Szykowałam się na coś więcej, widząc tak wysoką ocenę. Średnio ciekawa fabuła, zbyt rozciągnięta, śpiew Carlotty drażniący. W porównaniu do "Moulin Rouge" i "Chicago" wypada znacznie gorzej. Moja ocena to ok.4-5/10. Podniósł ją zdecydowanie za ładny głos głównej bohaterki i gra Butlera.
Już wyjaśniam. W sequelu pojawia się dziecię Krysi, którego tatusiem ma być Upiór. Jak bym nie kombinowała, wychodzi mi, że Upiór albo ryćkał nieprzytomną, albo też kwiat dziewictwa krysinego zerwał siłą i przemocą fizyczną.
Faken. To jest jakiś sequel?
Do tyłu jestem chyba trochę, ale teraz mówimy o Upiorze w Operze - filmie/musicalu czy Upiorze z Opery - książce? Bo zapoznana jestem i z jednym i drugim i na serio nie pamiętam zupełnie nic w guście 'rozmnażania na siłę'. :P
Mówimy o musicalu, sztuce teatralnej. Autor "Upiora..." Andrew Lloyd Weber pichci właśnie sequel, chociaż utrzymuje, że tej sztuki, będacej ciągiem dalszym, wcale nie należy nazywać sequelem. Aaabsolutnie.
Prawda jest taka, że musical to specyficzny rodzaj filmu i nie każdemu przypada do gustu. Jednakże mogę powiedzieć, że jak nie lubiłam pana Gerarda tak w tym filmie zwalił mnie z nóg. Do tego mogę dodać świetną grę aktorów oraz co najistotniejsze w tym wszystkim- muzykę. Muzykę, która nie po raz pierwszy zwaliła mnie z nóg.
Prawda jest taka, że musical to specyficzny rodzaj filmu i nie każdemu przypada do gustu. Jednakże mogę powiedzieć, że jak nie lubiłam pana Gerarda tak w tym filmie zwalił mnie z nóg. Do tego mogę dodać świetną grę aktorów oraz co najistotniejsze w tym wszystkim- muzykę. Muzykę, która nie po raz pierwszy sprawiła, że ugięły się pode mną kolana.
Musical to rodzaj sztuki teatralnej, która to raczej jest ekranizowana, nie na odwrót.
zawsze może być też musical filmowy, niekoniecznie stworzony na podstawie sztuki teatralnej