Upiór w operze

The Phantom of the Opera
2004
7,6 81 tys. ocen
7,6 10 1 80708
5,9 12 krytyków
Upiór w operze
powrót do forum filmu Upiór w operze

Gdyby się książkę przeczytało, to by się wiedziało.
a) Kwestia wyglądu - upiór wyglądał prawie jak kościotrup, nawet w masce, a nie jak bóg seksu, jak to jest przedstawione w filmie.
b) Upiór był szaleńcem, który kazał Christine przeżywać tortury (albo wyjdzie za niego, albo wysadzi kwartał Paryża w powietrze; torturował Raola, o czym ona doskonale wiedziała), a w dodatku był mordercą.
c) Christine bała się Upiora.
d) W filmie jest ostentacyjnie pokazane, jak Raol ignoruje Chriine w czasie próby. W książce nie było czegoś takiego.
e) Erik (bo takie jest imię Upiora) śledził Christine; to chyba nie jest takie super, prawda?

użytkownik usunięty
Markusowy

a) Kogoś można lubić/kochać nie tylko ze względu na wygląd.
b) Na jego usprawiedliwienie - zdesperowany był. Poza tym trudno oczekiwać od kogoś odtrąconego od ludzi, że nie poczuwa się do odpowiedzialności względem nich.
Morderca, fakt, ale... żałuje.
-Pamiętasz, o czym mnie zapewniałeś, Eryku? Koniec z zabójstwami!
-Czy ja kiedyś - przyjął przymilny ton - popełniłem jakieś zbrodnie?
-Nieszczęśniku! - krzyknąłem - zapomniałeś już o różowych godzinach w Mazenderenie?
-Tak - odpowiedział, posmutniały nagle. - Wolę o tym nie pamiętać, ale z drugiej strony, maa sułtanka nieźle się ubawiła.
c) Bała się, bała. Ale jak ją uczył śpiewać to wszystko było cacy? To przejście przez lustro na pewno było niezłym szokiem, ale do licha mogła się wykazać większą odpornością. I po co zdejmowała mu maskę? Przecież ją ładnie prosił, żeby trzymała łapy przy sobie.
d) Nie było. Christine zauważała Raula już od początku, podobnie jak Raul ją.
e) Śledził? Na pewno nie od początku. Zaczęło się dopiero gdzieś około "Liry Apollina".

ocenił(a) film na 9

Pomijając powyższe, rozsądne argumenty, Raoul niby nie śledził Christine? Nie nalegał, by mu wszystko wyjaśniła? Nie narzucał się jej?
No właśnie...

użytkownik usunięty
Yvette

Dokładnie!
To całe zajście w Lasku Bulońskim. Nie tylko Eryk latał za Christine.

ocenił(a) film na 9
Markusowy

Książka. Nie. Jest. Filmem. Wiele razy było to pisane, ale jakoś nie dociera. Film powstał na podstawie wersji scenicznej i jest tylko luźną adaptacją powieści. Jeśli wypowiadasz się na temat książki, to ok. Ale nie odnoś tego do filmu, bo to bezsensowne.

ocenił(a) film na 10
Lleleth

Podobnie chciałam napisać ;] To jest film! Upiora ubóstwiamy z filmu, nie z książki! Tzn. z książki też ale jakby mniej [fakt umniejsza brak boskiej klaty:] I nie próbuj nam tu Pedzia uczłowieczyć bo nie znajdziesz sprzymierzeńców ;]
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
Countie

To ja się wyłamię, bo tego książkowego Erika lubię bardziej. Nie wiem czemu, proszę się mnie o to nie pytać. Ot tak, ja zawsze byłam inna, zostanie mi to do końca życia.

Yvette

Ja też wole książkowego bo ma twarz pewnego przystojniaka :d <nie to nie G.Butler> :D

ocenił(a) film na 9
Sabcia

To znaczy kogo? Nie żebym była wścibska...

Yvette

Pana, który użyczył wszystkiego Erikowi Dammerigowi. :D:D:D Jest w moim avku... :D

ocenił(a) film na 7
Markusowy

Prawda to, prawda, Markusie (chyba jesteś tym samym Markusem, którego znam z moich blogowych UL), aczkolwiek zapomniałeś o rzeczy istotnej i bardzo ważnej: TO JEST EKRANIZACJA MUSICALU, do której podałeś argumenty książkowe. Jedno z drugim się kłóci, a szkoda...

