Nie sposób nie poczuć tu klimatu słynnego niemieckiego reżysera, a zwłaszcza kultowego już i jednego z moich ulubionych filmów Aguirre, gniew boży. Nie dziwię się, że wiele osób nie poczuło i nie zrozumiało tego filmu, dziwię się tylko, że pomimo iż nic do nich nie dotarło w ogóle zabierają głos w tym temacie.
A jeszcze jedno... nasunęło mi się takie zabawne porównanie; jak czytam o rozczarowaniu miłośników Thorgala, Thora i innych herosów, że nic o Wikingach w tym "dziadostwie" nie ma, to przychodzi mi na myśl dylemat widza, który dziwi się dla czego seria kryminałów z Clintem Eastwoodem nosi tytuł "Brudny Harry" skoro główny bochater zawsze odziany jest w czysty garnitur, no skąd ten brudny hary ?!
Aguirre to było też moje skojarzenie, zwłaszcza w miarę obserwowania pogłębiającego się obłędu przywódcy wyprawy. Ale miej trochę wyrozumiałości dla rozczarowanych widzów - nie było Kriss de Valnor i ani jednego smoka, to małolactwo się wynudziło :)
Oprócz Herzoga film wydaje mi się też zbliżony do "Truposza" Jima Jarmusha - tam też podróż bohatera jest odkrywaniem jego przeznaczenia, choć Jednooki przeczuwa je o wiele silniej niż Blake. Jeden z bardziej sensownych postów na forum Aguirre'a porównuje ten film z "Czasem Apokalipsy", i też można do niego porównać Valhallę, bo też mamy tu piekło i świat bez Boga. To też więc film o podróży do "jądra ciemności", choć jak na mój gust mógłby być dłuższy. Muzyka wspaniała, poluję na soundtrack.
Jeżeli upolujesz już soundtrack do tego filmu, poinformuj mnie o tym. Również okropnie się jaram wspaniałą oprawą dźwiękową tego filmu.
Z tym "Brudnym Harrym" mnie rozwaliłeś:):). A "Valhalla Rising", to wspaniały film.
mam nadzieję, że w tych kilku słowach zawarłem sedno tematu :) Miło mi, że to doceniasz.
Wspierając wszystkich proherzogowców, rzeczywiście zauważam - prawie w każdej scenie Aquirre zalatuje maksymalnie. Nieprawdę świadczą zwolennicy nordyckiego folkloru - na starcie mamy fantastyczny rytuał usuwania wnętrzności "na żywca".
A szybki i wściekły jest przecież Jednooki, nieprawdaż?
A poważnie - film piękny, poruszający, ale jakby nieco pusty w środku. Muzyka cudna! Daję 7.
no właśnie... :) Nordyckie mity delikatnie podane, i nie dziwi mnię że sporo "młodych" widzów nie dostrzegło tego bo w dzisiejszym kinie wszystko idzie na żywca a niuanse umykają, więc jak coś jest zrobione delikatnie to ludziskom umyka :P
Może przed co istotniejszymi scenami powinny być plansze informacyjne, takie jak "reklama", np. "zawiązanie akcji", "pościg", "adaptacja mitu", "autentyczna historia", "podziwianie krajobrazu i mistrzostwa operatora", "dialog romantyczny", "monolog dramatyczny". "Młody" by się nie pogubił, a jeszcze może coś sensownego napisał, ocenił, zanalizował... A nie tylko: "nie podoba mi się, bo jest kiepski".