Film Liebermana rozbija się na dwie części o zupełnie odmiennej stylistyce.

Pół filmu oscyluje obok kryminału, w którym grupka przyjaciół po zniknięciu w dziwnych okolicznościach swego przyjaciela, zwala wszystko na ingerencję obcych przybyszów. Mówią prawdę, a może wymyślili to, bo sami mają do czynienia z jego zniknięciem? Owe napięcie, tajemnicę i zręczne wodzenie widza za nos udaje się utrzymać mniej więcej do połowy seansu, później zaczyna się już ta druga, gorsza część.
Gorsza, bo mimo znakomitych, niesamowicie klimatycznych obrazów z gatunku kina sci-fi, brnie w proste i jednoznaczne rozwiązanie fabularne, które już rozmywa wszelkie domysły i niepewność (a przecież wizję uprowadzenia można było nakreślić jako jeden z możliwych wariantów zdarzenia, pozostawiając lukę na inne wersje).

Fani „X-Files” (do których się zaliczam) powinni być świetnymi obrazami spotkania z Obcą cywilizacją zachwyceni, reszta może marudzić. Mi w każdym razie, w większości, się podobało…

Moja ocena - 6/10