Super widowisko!
Najbardziej podobały mi się:
1) Scena z piosenką "Point of no return" scenografia, gra aktorów. Dla mnie ekstra. Spójrzcie na minę Roula kiedy Christine śpiewa o rozkwitającym pąku... Nawet na twarzy upiora oprócz pożądania maluje się zdziwienie tym jej lubieżnym tonem...
2)Głos upiora. Cudowny głęboki, aksamitny, nikt nie oprze się takiemu aniołowi...
Minusy to:
1) Sceny z przyszłości (paradoksalnie czarno-białe)- całkowicie bezwartościowe. Nie wnoszące nic ciekawego. Przygnębiające dłużyzny.
2)Typowa dla filmów akcji scena podwodnej walki (o oddech) Roula - ni przypiął ni przyłatał do reszty filmu. Ciekawe po co ktoś umieścił pokrętło podnoszące kraty pod wodą? Tylko po to żeby bohater się uratował się w najbanalniejszy z mozliwych sposób.
3)Uzewnętrznienie uczuć upiora. Denerwuje mnie, że każdą wypowiedź skierowaną do tej dziewczyny kończy błagalnym "Christine, Christine...". To takie poniżające. Wolałabym żeby spojrzał wymownie. Wolałabym upiora z godnością. Który walczy o ukochaną, namawia ją do "surrender to your darkest dreams" a wymięka dopiero po jej pocałunku...
Hmm... Wydaje mi się że taki był w ROMIE :)
Co? A gdzieżeś Ty słyszała te błagalne "Christine, Christine..."? Padlo bodaj tylko raz, mianowicie w scenie na dachu, kiedy to Christine opowiadała Raoulowi że była w leżu Upiora. I po kryśkowej kwestii "Yet in his eyes all the sadness of the world... Those pleading eyes that both threaten and adore..." Upiór w ciemnym katku sobie jęknął "Christine, Christine...". Innych momentów sobie nie przypominam.
Co się zaś tyczy wymownych spojrzeń to tych Upiorowi nie brakło, we wszelkich możliwych odcieniach emocji. Były i uwodzicielskie w "Music o the night", i gniewne (you little prying Pandora! Damn you!), i pełne namiętności ("Point of no return"), i pełne miłości, i bezbronne, i przepojone bólem... Do wyboru, do koloru.
I na pewno Upiór Butlerowski nie był rozmamłany, co to to nie! Nie cierpię jojczących Upiorów, dlatego właśnie nigdy nie przypadła mi do gustu interpretacja Crawforda. A Filmowy Upiór był właśnie taki akurat: odpowiednio gniewny, odpowiednio czuły, odpowiednio dumny i odpowiednio bezbronny.
Niegrzeczny ton jakim mi odpowiadasz i przejaskrawianie mojej wypowiedzi sprawiają że nie mam ochoty na dyskusję z tobą.
Pardonnez-moi, Madame, ale w którym momencie jestem niegrzeczna? I mogłabyś zacytować ten fragment mojego postu w którym dokonuję przejaskrawienia Twojej wypowiedzi? Sama napisałaś że Upiór każdą wypowiedź skierowaną do Christine kończyl jękliwym "Christine, Christine" to co tu jeszcze jest do przejaskrawiania?
Niedawno oglądałam i też drażniły mnie te pątnicze jęki. Na pewno można je było usłyszeć w scenie po pierwszym zdjęciu maski, tuż przed ucieczką w finale „Don Juana" i gdy Upiór ciągnie Christine do swojej kryjówki.
Aktor grający Upiora, rzeczywiście świetnie pokazywał jego uczucia, więc spokojnie mógłby zastąpić kompromitujące kwestie wymownymi spojrzeniami.
