"Utalentowany pan Ripley" odkrywa nowe talenty jego twórców. Potwierdza styl reżysera Anthony'ego Minghella, daje możliwość rozwinięcia skrzydeł aktorom: na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Matt Damon, a tuż za nim Jude Law, Gwyneth Paltrow (której z reguły nie lubię, jednak tym filmem zmieniła moje nastawienie z "negatywnego" na "obiekt rokujący nadzieje" - zwłaszcza w tej granatowej kreacji w operze :))) czy w niewielkim, ale jakże subtelnym stopniu Cate Blanchett. Dodatkowo należy dodać malownicze, a dokładniej pastelowe zdjęcia Rzymu, Wenecji czy Nowego Jorku z początku.
Sam film poprzez stonowaną i konsekwentną forme opowiada historię młodego, samotnego człowieka, który chce być dostrzegany i doceniany. W wyniku niezliczonych przypadków i zbiegów okoliczności ma szanse urzeczywistnić swoje podświadome marzenia - zresztą, marzenia każdego człowieka. Czy jednak jest przygotowany na przyjęcie konsekwencji swoich czynów...???
Matt Damon pokazał wreszcie na co go stać wspólnie z Judem Law jako egoista i człowiek zepsuty pieniędzmi swego ojca. I na nich właściwie kończy się popis dobrego aktorstwa. Gwyneth Paltrow dubluje swoją postać z "Morderstwa doskonałego" gdzie również zagrała osóbke niewyraźnie naszkicowaną - w "...Ripleyu" nie do końca wiadomo czy jest podobnie jak Dickie egoistyczną snobką czy jednak pisarką z duszą i ambicjami arytystycznymi. Juz lepiej od niej wypadła Cate Blanchett, która swoją rólką odwraca od głównego wątku "trójkąta" i jest powiewiem świeżości dla fabuły filmu.
Tak więc "Utalentowany pan Ripley" to dobra pozycja dla fanów kina z pod znaku: "Egzystencjalność jednostki". Gorąco polecam.