszcze tego typu filmów, to wychodzi nam mieszanka ziemnowodna - efekt: błoto.
Ale pytanie, przy okazji takich seansów, jest u mnie zawsze jedno - kto to ogląda? - no oprócz mnie, który czasem, jak już wspomniałem, musi ;P
Dochodzę do wniosku, że albo jest jakaś grupa odbiorców takich filmów - którzy mają baaaaardzo dużo czasu ;DDD, albo to jest sposób na pranie kasy. No bo na pewno tfu...rcy takich gniotów nie liczą na szacunek. Przecież to jawna sztuka dla sztuki!! Z drugiej jednak strony, jak tv zamawia, to ktoś nakręci - i tu znowu punkt wyjścia: na jakich odbiorców tv w takim przypadku liczy...??