Myślę, że film jest nierówny. Sceny porywające i dopracowane (np.: wieszanie żyrandola, maskarada) są przerywane wtórnymi, nudnymi i nie pasującymi do klimatu „Upiora…” (np.: Raul, niczym Indiana Jones walczący z wodą i kratami :/, czy nużące czarno-białe kawałki). Nie podobała mi się też jazda kamery, ale to taki szczegół :P Ten film mógł być genialny, ale przez takie wpadki pozostaje jedynie dobry.
Nie mogę też zapomnieć o najgorszej scenie w całym filmie: Upiór śpiewający do małpki.
Jak brzydkie, wyrośnięte dziecko. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to jakaś ohydna parodia „Dzwonnika z Notre Dame” Cała aura tajemniczości, cała sympatia jaką czułam do głównego bohatera zmieniły się w litość. Ot, smutny człowieczek zamknięty w swoim wyimaginowanym światku.
Wiedźmo, jakiż to upiór może być jeszcze bardziej „jojczący” niż ten, którego widzieliśmy u Schumachera?
Po pierwszym zdjeciu maski Upiór ryczał jak ranny łoś:
Damn you! You little prying Pandora!
You little demon! Is this what you wanted to see?
Curse you! You little lying Delilah!
You little viper! Now you cannot ever be free!
Damn you!
Curse you!
Stranger than you dreamt it
Can you even dare to look?
Or bear to think of me?
This loathsome gargoyle who burns in hell,
but secretly, yearns for heaven,
secretly, secretly ... But, Christine,
fear can turn to love
You'll learn to see, to find the man behind the monster,
this repulsive carcass ... who seems a beast,
but secretly, dreams of beauty,
Secretly, secretly ... Oh, Christine ...
Zwraca się do niej, próbuje ja do siebie przekonać, cóż więc w tym dziwnego że używa jej imienia?
Przed ucieczką w finale "Don Juana" nie jojczał tylko płomiennie wyznawał jej miłość ("Christine, that's all I ask of...!").
A potem, w lochach, całkiem logicznie, Upior z furią, żalem i bólem w głosie pyta "Christine, why..?!" Nie odebrałam tego jak jojczenia, raczej jak gniewny i bolesny okrzyk, całkiem uzasadniony w tej sytuacji. On jej tu serce składa u stop a ona go publicznie upokarza, kto by nie jeknął z głębi trzewi w takich okolicznościach?
Lubie podyskutować o filmie i przy okazji też rozwiać wszystkie wątpliwości:P Ale jak ona go publicznie upokarza? w jaki sposób? zdejmując maskę? A nie zrobiła ona tego dla jego dobra żeby uciekł jak pisałaś w swojej późniejszej wypowiedzi. No i oczywiście zgadzam sie z tym że Upiór nie jojczał ani nie jęczał, aktor świetnie zagrał głównego bohatera:P
Zgadza się, miała dobre intencje, ale Upior wystawiony swą ułomną facjatą przed pelną ludzi widownię musiał poczuc się upokorzony, a moze i trauma z dzeciństwa, kiedy go wystawiano w obwoźnej menażerii, mu się przypomniała.
A jeszcze mam pytanie:) bo widzę, że sie świetnie w tym orientujesz:P tak właściwie po co Raoul kupił pozytywkę z małpką i postawił na grobie Christine?
Albowiem, za życia, droga wicehrabina czesto ową pozytywke wspominała, zdaje się. Tak przynajmniej wynika z tego co Raoul sobie pomyślał gdy ją (małpkę, nie Christine) nabył:
A collector's piece indeed . . . every detail exactly as she said . . .
She often spoke of you, my friend ....Your velvet lining, and your figurine of lead...
Will you still play, when all the rest of us are dead?
Natomiast scena z Upiorem przyglądającym się pozytywce i śpiewającym "Masquerade..." jest dla mnie jedną z najukochańszych. Gerard na szczytach swoich możliwości, robi tak niewiele, w zasadzie siedzi tylko i cichutko spiewa, a jednak pokazuje wszystko to czego w duszy Upiora nie zdołala jeszcze skazic nienawiść. Upiór jest w tym momencie tak bardzo bezbronny, kruchy i emocjonalnie obnażony... Ech.
