Ja myślę, że coś się jednak musialo stać, bo on jak ja kladl do loza to mial jeszcze kamizelke i krawat?, potem [ak Christine śpiewa "Remember"] ma tylko rozpiętą koszule i frak, a ponadto Christine miala pończochy jak ją kladl, a wstaje bez nich :D.. i ona wczesnie wcale nie spala chyba, tylko "odpoczywala", Erik też caly w skowronkach :)
oczywiście to jest tylko moja teoria .. i nie ukrywam, że chcialabym, aby byla prawdą :D
bardzo spostrzegawcze, nie zastanawiałam się nad tymi strojami! Ale osobiście uważam, że twórcy filmu nie chcieli nic sugerować. W końcu Eryk kochał Christine jako anioła i nawet suknię ślubną miał uszykowaną! ;-)
Kiedy Krychunda wstała z łoża Upiór miał na sobie gustowny szlafroczek, nie frak.To chyba logiczne ze gdy panna leżała zemdlona, upiór mając zamiar nieco popracować przebrał się w coś wygodniejszego niż żakiet z vatermorderem uciskającym mu szyję. Natomiast brakujące pończoszki to wpadka filmowców i nic więcej.
Poza tym przypominam, po raz kolejny, że podczas dramatycznego finału w podziemiach Erik śpiewał:
That fate that condemns me
to wallow in blood
Has also denied me
The joys of the flesh...
...a to w odpowiedzi na krystynkowe oburzone pytanie, czy nasyciwszy już swą żądze krwi, Upiór ma zamiar nasycić żądze cielesne.
A więc jasno z tego wynika że Upiór nie mial do tego momentu przyjemności miec fizycznej przyjemności. Więc nie, drogie filmwebowiczki, Upiór nie bzyknął zemdlonej Kryśki w nekrofilskim szale erotycznym.
powiem tylko tyle: Moze ktoś nie wie, ale jest sequel Upiora, to książka napisana przez Forsyth'a "Upiór Manhattanu", warto do niej zajrzeć, jest duper! Christine i Upió spotykają się po latach, i... no właśnie:D Tu macie rozwiązania, do czego pomiędzy nimi doszło wcześniej:D I jak ta historia się dla nich ostatecznie skończy.
Proszę... Błagam... Tylko nie gniot Forsytha... Upiór pracujący jako klown (ciekawe od kiedy klowni noszą maski), a potem zmieniający się w żądnego forsy biznesmena, nieszczęsny Raoul-impotent skutkiem wypadku w dziecinstwie (a jednak jakimś cudem jego rodzina w ogóle się nie dziwi że jego żona zaszła w ciążę), Krychunda przemieniona w jeszcze większą idiotkę niż dotychczas, oraz Meg zredukowana do roli służącej Krychy.
Ach, przepraszam, zapomniałam o Pierre de Chagny, synu Krysi i Upiora, z pieśnią na ustach opuszczającym człowieka, który przez trzynaście lat kochał go i wychowywał jak prawdziwy ojciec, po to zeby zostac z nieznajomym, widzianym pierwszy raz w życiu. Jezu ratuj.
Poza tym między Krychundą a Upiorem do niczego nie doszło, co potwierdzają słowa samego Erika.
a mnie się podobało!! A pozatym przecież pomysł do tej ksiażki rzucił sam Andrew Lorrd Webber!
:D Czytałam sporo beznadziejnym rzeczy, ale ta książka bije wszystko swoją infatylnością i głupotą. Szkoda, że kot Webbera bardziej się nie postarał.
Szkoda tylko, że przez tą głupotę powstanie kolejny musical, na podstawie tego właśnie "dzieła".
Na ekranizację bym nie liczyła. Najpierw wersja sceniczna musi odnieść sukces,a w to to ja nie wierzę.
Ale jest wiele innych ludzi, którym się spodoba, przecież będzie super muzyka i nowe piosenki:D
Dokładnie. Żeby to jeszcze składne było i jakąś normalną fabułę miało, to może (!) spojrzałabym na to łaskawym okiem, ale to... coś to będzie klapa sezonu ów).
Eeee... i tak wszystkie popędzicie do teatru a w najgorszym razie YouTube się zatka... Jeźeli POTO I obejrzało 80 mln widzów, niech drugą część obejrzy co dziesiąty zarażony Music of the Nigt - wystarczy...
Ja się przyznaję bez bicia - obejrzę. Po to żeby ocenić, porównać i się pośmiać, czyli na tej samej zasadzie co Dance of the Vampire.
Tak ja polecę na Wiedźminej miotle...:P Na pewno nie będę wydawać kasy na taki gniot, nie zaszczyciłam Romy i Aleksandra swoją jakże wspaniałą osobą to na pewno na to nie pójdę!
Już wole sobie zobaczyć inne dzieło pana Webbera, z porządną obsadą a nie takie pożal sie......
Słysząc pomysły Webbera na to jego nowe dzieło, same wnioski się nasuwają że to normalne nie jest... Także ostry bojkot! :P
A ja nie obejrzę. Wolę później poczytać Wasze recenzje na Filmwebie. Normalnie z jednej strony chciałabym aby ten dzień nigdy nie nadszedł, jednak perspektywa czytania Waszych wywodów wywołuje u mnie dziwne zniecierpliwienie. Uzależniłam się chyba.
Niekoniecznie musi wystarczyć. Trzy premiery w trzech miastach to są koszty. Promocja tego dzieła to są koszty. Nawet dobra sprzedaż biletów może nie uratować przed finansową wtopą, czego przykładem "Dracula", wystawiany w zeszłym roku w Graz. Producenci coś źle policzyli, koszty wyszły zbyt wysokie i choć bilety rozchodziły się jak świeże bułeczki (co mnie nie dziwi, Borchert i Kroeger naraz, orgazm muzyczny gwarantowany), to finansowo hrabia Sexula okazał się niewypałem.
A jeśli pierwsza fala zainteresowania zaowocuje fatalnymi recenzjami to sequel może bombnąć w wielkim stylu.