Bo właśnie cały mój odwieczny żal do Webbera jest powodowany tym, że stworzył cudowną muzykę i spartolił doszczętnie fabułę, upodabniając ją do zwykłych romansideł.

Kwestia wyglądu - oczywiście, że tak! Książkowa Christine początkowo zamykała oczy, nie mogąc na Erika spojrzeć, ale Erik w musicalu wygląda inaczej, więc ten wygląd niejako odpada. A wynikło to z tego, że w musicalu mamy półmaskę, a to z kolei wynika z tego, że Crawford bał się grać z całkowicie zasłoniętą twarzą, a na to składa się... A dobra, odbiegłam od tematu, zresztą powtarzam się, bo to wszystko pisałam już na blogu. Dalej!

Webber w swojej chorej wizji (po pomyśle na sequel wszystkie jego wizje są dla mnie chore, nic nie poradzę) widział właśnie takiego Upiora - już nie niezrównoważonego psychopaty obłąkańczo zakochanego w pokrewnej duszy, ale Ducha Opery, szefa, który owija wszystkich dookoła palca, a tylko taka jedna Christine nie chce mu się przyporządkować, nie chce odwzajemnić jego miłości. Co by dużo nie mówić - Butler tego Upiora odegrał świetnie (no kurde! facet samymi oczami gra!). Ech, żeby tylko jeszcze śpiewać umiał. No ale cóż, nie można mieć wszystkiego...

Znowuż Raoul. Nie porównuj jednego Raoula do drugiego, bo to akurat najbardziej skopany aspekt w musicalu. Nie wiem, naprawdę nie wiem, czemu w musicalu zrobiono z Raoula arystokratyczną ciotę. A że dodatkowo tutaj, w tym filmie, Upiorowi odjęto mroku, a dodano romantyzmu, efekt końcowy jest taki, że zadaje się pytanie: "Czemu ona wybrała Raoula?!"

Antypatyczna

To ja też jestem 'inksiejsza', bo dużo bardziej lubię książkowego Upiora, ma taki swoisty urok, któremu nie mogę, nie umiem się oprzeć. A Raoul... książkowy czy musicalowy tak samo ciotowaty i irytujący. No dobra. Czasami w książce robiło mi się go żal... ale tylko czasami.

ocenił(a) film na 9
adsadafwe

O, przepraszam. Raoul w wykonaniu Steve Bartona ciotowaty nie byl w najmniejszym stopniu. No ale to trzeba geniuszu na miarę Steve'a żeby z tej Kluchy zrobić mężczyznę.

ocenił(a) film na 7
EineHexe

Co do Bartona mogę się zgodzić, ale to chyba bardziej zasługa barwy głosu niż gry (choć i na tą narzekać nie można). Czyżby dlatego tak szybko awansował na Upiora? ^_^

ocenił(a) film na 9
EineHexe

Jak słucham Steve'a wśród głosików Crawforda i szanownej pani Sarah, to aż mi się ciepło na serduchu robi. Że też w filmie Raoul nie mógł mieć takiego głosu...

ocenił(a) film na 7
Yvette

Ja tam na filmowy głos Raoula nie narzekam. To cała jego kreacja mi się nie podoba. Całe to ograniczenie oryginalnej roli, a dodanie tak bzdurnych, "pseudobohaterskich" scen jak nurkowanie w kanalizacji (czy czymkolwiek by to nie było) lub gnanie na ratunek na białym koniu. Takie to wszystko nie dość, że absurdalne to jeszcze wciskane na siłę.


A propos. Czy nie tylko mnie nie podoba się głos pani Brightman?

ocenił(a) film na 9
Antypatyczna

Nie tylko Tobie. Ja aż dostaję drgawek jak jej słucham. Bynajmniej nie z radości.
Co do filmowego Raoula pozwolę się nie zgodzić. Moim zdaniem w "All I ask of you" trochę cienko brzmiał, ale to tylko moja opinia. Za to w "Down once more" nawet mi się podobał... Tylko ta kreacja aktorska... Reżysera bym utłukła za takie spartaczenie wcale niekiepskiej postaci wicehrabiego.

ocenił(a) film na 7
Yvette

Ano może i cienko ^^ Ale od pozostałej dwójki naprawdę się nie odcina ^_^ Co zaś do kreacji to baty powinni zebrać równo Schumacher i Lloyd Webber jako reżyser i scenarzysta.


