Jak interpretujecie te słowa? Bardzo mnie wzruszyły i podziałały na moją wyobraźnię, ale nie jestem pewna, czy dobrze je odczytuję. Czy Waszym zdaniem również chodzi o to, że Howard chciałby, aby nie jako cofnąć czas i zacząć od nowa ze swoją żoną? Tak jakby ich rozejścia nigdy nie było - jakby znów spotkali się po raz pierwszy w życiu (niczym nieznajomi) i zaczęli żyć wspólnie w "nowym", trochę jednak innym życiu?