Kobieta planuje zbrodnie do najdrobniejszych szczegółów, trzyma spermę w lodówce kilka dni, a młotka nie umyła czy nie wyrzuciła? To się kupy nie trzyma. Z zimną krwią zabija blondynę, a narzędzie zbrodni tak sobie zostawia w skrzynce z narzędziami?
Też zwróciłem na to uwagę. Ale ma to sens. Szklanka z jego paluchami, jego nasienie, jego młotek z krwią i włosem ofiary w jego skrzynce. Zona chciała by został za to ukarany. Potem jednak zmienila zdanie. Stał się cud. O młotku zapomniała. Jakby znalazł go policjant, Sawicz w zależności gdzie było morderstwo być może usiadł by nawet na krzesło. Albo jego żona, gdyby się przyznała. Ale policjant nie zauwazyl czerwonego młotka.
Żona w swojej spowiedzi wspomina, że „musi zrobić to tak, żeby jej mąż mógł oficjalnie uznać że sprawa jest nie do rozwikłania” i „zostawi mężowi parę wskazówek, a kiedy ten odkryje kto zabił, morderstwo trafi między inne, niewyjaśnione sprawy…. Ale mąż będzie odtąd wiedział, że to ona”
Argumentacja iście szalona i niedorzeczna, nawet jak na kobietę w depresji, planującą samobójstwo.
Zostawiła dowód w postaci młotka de facto dla męża, jednocześnie wrabiając go inaczej (szklanka i sperma). A gdy w końcu zdała sobie sprawę podczas procesu, że go pogrąża sama chciała się przyznać.
Poza tym jednym, film świetny.