Jak miło, że nie jestem wyjątkiem w kwestii Sarah B. Już się bałam, widząc te wszystkie zachwyty i peany pisane na cześć jej głosy. Mnie on się strasznie nie podoba i to nie tylko w roli Christine - w każdej postaci czy piosence. Co dziwne nie umiem tego za bardzo wyjaśnić, bo nie przyczepię się ani do techniki, ani do czegokolwiek innego. Wszystko jest niby OK, a mnie to zwyczajnie nie brzmi :/

ocenił(a) film na 9
Antypatyczna

Webber to powinien dostać baty ogólne, nie tylko za film, a i za nowy pomysł. Ale to już wiadomo...
Co do podejrzanej Sarah B. technika to jedno, ale trzeba umieć oczarować słuchacza. A ona zwyczajnie poprawnie pieje.

użytkownik usunięty
Yvette

Zgadzam się z Tobą. Jak słuchałam "Music of the Night" w wykonaniu Brightman, ona potwornie pieje. Gorzej jest z wykonaniem tej piosenki w wokalu Crawforda. Jego głos też się ogranicza do wycia i piania. Natomiast Gerry przepięknie to zaśpiewał, tak magicznie,zmysłowo...

ocenił(a) film na 9
Antypatyczna

Dopiszcie do tego klubu i mnie. Mam uczulenie na panią Brightman, drażni mnie jej głos wyjątkowo.

ocenił(a) film na 7
EineHexe

@Yvette
Tak, za nowy pomysł to nawet powieszenie byłoby karą niedostateczną. I ja naprawdę nie rozumiem. Tylu antyfanów, tyle petycji, jawnych szturmów i on dalej to realizuje. (Przy okazji, widzieliście wybraną do tego obsadę? Dwudziestoośmioletnia Christine - wtf? To już nawet w oryginale starsze grywały).

Co zaś do oczarowywania. To chyba kwestia względna, bo są ludzie (i to nie pojedyncze przypadki, cała rzesza), którzy twierdzą właśnie, że ten głos ich oczarowuje. Ponoć właśnie Webbera oczarował, z czego wynikło love story itd. (choć Webber to chyba nie jest dobry przykład - chory człowiek [sequel, brrr]).

@EineHexe
Drażni - to bardzo dobre określenie. Teraz przyszło mi do głowy, że chyba jedyna piosenka, w której Brightman mnie nie drażni to "Time to say goodbye", ale to chyba tylko dlatego, że śpiewa z Bocellim ^_^

ocenił(a) film na 10
Antypatyczna

Ja również za filmowym Raoulem nie przepadam... Jakoś jego cukierkowatość do mnie nie przemawia. Ale muszę przyznać, że głos jakim dysponuje aktor grający wicehrabiego( bodajże Patrick Wilson) rzeczywiście pasuje do kreowanej przez niego roli. Wydaje mi się, że te "pseudobohaterskie" sceny, w których to Raoul miał się niby wykazać odwagą, męstwem itp. miały sprawić, by nie wypadał tak blado przy naszym ukochanym Upiorze. Jednak według mnie te zamierzenia scenarzystów nie wypaliły...
Po za tym, gdzie Raoul miał mózg, gdy do kryjówki Upiora wybierał się bez żadnej szabelki, czy czegoś podobnego? Liczył, że Upiór odda mu Christine na piękne oczy?
A co do pani Brightman… Jej powinni zabronić występować publicznie… Z takim „talentem” wokalnym to może sobie co najwyżej pod prysznicem śpiewać…

ocenił(a) film na 7
Rose_1522

Miały... A przyniosły efekt zupełnie odwrotny. Ja węszę tutaj też typowe hollywoodzkie zagrywki, żeby to niby napięcie zbudować. Pff...

