jak autor książki mógł dopuścić do takiej profanacji, do puszczenia do kin takiego g*wna?
Napisane jest na plakacie: "ekranizacja bestsellerowego kryminału". Reżyser ma prawo do głębokiej reinterpretacji w czasie adaptacji, ale wtedy trzeba się odciąć od pierwowzoru, a nie udawać, że się go "ekranizowało", bo książka i film są powiązane w niewielkim stopniu.
A co ma reżyser do plakatu? Plakat to działka dystrybutora.
Poza tym w napisach do filmu wyraźnie podano "na motywach". I te motywy tu są.
Jak dla mnie to po prostu dobry film.
A książka to osobny byt, też zresztą dobry, może nawet lepszy. Ale tu oceniam film. Film jako samodzielny byt.
Marketing jest integralną częścią tego, z czym jako widz mam do czynienia, więc deklaracja z plakatu jest istotna. Natomiast "na motywach" faktycznie jest stwierdzeniem adekwatnym. Do roboty filmowej nic nie mam, bo faktycznie film jest solidny. Być może właśnie w marketingu tkwi problem i dystrybutor sugerował, coś czym ten film nie jest.