Jak dla mnie warto obejrzeć "Upiora" tylko ze względu na Minnie, tak jak "Piratów" ogląda się tylko dla Deppa. Carlotta jest postacią równie charakterystyczna, ciekawie stworzoną. Minnie jak Depp, miała doskonały pomysł na ożywienie i zbudowanie postaci. Własciwie reszta aktorów została przyćmiona kiedy pojawiła się diva. Tylko ona ratuje ten film. Inne postacie są już zbyt proste (zupełnie jak szlachetny lecz biedny Bloom i nieposłuszna ojcu "panna z dobrego domu" Keira w "Piratach" - ile już bylo takich romansów!). Patrick Wilson nie mógl się wykazać bo przecież gral ksiecia z bajki (niczego nie mozna sie wiec doczepic), za to błagałam Emmy by choc na chwilę zmieniła swoją wiecznie zdziwioną mine (moglaby wiecej grac poza robieniem wielkich oczu z rozchylonymi ustami przez 2 godziny).
Polecam słuchać w oryginale. Swietnie słychać włoski akcent mówiącej po angielsku Carlotty (A Minnie jest amerykanką, co zwiększa mój podziw dla niej by tak zmienić akcent!). Przykład: "Brrrring maj dooggi!" lub "Dis tings du appen" :) Starała się równie dobrze jak Johnny śpiewając po kilku butelkach rumu na wyspie :D
"Piratom" zapewniło to sukces kasowy. "Upiór" jest raczej okrzyknięty kiczem. Warto go jednak obejrzeć, z tego samego powodu co film Verbinskiego: dla popisu jednego aktora.
No i może dla kostiumów i scenografii :D
Minnie Driver nie śpiewa w tym filmie. Producenci uznali, że ma zbyt słaby głos. Dubbinguje ją Margaret Preece. Driver śpiewa jedynie "Learn to be Lonely", którą słychać w napisach końcowych.
Co do Emmy to się zgadzam, ale tak wykreowali Christine. Bezwolna królewna przekładana z rąk do rąk. Ta postać mnie denerwuje.
O, przepraszam, można Raoula zagrać tak żeby nie był mdły i jednowymiarowy. Polecam uwadze Szanownych Pań tę wlaśnie rolę w scenicznym wykonaniu Steve Bartona (inna sprawa że będąc zakamieniałą Bartonistką mogę być cokolwiek nieobiektywna ;) ).
Minnie Driver jako Carlottę uwielbiam, jest naprawdę znakomita, aczkolwiek nie oglądam "Upiora..." wylącznie dla niej, tak samo jak nie oglądam "Piratów z Karaibow" tylko dla Deppa, choć kapitana Jacka Sparrowa kocham miłością namiętną ;) I "Upiór ..." i "Piraci..." mają konwencję dość baśniową, uproszczoną, ale ja bym tam nie szukała trzecich den i ekstraordynaryjnych przesłań w filmie przygodowym ani w musicalu ;) To jest po prostu rozrywka, do pośmiania sie, poplakania, porozdziawiania gęby w zachwycie, posłuchania i poczucia się na moment znowu dzieckiem, które uwieeeelbia historie o piratach, albo o uciśnionych pięknościach, tajemniczych nieznajomych i rycerzach bez skazy.
Byc moze uda mi sie kiedys zobaczyc Bartona :) Nie mam pomysłu na Raoula. Postacie w tej wersji "Upiora" nie są jednak zagrane wysmienicie. Mozna bylo wymagac od aktorow wiecej, no ale Raoul najbardziej mnie w tym filmie draznil. Zbyt idealny obronca - bohater - książe.
Zgadzam sie ze jednak film przyjemny, lepszy dzieki popisowi Carlotty. Bez niej ten film nie mialby sensu :)
A w poprzednim poscie nie napisalam ze Minnie spiewa, tylko ze byl to popis aktorski. Prosze o czytanie ze zrozumieniem :)Wiem ze nie ona spiewala ale i tak byla swietna kiedy mowila z wloskim zaciaganiem (chyba ze i tu byla dubbingowana ale nie sadze.)
Hi five! :D
Jakby to powiedzieć... są filmy, które się ogląda dla mocnych przeżyć estetycznych i dowartościowania swojego rozwiniętego artystycznie ego oraz poczucia się przez chwilę Bohemą - i są filmy, które się ogląda dla celów rozrywkowo-emocjonalnych.
Nie wierzę, że każdy z Nas czyta tylko dobre książki i ogląda tylko dobre filmy.
Bo kryteria są nie do ustalenia.
W kwestii kiczu też.
Krytyk filmowy nie sprawi, że film odniesie sukces.
To publika o tym decyduje.
Postać Carlotty jest ciekawa, mnie jednak bardziej śmieszyła.
Taka XIX wieczna Paris Hilton.
Nie porównywałabym "Piratów" do "Upiora". Aczkolwiek jedno i drugie oglądało się raczej przyjemnie.
W przeciwieństwie choćby do opiewanego ochami i achami "Jasminum", chociaż to film z zupełnie innej beczki, ale podobno tak metafizyczny, tak mistyczny, tak doskonały.... a jednak nie udało mi się tego poczuć, chociaż mój gust i smak mają się chyba całkiem w porządku, nigdy nie musiałam się wstydzić tego, co czytałam/oglądałam/słuchałam.
Nie to ładne, co ładne, ale co się komu podoba.
Może nie na miejscu cały ten mój post, ale rozbawiło mnie zdanie: ""Upiór" jest raczej okrzyknięty kiczem."
Tyle ode mnie.