Gdzie miał mózg? Powtórzę to, co mówię zawsze - musical przyniósł piękną muzykę, a logikę wywiózł w las ^_^. W powieści poszedł uzbrojony, ba!, nawet ze wsparciem ^_^ No, ale tutaj miało być bardziej dramatycznie... siła miłości... te sprawy...

ocenił(a) film na 9
Antypatyczna

Siła miłości? Jak to leciało? Miłość ci wszystko wypaaaaczyyy... i pośle do kwatery groźnego szaleńca z gołymi rękami.

ocenił(a) film na 7
EineHexe

Dokładnie. (^_^)

EineHexe

A no... Steve Barton. Nie no. W tym przyopadku Raoul to wcale nie jest kluska, ale za to Crawford... br.. Nóż w kieszeni mi się otwiera!
Podam go do sądu za to, że jego 'Music of the night' zniszczyło mi psychikę! Przez niego mam koszmary :P

ocenił(a) film na 7
adsadafwe

A mi się właśnie tylko Music of the Night w jego wykonaniu podoba. Ma dobry falset ^_^ Nie wiem, może mam jakąś dobrą wersję, bo nie beczy jak koza, co zdarza mu się zawsze nader często ^_^ Dajcie spokój, ja nie wiem, czemu Crawford w roli Upiora miałby się komuś podobać (choć osób, które twierdzą, że jest niezastąpiony są zdumiewające ilości), nazwać jego śpiew hipnotyzującym to jak głaskać pod włos jeża ^_^

Antypatyczna

Właściwie Music of the Night to nic w porównaniu z The Point of no return. Straszne! Ja też tego nie rozumiem. Przecież nie potrafi śpiewać! Prawie zawsze beczy jak koza! wrrr...

ocenił(a) film na 9
Antypatyczna

Ja go w ogóle nie lubię, więc wypowiadać się nie będę, bo nie byłoby to obiektywne. Ale Music of the Night było koszmarne, przecież to miało Christine zahipnotyzować, przenieść w świat nocnych marzeń, uwolnić jej duszę, a mi uwolniło tylko stłumiony Ibupromem ból głowy. No ludzie, litości, Crawford się do tej roli nie nadaje. A wspomniane gdzieś niżej Point of no Return to zostawię bez komentarza, bo nie warto klawiatury zużywać...

ocenił(a) film na 9
Antypatyczna

Powiem więcej, niektórzy fani twierdzą że on posiada głos aksamitny. Widocznie moje pojęcie "aksamitności" jest znacząco różne od ichniego...
W każdym razie pan Crawford jest u mnie podpadnięty po kres czasu, za to co zrobił z "Dance of the vampires', a co mu znowu, z wredną przyjemnością, wypomnę. Jeszcze beczanego i rozmamłanego Upiora bym wybaczyła, są inne Upiory, lepsze w końcu. Ale zamordowania TdV... Nigdy.

użytkownik usunięty
EineHexe

A polski Raoul? Marcin Mroziński też go dobrze zagrał, śpiewa też bardzo dobrze wraz z Edytą Krzemień w "O tyle proszę Cię" i też nie był jak filmowy Kluska

ocenił(a) film na 10
Markusowy

Drogi Markusie, film jest tylko kinową wersją scenicznej wersji "Upiora w operze", która jak wszyscy wiedzą była adaptacją, a nie ekranizacją ksiązki. W takiej sytuacji wszytkie twoje argumenty wydają się być bezpodstawne...
Pozdrawiam

Rose_1522

Brightman, Rossum...mnie ogólnie one dwie denerwują. I chyba tylko Edyta Krzemień nie budzi w Sabcinie chęci sięgnięcia po tasak tudzież inne narzędzie zbrodni.
A co do Raoula, to nasuwa mi się takie określenie. Każda ma takiego bohatera na jakiego sobie zasłużył. Kryśka nie zasłużyła na porządnego chłopa z jajami to dostała Kluseczka.
Ale wybacz mi Eriku, ale też głową nie myślałeś. Zakochał się w pierwszym cielęciu ze słowiczym głosikiem to co się dziwić.
Brakuje mi w filmowym Eriku takiego bezczelnego cynizmu Krolocka i pewnego innego książkowego bohatera.

ocenił(a) film na 7
Sabcia

Krzemień! Dla mnie Christine idealna (choć tylko ze słyszenia, bo w teatrze widziałam te dwie pozostałe). Jedyny plus "wspaniałego" przedstawienia TM Roma.

