a ty za to jesteś recenzentką :)

zapewne masz Hopla na punkcie Madonny :) nieprawdaż?

Nazywanie filmu komedią romantyczną przez dystrybutora jest celowym wprowadzaniem widza w błąd. Po obejrzeniu mam wrażenie że film nawet w zamierzeniu nie miał być ani komedią, ani romantyczną. Wątków humorystycznych jest jak na lekarstwo i chyba tylko na początku (scena z Everettem ośmieszającym byłego Abby może być uznana za komediową, więcej się nie doszukałem), a wątki romantyczne są, ale pełni a raczej poboczną rolę. Jest to średniej jakości dramat obyczajowy.

Co do Madonny to nie denerwowała mnie jakoś grą aktorska, za to postać przez nią grana była okropna.

Wydaje mi się, że początek filmu miał być właśnie taki frywolny, zabawny jak w komediach romantycznych. Producenci przeholowali i nie przygotowali widza do ważnego i delikatnego tematu głównego. Tu problem. Nie pokazali elementów zwiastujących dramat, ba! Melodramat, bo przecież najważniejsza i najbardziej przejmująca jest tutaj miłość niemożliwa, niespełniona, nieszczęśliwa- ojcowska. Z podlotka Abby staje się matką, ale nadal nie potrafi pojąć czym jest bycie rodzicem w trudnych momentach. Można powiedzieć wiele złego pod adresem głównej bohaterki, ale to film nie o Abby, a o problemach rozstających się par, nawet przyjacielskich. Oczywiście dla mnie takie pomieszanie z poplątaniem jest po za realiami. Abstrakcja. Może i to razić nasze społeczeństwo. Tak żyć nie chcemy, takie życie potempiamy i dla tego film będzie miał niskie noty. A gra Madonny? Okropna:) Nie dziwię się negatywnego odbioru. Postać też trudno polubić, a gra- widać na szczęście nie wszyscy są utalentowani wszechstronnie i miło, że śpiewając Madonna jest tak autentyczna, a grając nie potrafi zakryć się za wymyśloną przez scenarzystę maskę.
A co do oskarżeń o bycie "recenzentką". Przecież po to jest ten portal- aby wymieniać się przemyśleniami na temat obejrzanych filmów. W granicach kultury, godności i wzajemnego poszanowania- wszystko jest ok. Szanujmy siebie. Często wpisy filmowiczów sugerują mi czy dany film obejrzeć czy nie, albo czy jest coś na co nie zwróciłam uwagi? Film "Układ..." jest słaby, bo wątkiem głównym stał się "układ", a nie najważniejszy dramat- miłość ojca do syna i syna do ojca. Twórcy wybrali nie ten temat i nie tą główną aktorkę:). Miała przyciągnąć do kin ludzi. Ciekawe czy sama Madonna jest dumna, z tego, że między innymi pokazała postać, która sprzyja stwierdzeniu, że te baby to jednak są straszne:)?