...którego pozytywną wartość wzwyż wyznacza się na podstawie jak największej ilości nadinterpretacji i ukrytych den widocznych jedynie dla tzw. nielicznych koneserów kina oraz w którym sam autor nie wie o co mu dokładnie chodziło będącym jednocześnie dziełem z cyklu "Słowacki wielkim poetą był?" tudzież "jak zachwyca, skoro nie zachwyca"?
Dokładnie. Dosłowna warstwa to film klasy C, który już po 80 razy widzieliśmy. Do tego specjalnie długie ujęcia i inne te bajery stosuje autor, żeby przekonać, jak jego film jest ekstra.
Fakt faktem, że gdyby "Drive" nie odniósł jako takiego sukcesu, to nikt by się tym obrazem nie zainteresował.
No wlasnie wg. mnie Drive nie byl niczym niezwyklym, a jak sam powiedziales rezyser stosuje bajer dluzyzny zeby przekonac nas o wartosci swojego dziela.
Dlatego sie pytam, bo nie wiem czy warto tracic czas na filmy stosujace podobne sztuczki.
Tutaj jeszcze perfidniej stosuje te sztuczki. W kwestiach realizacyjnych to bardzo podobne filmy, tylko "drive" ma lepszą ścieżkę dźwiękową. Zresztą już na zwiastunie widać kiepskie dialogi, straszny patos i takie jakby to określić... pozerstwo.
Ja się zainteresowałem za sprawą Bronsona.
Te długie ujęcia to raczej jedna z młodzieńczych inspiracji Refna filmami Tarkowsiego - co dla osób, które widziały filmy tego drugiego, powinno się rzucić w oczy od razu. Sam NWR w jednym z wywiadów, wspomina swojego rosyjskiego mistrza.
Szacunek dla Refna, ze miał odwagę w dzisiejszych czasach taki film pokazać. Zwłaszcza teraz gdy Drive zyskał komercyjny sukces, jego filmy zostaną bardziej prześwietlone i Valhalla Rising, stanie się dla jednych koronnym argumentem na geniusz reżysera, a dla drugich przerostem formy nad treścią.
Mi nazwisko Tarkowski absolutnie nic nie mówi. Za młody jestem, żeby znać jego twórczość. Szkoda, że nie robił takich długich ujęć jak Kubrick w "Full Metal Jacket" czy "Mechanicznej Pomarańczy", tam to przynajmniej coś się działo na ekranie albo narracja z offu ciekawa się pojawiała. A napięcia jak u Sergio Leone też nie budowały te dłużyzny, nie mówiąc o tym, że fajnej muzyki zabrakło.
Ale oczywiście na pewno, w jakimś sensie trzeba być odważnym, żeby pokazać taki kiepski film.
To dokładnie taki film, ale jak sobie dobrze popijesz to na pewno zrozumiesz co autor miał na myśli i dasz 10/10 nawet nie wiedząc dlaczego a praca kamery w tym filmie to karuzela bezsensownych ujęć