Ale wracając do Raoula...
Cała istota tkwi w tym, na kogo sobie Chris zasłużyła. Patrząc na nią chłodnym okiem to to też jest takie ni to ni owo. Naiwne takie, dziecinne... Ja tam zawsze twierdziłam, że oni się z wicehrabią świetnie dobrali. Niby nie wątpię w siłę miłości Upiora, ale czasami myślę, że gdyby czekała ich razem wspólna przyszłość, to mógł by go szlag trafić. W końcu całe życie nie da się śpiewać piosenek... Znam dziewczynę z... czort wie, skąd ona jest... z Niemiec...? ech, te internetowe znajomości... W każdym razie ona od zawsze twierdzi, że bardzo dobrze się stało, bo Chris sobie na Upiora nie zasłużyła. Co by nie powiedzieć - czasem to się z tym nawet zgadzam.

A co podkusiło Erika, żeby to właśnie w Christine się zakochać?
Musical to romansidło - tam to nieważne, odpowiedzi się nie znajdzie. Książka daje większe pole do popisu. Christine - Szwedka w Paryżu, zamknięta w sobie, sierota; widzę ją w roli osamotnionego odludka, który łazi sobie w wolnych chwilach po Operze, dzięki czemu zna ją tak dobrze. I to mogło właśnie przyciągnąć Upiora. To osamotnienie, bo i on był wyrzutkiem. Najpierw nawiązał z nią kontakt jako Anioł Muzyki, trochę ją pouczył i więź zaczęła się zacieśniać. Szczerze mówiąc, to uważam, że miłość Erika była wyimaginowana. Sam mówił, że chce mieć - jak inni ludzie - rodzinę (inni mają, to ja też chcę). Szukał szczęścia na siłę. Chociaż trudno mu się dziwić.

A mi filmowy Upiór podpadł tym, że też mu charakteru odjęli. Zamiast tego tylko się roztkliwia do Christine... Brakowało mi zwykłego złowieszczego "Mwahahahahahahaha!!!". Tu nawet odrobinki szaleńca nie było :/

ocenił(a) film na 9
Antypatyczna

Edytka Krzemień była moim marzeniem, jak byłam z klasą, niestety trafiłam na Paulinę Janczak. Trudno, zdarza się. Za to jako Raoula miałam Mrozińskiego i byłam nim zachwycona. To też jest niebanalny plus tego przedstawienia, niestety nie równoważy innych "wpadek".

Ja i tak wolę książkę niż film i musical, w powieści Lerouxa się przynajmniej wszystko jasno skończyło, nie został nawet cień wątpliwości. No i był Pers, moja ulubiona, po Eriku, postać... I wicehrabia był taki inny. Z charakterem, nieustępliwy, doszło nawet do tego, że Chris śledził. A w filmie został z tego wszystkiego obdarty. Chamstwo.

Powiem teraz szczerze, że nie cierpię postaci filmowej Christine. rzeczywiście się świetnie z wicehrabią dobrali,ani jedno ani drugie krzty charakteru nie ma. Są tacy... Pospolici, normalni, szarzy? Nie wiem jak to nazwać, ale wiem jedno- pasowali do siebie jak cholera. Mimo wszystko zostaje pewien niesmak i pytanie tłukące się po głowie "Co by było gdyby..."

użytkownik usunięty
Yvette

Ale się nazbierało...
Jak byłam w Romie to też trafiłam na Janczakową - uchowaj Panie, taką Kryśkę to... a wokaliza tradycyjnie skopana, tudzież wypiana, chociaż byłam jak zaczynali grać więc się wszystkim chciało i jeszcze to jakoś wyglądało.
Antypatyczna - zgadzam się! Time to say goodbye - jedyna piosenka nie irytująca mnie w wykonaniu Brightmanowej... nie! sorry, irytuje mnie. Jak łapie te wyższy dźwięki to pieje.
Raoul w musicalu to taka klucha ;P No, nie licząc Bartona, bo on jak by nie patrzeć (w tamtej obsadzie <pfu!>)był jedynym światełkiem na firmamencie. Ale generalnie w filmie irytująca jest scena pędzenia na białym rumaku (na oklep cóż za szpan!) na ratunek swojej ukochanej. Bajeczka ^^
O faktycznie, miło iż ktoś spostrzegł. W filmie Christine to ciele na łące, krztyny charakteru to to ni ma. Na jej obronę aby powiem, że w Past the było dobrze xD Chociaż nie genialnie.

A za tą kontynuację musicalu to ja mam ochotę kogoś powiesić ^^ Tudzież poddać wyrafinowanym torturom.

ocenił(a) film na 7
Yvette

Tak. To, co napisałaś o książce to właśnie jej największe zalety (porównawczo). A największy jej plus to zakończenie. Gdyby tylko zrobili to zakończenie też w musicalu. Boże, jaki świat byłby wtedy piękny! Nie dało by się zrobić sequela...

