Bardzo ciekawy. Stylizowany na film drogi,obraz mistrzowsko nakręcony przez Monte Hellmana opowiada o bezimiennych kierowcach,maniakach na punkcie wyścigów samochodowych. Żyją bez zobowiązań,jeżdżąc od miasta do miasta <a właściwiej od stacji do stacji> niczym bohaterowie filmu Dennisa Hoppera <lecz z małym wyjątkiem,bo nie biorą>.
Pewnego mroźnego wieczoru wpadają w konflikt z eleganckim G.T.O <imion naszych bohaterów Pan Hellman nam nie zdradza,oj nie...> i wchodzą z nim w pewien układ. Kto pierwszy dojedzie do N.J wygrywa pojazd przeciwnika. Do mety jednak nikt nie dojedzie,a Monte pozostawia nam otwarte zakończenie szerokie na różne interpretacje.
powiem tyle: Ten wyścig to nie tylko zakład,to nie tylko samochód.
na autostradzie potoczy się gra o życie.
nie lubie filmów tego typu,nudzą mnie swoją głupotą czy brakiem realności,ale Two lane Blacktop to historyjka z życia wzięta,prawdziwa jak jasna cholera więc nie możliwością było aby film nie wpisał się w moje gusta.
W notce o Cockfighterze było troche o tym jak to fajnie Hellman sportretował Ameryke lat 70-tych,tyle że nie wiedziałem że zrobił to już wcześniej,z równie wspaniałym skutkiem a nawet trafniejszym miejscem dla bohaterów czy samej historii.
Bo nie znajdziecie moi kochani nikogo prawdziwszego niż trójca naszych ziomków <wyłączam tą laske,jakby co>. Widac to w dialogach,widac to w ich zachowaniach. Monte koncentruje się na ich twarzach <Cassavetes>,gestach aby skonfrontować dwie młode hulańcze dusze ze starą a w głębi jeszcze bardziej młodszą.
Druga sprawa to rozmowy w barach,ciasnych spelunach w których bohaterowie gawędzą sobie o życiu,jakie części trzeba dokupić ile tam czego zostało.
najbardziej uderzyła mnie scena,w której rajdowiec po wyjściu z takiegoż lokalu wraca do motelu,słyszy odgłosy świadczące o zbliżeniu fizycznym między jego kolegą a panienką którą wiozą. Spokojny wyraz twarzy,odpoczynek na murku,burza w sercu...
strona techniczna równie dobrze powala,błyskawiczne i tak przemyślane ujęcia na pędzące machiny,muzyka dostosowująca się do sytuacji,bardzo dobra gra aktorska,mnóstwo napięcia.
warto.
ps.będąc tak zachwycony ostatnimi tytułami z filmografii Hellmana jakie obejrzałem,natychmiast planowałem dodać faceta do ulubionych.
Bóg jeden wie,co mnie podkusiło aby za pare godzin puścić sobie Wyspe śmierci i Bestie z nawiedzonej pieczary które wyłączyłem <góra> po 20 minutach trwania :/