Nie ma podjazdu do starej wersji, tam była fajna historia, pełnokrwiści bohaterowie, którym można było kibicować. Tutaj nie miałam nikogo, komu można polubić i kibicować. Film jest schematyczny, że aż boli. Klasycznie w połowie filmu wiedziałam, że główna bohaterka będzie miała kryzys, pokłóci się z Javim lub z Tylerem, i to że ona poprowadzi ostatnią scenę z beczkami, bo przecież nie żaden z facetów. Może za dużo oglądam, ale moim zdaniem kino powinno zaskakiwać nawet nałogowych filmożerców. Chociaż powiem, że scena z kinem jak wyrwało ekran - super, czy to film czy realne tornado? Czasem mniej znaczy więcej, to że w coś wpakowano efekty specjalne warte kilkaset mln, nie znaczy, że film jest dobry.