Filmowa Christine... Jak obejrzałam film po raz pierwszy to myślałam, że jest trafiona w dziesiątkę. W ogóle po pierwszym razie jakoś nie widziałam żadnych wad. Ale później był raz drugi, trzeci, dziesiąty i teraz, pośród wielu innych minusów, widzę bardzo wyraźnie jej grę, a raczej jej brak. Jeśli panna Rossum chce robić karierę aktorską, to powinna nad sobą naprawdę popracować, bo samo otwieranie buzi nie wystarczy ^_^

ocenił(a) film na 9
Antypatyczna

Świat bez sequela... Jak to pięknie brzmi.

użytkownik usunięty
Yvette

No ba.
Emmy śpiewa super, ale marnuje się w popie, czy co to tam jest. Więcej ambicji!
Btw sequela. Wie ktoś jak w końcu z tą premierą(ami) jest?

ocenił(a) film na 7

Ponoć styczeń 2010.

Antypatyczna

Jak to będzie 9 stycznia to osobiście wyciągnę punjaba!!!!!!!!!!

ocenił(a) film na 10
Sabcia

Co..?Co???


jaki...JAKI SEQUEL?!!! o.O

użytkownik usunięty
EinGespenst

Poczytaj na forum, dużo razy było pisane. Wszak bądź razie sequel na podstawie "powieści" - "Upiór Manhattanu"

ocenił(a) film na 9

Mam nadzieję, że mam gdzieś do tego linka, bo to jest tak uroczo kompletnie żenujące i idiotyczne. Włączę sobie do tego Crappiego w Wampirach i będę miała boski wieczór.
A tak poważnie, to wiadomo coś więcej o premierze scenicznej owego dzieła?

ocenił(a) film na 7
Lleleth

Jest już wybrana obsada, więcej nie wiem, ale angielska wikipedia sporo wie ;)

ocenił(a) film na 10
Antypatyczna

A ja sobie pozwolę nieco odstąpić od tematu (wiem, że nie powinnam), ale dodam jeszcze jedną ważną rzecz odnośnie Kryśki książkowej.
Otóż jeżeli mnie pamięć nie myli to gdzieś w czasie jej rozmowy z szanownym wicehrabią, książę z bajki rzucił jej pytanie, którego sens (ni mniej, ni więcej) czy wybrałaby Upiora, gdyby Bóg nie poskąpił mu zewnętrznych walorów. Ona natomiast wymijająco stwierdziła, że nie ma jej pytać, bo trzyma to jako sekret na dnie swej duszy, w najgłębszych zakamarkach umysłu. Dowód na to, że Kryśka to bardzo tolerancyjna nie była.
(Mam nadzieję, że nie wybiłam zbytnio z rytmu).

Pozdrawiam

użytkownik usunięty
sarana

Tak, zgadza się, było.
Cóż, wychodzi na to, że Krysia była typową trzepiotką patrzącą tylko na walory zewnętrzne, których Upiór nie posiadał, posiadał za to Raoul.

ocenił(a) film na 9
Antypatyczna

Jako że premiera ma się odbyć w trzech miastach jednocześnie, to jest w Londynie, Szanghaju i Toronto (bo Broadway nie chce kota w worku, woli wytestować dzieło w Kanadzie) obsady będą trzy. Na razie wiadomo tyle, że jednym Upiorem bedzie Ramin Karimloo, dobry aktor i wokalista, ale jak na starszego o 10 lat (a więc niemłodego) Upiora z sequelu wybór zaskakujący, jako że liczy sobie lat 31. Na Krychundę wybrano Sierrę Boggess, która krychundowała w oryginale, w Las Vegas, a odznacza się tym że łyka dźwięki całkiem tak samo jak pani Brightman. Raulować będzie John Barrowman, o jedenaście lat od Ramina starszy (ponownie: oryginalny wybór), a Meg zagra Summer Strallen.

ocenił(a) film na 9
EineHexe

E, szkoda, że nie na Broadwayu. Tam zawsze robią takie superprodukcje :).

użytkownik usunięty
Lleleth

Dance of the vampires na przykład.
-----
Ciekawam czy Crappi dochrapie się ponownie roli Upiora xD