bawi mnie kiedy w normalnych filmach ludzie czepiaja sie ze gosc za szybko zszedl z drzewa
ale kiedy pol filmu to srednio udane wystepy wokalne azjatow, policjant chodzi po
miescie po cywilnemu i towarzysza mu dwa przydupasy w galowych mondurach
zeby podkreslic jak on jest wazny, ten sam policjant zabija kogo chce i kiedy chce
albo tylko w ramach przrstrogi obcina konczyny to wszyscy pieja z zachwytu.
gangsterzy duzo mowia ale na koncu daja sie zaszlachtowac jak swinia na rzezi nawet sie nie broniac, do tego tandetna symbolika, zboczenie i zwyrodnialstwo w nastrojowym burdelowym
czerwonym swietle. artyzm pelna geba. realizm jak ich malo. zwlaszcza zabojcy w krtokich spodenkach przypominajacy zaglodzony vietkong. maaaaasaaakra.