Najbardziej jojczącym Upiorem jest ten zagrany przez Crawforda. W scenie na dachu Opery Crawford nad ta nieszczęsną różą kwiczy, piszczy, smarcze i wyrzeka jak zawodowa płaczka przez dobre pięć minut... Ale Crawford ma tak w każdej roli, tam gdzie ma byc mocno i po męsku jemu wychodzi letnia kaszka manna na mleku. Tak wlaśnie spsuł śmiertelnie "Taniec wampirów".
To porównanie uwielbiam zwłaszcza:
http://www.youtube.com/watch?v=0sLwiQTcSqY
Drapieżnie seksowny Borchert, charyzmatyczny Tarte, potężny Barton i idiotyczny Crawford...
Powiem że mnie generalnie film nie przypadł specjalnie do gustu, ale co do czarno białych fragmentów to one podobały mi sie najbardziej, zwłaszcza genialnie techniczne zrobione przejścia z szarości w kolor poprzez jakiś konkretny przedmiot - choćby na samym początku wznoszący się żyrandol.
A co do upiora, była to dla mnie jedyna wyrazista postać, i zgadzam się z wcześniejszymi wypowiedziami, że odpowiednio groźny, dumny itp itd...
Och, scena z wznoszącym się żyrandolem który ożywia martwą operę i przywraca jej dawną świetność jest po prostu genialna.
Patricka Wilsona i Emmy Rossum występujących na żywo da się znaleźć na youtube. Można tam też znaleźć fragmenty filmu z planu "P.S. I love you" w których Gerard śpiewa, rownież zupełnie na żywo, udowadniając że ma całkiem niezłe kwalifikacje na rockmana (aczkolwiek to co działoby się na widowni przypominałoby chyba te sceny histeryczne z występów Franka Sinatry czy Beatlesów, czyli panienki tryskające strumieniem łez, wyjące w ekstazie, drące włosy z głowy i odzież na sobie, oraz obrzucające idola rozmaitymi elementami garderoby ;) )
Bardzo lubię cały film, ale jest jedna rzecz, która mi się nie podoba... Gdy Christine jedzie na cmentarz (swoją drogą to Raoul jest naprawdę ogarnięty- ma jej pilnować a śpi tak twardo, że ewentualni napastnicy by go wynieśli a ten by się nie skapnął) i jest scena walki między Upiorem a Raoulem to pada jedno kretyńskie zdanie "Raoul! Nie tak!" zawsze wtedy pytam "A jak?". Że on nie powinien zginąć w ten sposób? To dlaczego Christine chciała, żeby był zastrzelony przez strażników (po coś mu chyba ściągnęła tę maskę...)
To znaczy, ja mam caly czas wrażenie że Christine chciala żeby ktoś jakoś Upiora powstrzymal, ale nie chciała żeby ktoś go zabił. I zwroć uwagę że podczas "Don Juana" Raoul, Andre i Firmin połapali się że zamiast Piangiego wszedl Upior, co zresztą nie było trudne, bo kto by uwierzyl że Ubaldo w pięć minut urósł o pół metra, zrzucil pół kwintala wagi i zmienił kompletnie głos? ;) Christine wiedziała że Upiór jest cokolwiek drażliwy na punkcie swojego wyglądu i nie chcialby wystąpic bez maski przed tak liczną widownią, więc mu tę maskę zdjęła, po to żeby uciekł i przestał się wreszcie wystawiać na strzał. Nie przewidziala tylko tego że Upior, uciekając, zabierze ja z sobą.
Lubię z kimś czasem obgadać swoje wątpliwości bo to zależy od interpretacji, rozwiewasz moje wątpliwości:)
Teraz: kiedy Christine zmienia swoje sukienki? Gdy jedzie na cmentarz wychodzi w białej koszuli nocnej, okrywa się na dole czarną peleryną i nagle ma czarną sukienkę. To samo po don Juanie, ma sukienkę czarno-biało-beżową, Upiór ją porywa na dół i nagle ma białą z tego stojaka.
