No cóż, film nie wywarł na mnie wrażenia. Postać Christine była nijaka, bezbarwna, nie wnosiła nic do filmu, aktorka tragiczna - wyglądała jakby zaraz miała zemdleć - i to w każdej scenie filmu. Ciągle wytrzeszczałą oczy jakby była ciągle zdziwiona. Upiór nie był aż taki straszny, myślałam że będzie bardziej,hmm..., demoniczny? Tak, to dobre słowo. Hrabia Roul był zupełnie jak Christina - więc uzupełniali się. Jedyną postacią jaką mi się podobała była Carlotta. Choć może troszkę była przerysowana. Ale Driver chyba najlepiej wpasowała się z swoją rolę. Film dla mnie poniżej oczekiwań. Jedyny plus za muzykę i scenografię (choć do tego także mogłabym się przyczepić - 'mieszkanko' Upiora wyglądało jak domek dla lalek Barbie. Koszmar.)
Oczekiwałam na coś więcej. Ogólnie film bez takiego 'czegoś', co zaciekawia i wstrzymuje oddech.
To tylko moje odczucia i mam nadzieję że nikogo nie uraziłam :)
Gusta i guściki.
Pozdrawiam.
Nie. Postać Christine naprawdę nie wniosła nic do filmu, poza tym że to o nią była cała "awantura". ;)Ale to że była nijaka i ciągle wytrzeszczała oczy poprę :P I aktorka wcale nie była tragiczna, jej po prostu tak kazali zagrać xP Za to jak śpiewała... mrrr... Oni tam wszyscy mieli przede wszystkim śpiewać a nie grać :P Upiór, cóż kwestia gustu, dla mnie był wystarczająco demoniczny. Roul rzeczywiście był dupkiem, ale Tak Miało Być - taki kontrast między nim a Upiorem :P
Podsumowując: zrzędzisz :P
Czego chcieć więcej od musicalu, oprócz muzyki i ładnej scenografii?:P
No bo chyba nie porywającej fabuły zmuszającej do wstrzymywania oddechu ;)
Jak to nie śpiewała? Wszyscy aktorzy grający w filmie, za wyjątkiem Minnie Driver, śpiewali osobiście i własnemi usty.
Oglądałam ten musical już wcześniej i moje odczucia zawsze są takie same. Emmy Rossum nie podobała mi się w roli Christine. Nie rozumiem obsadzenia tej aktorki. Jak wiadomo, nie mogła zaśpiewać swojej partii, dlaczego więc pozostawiono jej rolę Christine? Myślę, że znalazłoby się o wiele więcej aktorek, która bardziej wczułyby się w rolę. W każdej scenie z Chiristine (więc niemal przez cały film) wyczuwało się sztuczność. Dużo lepiej spisała się Minnie Driver. Carlotta jako egoistyczna diwa w jej wykonaniu była wspaniała. Piszesz, że Carlotta była przerysowana, ale myślę, że właśnie w tym tkwi jej urok. Hrabia Raoul... Cóż, nie mam zdania na temat gry Wilsona. Po prostu nie zapadła mi w pamięć. Upiór natomiast, oprócz Carlotty jest moim zdaniem największym plusem filmu. To moja ulubiona postać. Myślę, że Butler poradził sobie z oddaniem tej stosunkowo trudnej postaci. Co do scenografii, to muszę zgodzić się w sprawie wystroju kryjówki upiora - wydawała mi się ogromnie kiczowata. Do reszty nie mam zastrzeżeń - bardzo podobał mi się wygląd opery i muzyka (choć z pewnymi zastrzeżeniami). Moja końcowa, dość wysoka ocena wynika z faktu, że bardzo lubię musicale i operę, dlatego traktuje je ulgowo.
Pozdrawiam:)
Wcale nie! Wcale nieeee! *bulwers* Kryśka była masakrycznie głupia i jest chyba najbardziej irytującą postacią w filmie i jest brzydka i w ogóle, ale ładnie śpiewała! xP
Przynajmniej mi się podobało... xP
Skąd wiadomo ze nie mogła zaśpiewac swojej partii? I skoro nie mogła to jakim cudem promowała Upiora śpiewając wraz z Patrickiem Wilsonem na żywo?
Spiewała swoja partie, spiewała... gdzies chodzi po necie jakis tekst ze niby tylko Butler uzywal swojego wlasnego glosu w partiach wokalnych... nie wiem skad to przekonanie, bo doskonale mi wiadomo ze Emmy uczyla sie spiewu juz jak była bardzo młoda i wokal ma bardzo dobry.
