Czego po tym filmie oczekiwali ludzie, którzy dają mu tak beznadziejnie niskie noty. To „typowe” dzieło del Toro, jeżeli ktoś nie lubi takiej atmosfery, to wiadomo, że mu się nie spodoba, ale raczej większość wie, jakie filmy robi ten reżyser.
Moim zdaniem produkcja jest po prostu świetna, jeden z lepszych horrorów tego roku, to na pewno. Klimatem, wyglądem zjaw, jedną z lokalizacji i backstory antagonistki bardzo przypomina „Crimson Peak”. Mnie urzekły zwłaszcza te widma, no one były po prostu wspaniałe, mistrzostwo gatunku. Szczególnie mara spuchniętej kobiety — miała w sobie coś niesamowicie niepokojącego, ale strach na wróble też był cudowny, ten jego sposób poruszania się i to, jak zabił Tommy’ego... ta scena to był chyba pierwszy raz, kiedy poczułam się w kinie naprawdę niekomfortowo. Brr. A ten poskręcany stwór, który polował na Ramona? Wygląd jego twarzy i to, że się odzywał trochę rozrzedziły roztaczaną przez niego aurę grozy, ale samo ciało wraz ze stylem chodu nieodparcie przywodziły mi na myśl potwory z mojego ukochanego „Silent Hill”.
Do tego jeszcze XIX wiek, w tym filmie jest prawie wszystko, co kocham.
W sumie nie wiem, co więcej jeszcze mogę napisać, fabuła odkrywcza nie jest, ale przyjemna, horrory o grupce młodzieży powracają pełną parą. Przyszłam tu głównie oddać honory i pozachwycać się zjawami, bo rzadko się teraz spotyka w kinie taki typ straszydeł, przed którymi lęk opiera się na jakimś irracjonalnym, pierwotnym niepokoju, a ja to uwielbiam, gdyż jako jeden z nielicznych zabiegów mających na celu przerazić widza działa też na mnie. Wyglądały fenomenalnie, czekam na więcej podobnych.
PS: Mógłby mi ktoś przybliżyć — jeżeli takowa istnieje — genezę potwora, którego nazwa została przetłumaczona na „ciastny związ”? Zainteresowało mnie to niezwykle, nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszałam. Istnieje taka legenda?