A propo tej piosenki "No one would listen" to wsłuchałam się dokładnie i ten motyw znalazłam narazie w dwóch miejscach- jak podczas maskarady pojawia się upiór, podaje wskazówki odnośnie don Juana, zapada kompletna cisza i pyta Christine, czy duma pozwoli jej wrócić do mistrza, wtedy Christine zbliża się do niego i jest ten motyw, tuż przed tym, jak Eric zrywa jej pierścionek zaręczynowy. Drugi raz jak Raoul stawia pozytywkę na grobie Christine.
A no jeszcze, byłabym zapomniała- kilka dowodów na to, że Raoul to pajac:
-przyjechał powozem z białymi końmi, stojąc. Do czegoś takiego to chyba posunąłby się tylko on... zajechał w prawdziwie gejowskim stylu,
-zapomniał kupić kwiaty dla Christine więc bierze w ostatniej chwili od jednego z dyrektorów,
-olał to, co mówiła Christine o aniele muzyki "Nie wątpię. A teraz na kolację" (tylko żarcie mu w głowie),
-skoro słyszał męskie głosy w garderobie Christine i bał się o nią to czemu nie wyważył drzwi?
-na bal maskowy przebrał się za geja ze złamaną ręką (tak to wyglądało gdyż lewej nie włożył w rękaw;)
-jak Upiór schodził po schodach to Raoul pobiegł po szablę a potem, jak wracał to wyglądał jakby wyszedł z wc i zapinał pasek od spodni;D
-zaspał choć miał pilnować Christine,
-jakim cudem dojechał drugi na cmentarz? Albo się zgubił albo z tego wszystkiego mu poszło oczko w rajstopach i musiał wrócić się i zmienić...
Jeszcze jak spada żyrandol to wydaje dziwny dźwięk, takie "noch!":)
Christine, puknij się w głowę...:)
Aaaaa, to jak zbył Christine przy tej rozmowie w garderobie naprawdę mnie wkurzyło. Ona mu się zwierzyla z sekretu a on ją olał. Zlekceważył. Arrrgh.
Co do kwiatów - Raoul nie zapomniał, on po prostu nie miał pojęcia, że tam jest Christine, bo i skąd. Dowiedział się dopiero, kiedy poznał ją na scenie. A wtedy mógł już nie mieć jak zdobyć kwiatów.
Gdy jedzie na cmentarz najpierw w koszuli nocnej wychodzi opłacić dorożkaża, a potem wraca się ubrać, dzięki czemu Upior zyskuje chwilę na znokautowanie woźnicy. I wychodzi drugi raz w czarnej kiecce i czarnej pelerynie.
Natomiast jesli chodzi o ślubną kieckę z manekina to najpierw Christine z Upiorem zjeżdżają na linie ze sceny i biegną przez lochy, potem kamera pokazuje pandemonium w operze i moczenie Raoula, a potem widzimy Christine wylaniającą się z okolic sypialni Upiora w slubnej kiecce. Co oznacza że gdy Raoul tupał po schodach i bulgotał, Erik i Kryśka dotarli do leża gdzie Christine, na żądanie Upiora przebrala się w suknię z manekina.
