Na początku pragnę napomnieć, iż doznania towarzyszące nam podczas oglądania spektaklu w operze, a styczność z filmem to nieco inny rodzaj odbioru.
Przede wszystkim urok opery polega na rzeczywistości, na własnej obserwacji i styczności bezpośrednio z niezwykłymi talentami, które mamy okazje podziwiać. Obawiałam się przed obejrzeniem filmu, że nieco zmąci on moje zauroczenie całą wymową i wydźwiękiem owego dzieła, jednakże uważam, że film też został przygotowany bardzo dobrze i z rozmachem.
Muzyka Webbera broni się sama, po prostu wyzwala w odbiorcy niezapomniane i wyjątkowe doznania słuchowe. Polecam wszystkim, którzy mieli możliwość obejrzenia melodramatu w operze i chcą skonfrontować swoje refleksje i wspomnienia z filmem, a także osobom, które pragną zaznajomić się z tą niezwykłą historią i cudowną muzyką pana Webbera.
Byłam na tym w Romie. Cudooowne, choć niewielu osobom się to podobało (prostacy...). W każdym razie chciałam dodać, że Webber i jego asystent jeździli po świecie oglądając Upiora w różnych zakątkach świata. Do nas trafił akurat asystent, ale polecił Romę Webberowi, a ten powiedział, że Roma zdecydowanie najlepiej się przygotowała;D Możemy być z siebie dumni;D
Nie ten jest prostakiem, komu się coś nie podoba, w tym wypadku romowy Upiór, ale ten, który nie potrafi uszanować odmienności gustów. Innymi słowy, szanowna przedpiśczyni, jeśli szukasz prostaka spójrz w lustro.