Klaustrofobiczna atmosfera towarzyszy od początku do końca. Film pokazuje nam perspektywę okrutnego człowieka popchniętego w to okrucieństwo przez innych ludzi. Jednooki jest traktowany jako narzędzie i to jeszcze bardziej wpycha widza w poczucie beznadziei. Do tego ścieżka dźwiękowa która przypomina mi trochę tą z "Truposza" skomponowaną przez Neila Younga. Cały klimat jest w zasadzie bardzo podobny do filmu Jarmuscha i jest to bardzo dobry acid western, mimo że taki trochę ukryty pod przykrywką czy też skórą wikingów.