Zrobić taki właśnie film. Całe kulisy to parę zbitych z badyli klatek i drewniana używana
łódź (klatki po 25 USD za sztukę, łódź 250 USD). Wypożyczyć trochę średniowiecznej
broni i ciuszków (250 USD) i opłacić statystów. Żeby nikt nie zauważył, że to statyści,
najlepiej, żeby główny bohater nic nie mówił i zawsze zachowywał ten sam wyraz
twarzy. Jak nie będzie miał jednego oko, jeszcze lepiej, nikt się nie skuma, że to
Franek i na co dzień jest fryzjerem reżysera.
Ale takiego g….. przecież nikt nie kupi?! Jak to nie? Wystarczy, że zrobimy z tego obraz
pseudopsychologiczny, nudne ujęcie wydłużone w nieskończoność to przecież sztuka,
tępy wyraz twarzy to oznaka bogactwa wewnętrznego, niezrozumiałe zachowanie
postaci wynika nie z durnego scenariusza tylko braku wyobraźni widza.
No i każdy pseudointelektualista będzie wyszukiwał głębi naszego „dzieła” i rozmyślał,
jak je należy interpretować.
Jeden punkt za pojawienie się czerwonych pod koniec filmu. Co za nieoczekiwany
zwrot akcji.
Łaaaaaaaaaaa! Normalnie brzmi jak wstęp do pracy doktoranckiej, szkoda tylko że oblanej i wyśmianej.
Do zrozumienia to jest matematyka, a głębi można się doszukiwać na zalanej żwirowni. To jest FILM.
Mimo iż uważam Madsa Mikkelsena za namber łan wśród braci aktorskiej, lubuje się w produkcjach poza hoolyłudzkich, to muszę sie zgodzić co do przekazu. Poza zbudowaniem mrocznego klimatu film stworzony na potrzeby krytyków lubujących się w scenach monotonnych, psychologicznych (choć co to za gatunek film psychologiczny), męczących.
Film zmęczył mnie strasznie. Raz prawie zasnąłem. Rozumiem go, ale nie podobał mi się w ogóle.
No tak, gdyż jak ktoś ma inne zdanie niż ty to nie ma gustu, albo jest idiotą, prawda?
Dobrze, że obaj się zgadzamy z tym, że jesteś kołtunem, gdyż inaczej wyszedłbym na idiotę, albo co gorsza oznaczałoby to, że nie mam gustu ( o ile to możliwe, gdyż według powszechnej opinii każdy ma swój własny gust, ale nie będę się spierał, bo w końcu to ty ustalasz na świecie reguły...)
zgadzam się całkowicie od momentu " takiego g*wna nikt nie kupi..." "pozdrawiam" wszystkich , dojrzałych emocjonalnie "koneserów" ambitnego kina, który piszą że to dzieło sztuki ,a prostak nie zrozumie i niech ogląda lepiej kolejne american pie. W linku podaję kolejne dzieło sztuki dla wszystkich "emocjonalnie rozwiniętych koneserów" - http://pl.wikipedia.org/wiki/G%C3%B3wno_artysty
Wg mnie to ty się kompromitujesz wychwalając ten film pod niebiosa. To prawda, film jest dobry ale na pewno nie jest kamieniem milowym w dziedzinie kina. Arcydziełem winno nazywać się coś wybitnego co przekracza wcześniej ustalonego przez twórców normy i granice. A czym wyróżnia się ten film?
No właśnie, to by było na tyle. Jak dla mnie to film jest dobry ale ogólnie szału nie robi. Jego najważniejszą wadą jest to, że jest on niesamowicie nudny! Na prawdę, lepiej bawiłem się oglądając filmy przyrodniczy o rozmnażaniu stawonogów... fabułę ma ciekawą, postacie też są interesujące. Gdyby dodać więcej dynamizmu to mógłby z tego wyjść dobry majstersztyk.
Aha, bardzo logiczne rozumowanie. Uważasz, że film jest dobry, mimo iż tak się na nim nudziłeś że rozmnażanie stawonogów uważasz za ciekawsze. Nudny = gniot. Kompromitujesz się swoim debilizmem. Zwłaszcza, że ten film nie był nudny w ani jednym momencie.
Wybacz, ale chyba źle mnie zrozumiałeś. Nie twierdzę że ten film jest słaby, wręcz przeciwnie, jest nie najgorszy. Podobają mi się w nim postacie, muzyka, ujęcia i pomysł na fabułę, nie podoba mi się za to jak jest ona prowadzona. Jeżeli Tobie takie tempo akcji odpowiada to w porządku, wisi mi. U mnie jednak ta ślamazarność powodowała opadanie powiek.
1. ten jednooki to Mads Mikkelsen, jeden z wazniejszych aktorow europejskich
2. film jest robiony w stylu dunskiej dogmy
3. moze wielkich ochow nie ma, ale jest to dobry film
Jak można nazwać Madsa Mikkelsena (najlepszego tegorocznego aktora z Cannes!) fryzjerem reżysera?!
