...oglądamy i wzdychamy.
http://www.youtube.com/watch?v=o1xHirK4k5U
Boże... czemu ja tego nie widziałam wcześniej?
Ubóstwiam Gerarda w roli Upiora - w prawdzie zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma on siedmioskalowego operowego głosu, ale uzupełnia braki w warsztacie swoją grą aktorską. Człowiek, nie może oczu i uszu oderwać od ekranu telewizora:)A Emmy Rossum, która mimo że fantastycznie śpiewa, to właściwie operuje tylko dwoma minami. Chociaż może taka jej rola: miała być uroczą, niewinną dziewczyną i chwałą jej za to.
A wracając do teledysku to mogę powiedzieć tylko tyle - och. och, mniam...
Gerard ma ogromny potencjał wokalny. Zwróć uwagę że zaczął uczyć się śpiewu kilka tygodni przed rozpoczęciem zdjęć do "Upiora", o ile dobrze pamiętam. I co by nie mówić, jak na takiego wokalnego naturszczyka wypadł w filmie znakomicie. Na tyle znakomicie że niżej podpisana zakochała się od pierwszego usłyszenia i w pełni zrozumiała ten wyraz hipnotycznej ekstazy malujący się na obliczu Christine w niektórych scenach. A taki chyba miał być ten Anioł Muzyki, że co go niewiasta usłyszy to ją ten latający kurdupel Kupido razi strzałą największego możliwego kalibru? ;)
Upiór w operze jest musicalem, a nie klasyczną operą, więc z wyjątkiem postaci takich jak Carlotta i Piangi, bohaterowie nie śpiewają głosami operowymi i myślę, że bardzo dobrze iż się tak stało, gdyż szczerze mówiąc dla mnie głos Gerarda jest znacznie bardziej pociągający, lepiej do mnie przemawiający i seksowniejszy :D:D niż śpiewaków operowych. Owszem, podziwiam ich talent, jednak kocham ten film w znacznej mierze dzięki wspaniałej kreacji, przede wszystkim wokalnej, Butlera i ciesze się że w rolę upiora nie wcielił się żaden z nich:):). Jestem pewna, iż nie potrafiliby oni zawrzeć w swoim śpiewie tak potężnego ładunku emocjonalnego, jaki odczuwam słuchając Gerarda-Upiora. Myślę, że aktor bardziej skupił się nie na tym, aby jego śpiew ładnie brzmiał, ale aby wyrazić poprzez niego grę uczuć targających Upiorem. Według mnie zrobił to perfekcyjnie.
O, przepraszam. Steve Barton oprócz znakomitej techniki miał również genialny dar przekazywania emocji granej przez siebie postaci. On mógłby zawrzeć w swoim śpiewie równie wielki ładunek emocjonalny co Gerard, w to nie wątpię. Niestety, Steve opuścił już ziemski padół :(
Kreacja Gerry'ego ma jednak w sobie cos co mnie kładzie bezapelacyjnie na łopaki, wszelką broń wyjmując z dłoni, mianowicie zabójczy ładunek siły, charyzmy i kruchej bezbronności w jednym. Tego już Barton by chyba nie podrobił.
Zgadzam się w zupełności. Gerry był absolutnie fantastyczny w tej roli i jest nie do zastąpienia. Słuchałam nagrań Steve'a Bartona z "Tańca Wampirów" i jego wersji "The Phantom Of The Opera" i bardzo mi się podobało, ale dla mnie numerem jeden był, jest i będzie Upiór-Gerard Butler na wieki wieków. Amen! :)