Idąc do kina spodziewałem się czegoś na poziomie komedii romantycznych z Karolakiem. Na szczęście było to jednak coś innego, ale czy mógłbym nazwać to czymś dobrym? Szczerze powiedziawszy to nie wiem, mam tutaj mieszane odczucia.
Do plusów na pewno zaliczyłbym obsadę, przede wszystkim tę starszą. Weterani tacy jak Marta Lipińska czy Teresa Lipowska potrafili zagrać swoje postacie tak bym poczuł do nich sympatię i to pomimo tego, że wszyscy pensjonariusze Happy Endu mieli po jednej cesze, która ich definiowała. Chyba tylko Cezarego Żaka dałbym na minus z tego pokolenia. Tak, też jestem w szoku, ale cóż, on ewidentnie męczył się swoją rolą, która była nijaka i naiwna.
Młodsza obsada sumarycznie wypadła zdecydowanie gorzej, acz zaskakująco dobrze Zosia, chociaż jak wszyscy wiemy z dziecięcymi aktorami bywa różnie. A tutaj proszę, poradziła sobie lepiej od swojego filmowego ojca, w którego wcielał się Antoni Pawlicki. Ja nie wiem jak można mieć już tyle ról bad boyów na koncie i nadal nie umieć ich grać XD On tu normalnie wypadł jak bandzior ze szkolnego teatrzyku. Chociaż i tak lepiej od swojego ekranowego "rywala", tj. posterunkowego Drewno. Mikołaj, wnuczka i mama Zosi jakoś wybitnie, ale zostali zagrani całkiem dobrze. Jeszcze mógłbym wspomnieć o Aldonie (?). Co prawda pojawiła się tylko w jednej scenie, ale była tak stereotypowa, że zdążyła zdobyć moją antypatię.
Co jeszcze? Kilka żartów, głównie sytuacyjnych, im się udało. Głównie te dotyczące młodej obsady, bo na seniorów Ilona Łepkowska miała dziwny pomysł. Rozumiem takie archetypy jak dewotka czy stary zbok, ale bojownicza buddystka, emerytowana inżynier budowy (czyt. "staruszka, która powtarza «ja pie***lę»") czy Elenora, która "się udaje"? Co to w ogóle ma być? I dlaczego jej osobowość jest taka histroniczna? Starostecka dostała rolę po znajomości, ale scenarzystce skończyły się pomysły i wymyśliła jej postać odpalając jakiś dziwaczny generator osobowości NPC-ów w RPG-u?
A skoro o niej mowa to Łepkowska chyba straciła umiejętność pisania skryptów. Pomijam, że trzy w dużej mierze rozdzielne wątki to kiepski pomysł, bo tak zdaje się, że było w książce, ale w tym filmie wiele rzeczy w tym filmie nie wynika z niczego. Na przykład Zosia postanawia uciec z domu żeby... kupić Mamie prezent XD Fajnie, że scenariusz nam sygnalizował, że to dla niej jakkolwiek ważne. A ten policjant to był lokalnym aniołem stróżem, że zawsze pojawiał się kiedy był potrzebny? Czy po prostu stalkerem? Ech, Ilona. Jesteś w branży dłużej niż ja żyję, dlaczego zaczęłaś robić takie szkolne wręcz błędy?