I ogolnie uwazam ze CHristina byla dobrze dobrana, mimo ze postac jest wkurzajaca, to taka wlasnie miała byc... Christina to nie jest kobieta zywiolowa, energiczna i bardzo indywidualna, to taka młoda, naiwna owca... i pasuje mi idealnie, a aktorka jest ładna, zupelnie obiektywnie stwierdzam ze jej wygladu czepiac sie nie mozna.
Krystynka to jest typowa heroina powieści gotyckiej, bezwolna lalka w rękach mężczyzn. Czy Lucy i Mina z "Draculi" są inne? Nie. I Emmy się tu sprawdza, jest młoda, świeża, niewinna i ma uroczo cielęce spojrzenie pieknych oczu :)
A tak w ogóle aktorzy mogli więcej wysiłku dać w te śpiewanie ;p po od razu było widać że nie śpiewają w filmie przy akcji tylko ich głos jest puszczany później, Wiecie o co mi chodzi? :D Mam nadzieję że tak. A co do akcji, to oczywiście, nawet w musicalu powuinna być akcja która ciekawi i zatrzmuje dech w piersiach, bo na tym polega kino. A przez większość filmu Christine chodz i iwytrzeszcza te oczy, zero dramaturgii, zero polotu, niczego.
Zero dramaturgii?? mam tu cytowac sceny?
pojedynek
scena zdjecia maski ( po raz 1)
scena z lustrem jak upior sie po raz pierwszy ujawnia
scena na balu maskowym
scena z przerwanym przedstawieniem " przez wisielca"
finałowa scena...
nie no... jak tam nie bylo dramaturgii to ja nie wiem gdzie jest... moze w Magdzie M
Jasne... powinni dać więcej wysiłku xD Spróbuj śpiewać tak wysoko i "po operowemu" z przepony np. biegnąc po schodach... :P Powodzenia ;) A zaznaczmy że to aktorzy a nie zawodowi śpiewacy :P
Nie chodzi mi o to, żeby zalewali się krwią przy śpiewaniu, ale o większe zaangażownie. Wy jesteście takimi fanami filmu że nawet słowa krytyki nie potraficie znieść ;p
Ja cię bardzo przepraszam, ale Gerard bardziej się już chyba zaangażować nie mógł. Emocje w jego śpiewie są powalające. Zresztą jeśli chodzi o ekspresje emocjonalną w śpiewie to i Emmy nic nie brakuje, oddaje targające Krystyną uczucia bezbłędnie, na przykład w scenie na dachu opery, gdy opowiada Raulowi jak to była w leżu Upiora i w jednej chwili przechodzi od przerażenia i wstrętu wywolanego twarzą i co niektórymi czynami Upiora, do ekstatycznego upojenia jego głosem. Mniam.
Taak, straszna dramaturgia ;] ani razu mi serce nie drgnęło przy tych scenach. I może nie chodzi mi o dramaturgię ale bardziej o przewidywalność. Widocznie nie jestem aż taką zapaloną miłośniczką musicali. Zapomniałam dodać że wczorajszy film był całkowicie z napisami i za to także plus. Wiadomo że partie śpiewane muszą być z napisami (pomyślcie tylko co by było z lektorem ^^) ale też poza śpiewaniem - choć tego było mało. Uwielbiam oglądać filmy z napisami.
najlepiej ogladac w oryginale - po angielsku, bo napisy najczesciej zwalone.
a ze serce Ci nie drgneło... no to juz subiektywna kwestia wrazliwosci.Kazdego rusza cos innego.
Wybaczcie - Minnie Driver nie śpiewała. Była zastępowana przez Margaret Preece. Mimo wszystko - piękny głos Emmy nie rewanżuje mi jej drętwej gry.
Mnie również się nie podobało. Owszem, czuję respekt za piękny śpiew etc..etc, ale jako musical nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Nic.Zero.Null. Żaden aktor nie zachwycił mnie tak, bym mogła znieść całą tą maskaradę, bynajmniej moje oko nie zachwyciła scenografia, w którą włożono zapewne wiele pracy (mnogość detali), ale drażniło mnie samo prowadzenie kamery. Zasiadłam w pełnym uniesieniu i z zapewnieniem, że czeka mnie arcydzieło, a tu- męki piekielne i uraz do musicali.
dziękuję.