Uśmiech Mony Lizy

Mona Lisa Smile
2003
7,1 45 tys. ocen
7,1 10 1 45007
6,4 13 krytyków
Uśmiech Mony Lizy
powrót do forum filmu Uśmiech Mony Lizy

film zrobił na mnie duże wrażene, ładny, miły i wogóle. ale czy nie odnosicie wrażenia, że to jest tak jakby kobieca wersja stoważyszenia umarłych poetów?

użytkownik usunięty
delicateblonde

Nie Ty pierwsza to spostrzegłaś :) Niestety, Stowayrzedszenie było o wiele lepsza moim zaniem. Po pierwsze dlatego, że powstało wcześniej i było jakoby oryginałem, a oryginał jest zawsze lepszy od kopii (no, prawie zawsze -> "The Ring"...). Po drugie dlatego, że profesor ze Stowarzyszenia chciał po prostu zmienić całe życie tych chłopców, żeby mogli pozwolić sobie na marzenia, na wybór swojej rpzyszłości, na radość życia etc. Julia raczej koncentrowała się na tym, żeby przerobić swoje uczennice na bohaterki Sexu w Wielkim mieście rozdając im gumki.

ocenił(a) film na 9

To nie Julia rozdawała gumki przecież ;p ona miała wręcz przeciwne poglądy ;)

Widać, że twórcy "Uśmiechu Mony Lizy" wzorowali się na "Stowarzyszeniu...", chociaż nie jest to dokładna kopia, są pewne różnice:

1. Tam był nauczyciel idealista, prowadzący zajęcia w nowatorski sposób, tutaj podobnie. Oboje również narazili się dyrekcji, z tym, że Pan Keating skończył dużo gorzej niż bohaterka "Uśmiechu..." W "Stowarzyszeniu..." nie było również zbyt wiele o życiu erotycznym Keatinga, natomiast tu mięliśmy dużo (może nawet zbyt dużo) powiedziane o miłostkach głównej bohaterki.

2. W "Stowarzyszeniu..." było 4 uczniów: Todd Anderson, Charlie "Newanda" Dalton, Neil Perry i Knox Overstreet (znam ich nazwiska na pamięć :-)), których indywidualne problemy były wyraźnie zarysowane w filmie. Tutaj też mamy akcent położony głównie na 4 uczennice. Niestety (nie chce być stronniczy jako mężczyzna) ale ich problemy nie wydały mi się aż tak istotne, dramatyczne jak problemy chłopców ze szkoły Welton. Po prostu zwykłe miłostki i dylematy sercowe starszych nastolatek. Nie było też żadnego samobójstwa, ani nagłych zwrotów akcji, zmian w zachowaniu którejś z dziewcząt. W zasadzie żadna z tych postaci mnie za bardzo nie urzekła (poza urodą oczywiście ;-)).

3. Końcowe sceny obu filmów, to jakby hołdy oddane tym nauczycielom. Z tym, że scena jazdy na rowerach uczennic w ślad za odjeżdżającą nauczycielką (nawet ładna) nie umywa się w ogóle do sceny "Kapitanie mój kapitanie!" wieńczącej "Stowarzyszenie..."

Na tym kończę porównanie. Jednakże za sam podobny klimat i chociażby próbę przeniesienia "Stowarzyszenia..." na film o kobietach należą się słowa uznania. Dlatego film ogólnie oceniam pozytywnie.

mat_queen

mi się nie wydaje, żeby przedstawione były zwykłe miłostki dziewczyn, wchodziły one w związki małżeńskie, więc wybór małżonka to decyzja, która ma wpływ na całe dalsze życie

mat_queen

Co do ptku 2go: właśnie to jest najsmutniejsze, że dla studentek wtedy 'miłostki' były najważniejszą sprawą życia - w końcu ich jedyną rolą życiową miała być rola żony, nie? Jak dla mnie to jeszcze mocniej uwypukla - choć nie wiem czy twórcy mieli taki cel - problemy tamtej epoki...
Zanim któraś z nich mogłaby sobie pozwolić na samobójstwo (bo marzy o byciu aktorką a rodzina jest przeciw chociażby), musiałaby wywalczyć sobie w ogóle prawo do marzeń czy pracy.

delicateblonde

Żeby tylko ten;-) Ja za podobne(pod względem motywu nowatorskiego nauczyciela) filmy uważam też ,,Pana od muzyki'', ,,Wytańczyć marzenia'', ,,Młodzi gniewni'', ,,Trener''...pewnie jeszcze jakiś jeszcze widziałam, ale nie pamiętam.