Może i nie można, ale co by nie mówić o nim to z tym filmem zupełnie nie trafił ;)
He he kupią, kupią, zwłaszcza po sukcesie Drive. Pazerni dystrybutorzy reklamują jako "film twórcy Drive" i wprowadzają do kin 3 lata po premierze a wcześniej nie chcieli go na DVD wydać.
To w glownej mierze wlasnie dystrybutorow wina. Ja np ogladalem zaraz po premierze i wiedzialem na co sie pisze, ale jak zobaczylem okladke wydania dvd ( /imgres?q=valhalla+rising&start=111&um=1&hl=pl&sa=N&biw=1241&bih=640&tbm=isch&tb nid=t3f2E05eaE1mdM:&imgrefurl=http://speed-cover.net/2011/10/valhalla-rising-200 9/valhalla-rising/&docid=1kvGSBvdvw210M&imgurl=http://speed-cover.net/wp-content /uploads/2011/10/Valhalla-Rising.jpg&w=3198&h=2130&ei=KhLmT8fiE47EswakyZizAQ&zoo m=1&iact=hc&vpx=756&vpy=349&dur=877&hovh=183&hovw=275&tx=161&ty=119&sig=10479555 2163175783345&page=6&tbnh=144&tbnw=201&ndsp=25&ved=1t:429,r:23,s:111,i:160 ) <musicie dokleic link w grafice google>, to az przetarlem oczy ze zdumienia.
Jaki długi link:D Wystarczyło wrzucić środek:
http://speed-cover.net/2011/10/valhalla-rising-2009/valhalla-rising/
Ale dlaczego przetarłeś oczy ze zdumienia?
Dzięki, następnym razem tak zrobię ;D Okładka sugeruje film pokroju 300, główny bohater z ogromnym mieczem, zalany krwią, w tle armia wikingów biegnących do bitwy. Z tyłu fragmenty z bodajże jedynej sceny akcji, bardzo dynamiczne. To nie ten film :)
Mozna tak powiedziec. Jest taki... Brudny. Ogladalem kiedys taki film, nie pamiętam tytułu - akcja działa się w Australii, jeszcze surowej. Grupka więźniów uciekła w busz i cierpiała niesamowity głód, zaczęli się zabijać wzajemnie jeden po drugim i zjadać, mięsa nie mieli jak przechowywać bo było mokro i szybko gniło. Na podstawie prawdziwej historii jakiegoś tam skazańca. Tutaj jest podobny klimat. Według mnie to taki ubogi krewny "Aguirre - gniewu bożego" Herzoga
Ten Franek, geniuszu filmowy, to Mads Mikkelsen - tegoroczny zdobywca Złotej Palmy za główną rolę męską w "Jagten" Vinterberga. Jeżeli dla Ciebie aktorzy kończą się na Amerykanach, to Twój problem, ale z pewnością nie Refna.
Film został zrobiony za 4mln euro, czyli w skali europejskiej jeszcze łapie się jako niskobudżetowy, choć na taki projekt spokojnie wystarczy aby zapłacić profesjonalistom po profesjonalnej cenie: nie było wielu aktorów, statystów, scenografii etc.
Jeżeli chodzi o efekt to już w jednym temacie się się wypowiedziałem: robienie sztuki na siłę, oklepane schematy, które mają sprawiać, że film ma być głęboki, filozoficzny etc. co widać od montażu i ujęć po grę aktorów, dialogi, a nawet oprawę muzyczną. Realizatorzy i aktorzy wyszli ze swego zadania dobrze i szacun, bardziej skłaniam się do wizji reżysera i scenarzysty zarazem, który niezależnie od swych motywacji i pobudek stara się tworzyć kino art house'owe. W moim mniemaniu bardzo rzadko takie kino wychodzi dobrze, zazwyczaj jest zwyczajnie nudne i męczące(oczywiście ono takie musi być, jeżeli jest dynamika, jeżeli wciąga to już jest mainstreamowy shit nie mogący posiadać artystycznych wartości).
Zgadzam się bez kielicha nie da się tego oglądać. Wiedziałem, że to niskobudżetowy film ale myślałem, że będą się chociaż nieźle lać a tu scen walki jest zaledwie kilka, nawet niezłych. Ale co do ch... z resztą filmu? Biegają po jakichś krzakach, główny bohater w jednej scenie układa jakąś piramidę z kamieni nad rzeką, wódz wikingów włazi do wody po pas i coś bradzi o nowej Jerozolimie. Przedłużone ujęcia, powolne dialogi, zdjęcia pokolorowane na czerwono, Indianie pokolorowani na pomarańczowo?!. Z filmu można się domyślić, że średniowieczni Skandynawowie nie robili nic poza siedzeniem na skałach i oglądaniem MMA w bocie. Mieszkali chyba w jaskiniach albo plecionych drewnianych klatkach? Chyba nie dorosłem do tak ambitnego kina. Zastanawiam się tylko co za dewianci pisali te nawiedzone recenzje wychwalające ten film? Jakaś głębia, niesamowity klimat i inne podobne bzdety. Zwykły chłam za kilka tysięcy euro.