Film schlebiający amerykańskim gustom a jednocześnie próbujący przekazać jakieś prawdy
ponadczasowe. Godzenie sprzeczności.
Coś takiego nie może się udać. I moim zdaniem nie udało się zbytnio.
Ot, prześmiewcza komedyjka, która chciała coś przekazać, ale to coś umknęło i sami autorzy filmu
zapomnieli co chcieli powiedzieć.
O ile z pierwszymi trzema zdaniami się zgodzę, to z tym niestety ani trochę:
"Ot, prześmiewcza komedyjka, która chciała coś przekazać, ale to coś umknęło i sami autorzy filmu zapomnieli co chcieli powiedzieć."
Jeśli coś umknęło to niestety Tobie, banalna fabuła, a jednak niektórym nadal ciężko zrozumieć prosty, klarowny przekaz, który został ukazany w tym filmie. Człowiek zatracony w pracy, który pnie się po szczeblach kariery używając drobnych kłamstew, oszustw, korzystający ze swojego cwaniactwa i intelektu, poświęca swoją rodzinę. Kiedy dochodzi do kryzysu nie może się pogodzić, w końcu jednak przeżywa metamorfozę i w ten sposób główny bohater odzyskuje rodzinę. Ot, cały film. Przekaz jest prosty. Podsumuję go sentencją "Mowa jest srebrem, a milczenie złotem".
Pierwsze trzy zdanie są tym samym co zdanie ostatnie, więc to chyba Tobie coś umknęło:)