Witam :) Pozwólcie że się wtrącę ;)
Raoul owszem - pajac i w ogóle szkoda gadać, popieram was. (nieźle się uśmiałam czytając post w którym ktoś od myślników wymienia wszystkie "Dowody" :P)
Ale nie uważacie że Kryśka jest jego warta? :P Oglądam film już któryś raz i za każdym razem ta postać irytuje mnie tak samo. Taka... chorągiewka xD Jest z Raoulem to robi do niego maślane oczy, pojawi się Upiór - ślini się do niego xP Odnoszę wrażenie, że sama do końca nie wie czego chce :P Taka mała, głupiutka, słodka dziewczynka xP
Upiór zasługiwał na kogoś lepsiejszego i mądrzejszego i w ogóle na jego poziomie xP
Chantal, zgadzam się, też mnie nieraz irytuje. Przekładana z rąk do rąk niczym kłoda drewna. Też uważam, że nie warta tego geniusza
A no i znalazłam coś, co was pocieszy, miłe panie- Gerard Butler jara 60 fajek dziennie. To chyba zapala jednego od drugiego... W każdym razie wyobraźcie sobie jego pocałunek- język jak papier ścierny, tytoniowy posmak no i oddech.
Ten koleś pewnie zawsze ma przy sobie wagon fajek:)
No i cooo... To aktor jara, Upiór na pewno nie palił xP I codziennie mył ząbki i w ogóle! xP Kurczę, kuurczę, też bym chciała mieć takiego Upiora... xD Chociaż Raoul też by mógł w ostateczności być...
Faktycznie ona potrafiła zirytować:P mogła się w końcu na któregoś zdecydować;P a ja tak sobie myślę, którego tak naprawdę kochała..bo jednak te słowa z piosenki miłość jedna tak jak życie jedno były po coś:P
Raczej nikogo xP Też tutaj gdzieś już pisało - była młoda i "pierwszy raz na oczy faceta zobaczyła" xP A że oboje byli całkiem, całkiem... xP Ale na pewno później była szczęśliwa :P
A ja głupia się łudziłam że może Upiora:P tylko bała się, że znowu zacznie mordować czy coś takiego:P jeny ile to ja bym dała za takiego sexy upiora;D
Ehh... *Wzdycha nostalgicznie, spoglądając w okno i smętnie kiwa głową* Takie rzeczy to tylko w erze...eeee... znaczy sie w filmach xP W naszych czasach takich facetów nie uświadczysz... xP
może nie na temat ale spójrzcie co jest w necie:
http://www.gutenberg.org/etext/175
za free można przeczytać oryginalną książkę "Upiór w Operze":)
Ale w bibliotece nie usiądziesz z kanapką z keczapem i mając na sobie tylko gacie (znaczy, być może w gaciach możesz iść ale zapewne tylko raz)
Po polsku- żaden argument, właśnie o wiele lepiej po angielsku!
Chyba myślisz o czytelni. Biblioteka działa w ten sposób, że pożyczas książkę i czytasz ją sobie w domu, tak jak ci wygodnie. Natomiast książkę znalezioną w internecie można albo czytać z monitora, co jest cokolwiek niewygodne, albo wydrukować, zużywając ogromną ilość papieru i tuszu.
No właśnie, Gato z ust mi to wyjęłaś :P Czytanie z monitora TAKICH partii tekstu to ZŁO xP
No i osobiście nie lubię sie maltretować z angielskimi tekstami - niby rozumiem, niby wszystko ok, ale cały czas mam wrażenie że jakieś smaczki czy inne "drugie dna" mi uciekają :P
Ja nawet wolę po angielsku, ale wtedy, kiedy angielski tekst jest tym oryginalnym, ewentualnie wiem skądś, że angielskie tłumaczenie jest lepsze od polskiego. W innych wypadkach nie robi mi różnicy... aczkolwiek zawsze można przeczytać i po polsku, i po angielsku :) (w przypadku "Upiora" czytałam póki co dwa tłumaczenia polskie i dwa angielskie)
Ja napisałam "dorożkaża"??? O rany. O matko. o Bogowie!!!
Dorożkarza. Dorożkarza. Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dor ożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożk arza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarz a.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.D orożkarza.Dorożkarza.Dorożkarza.
Zdarza się najlepszym ;)Przejrzyj temat "Kogo wolicie?" czy jakoś tak, tam są ładniejsze kfiatki ;)