daję 2 zamiast 1 tylko dlatego że była fajna muzyka i widoki. Za fabułę dałabym -1 ;/ zmarnowane prawie 2 godziny życia
I ja się dopisuję, nie znalazłam tam nic, o sensie w ogóle nie wspominam. O śmiechu również nie ma co marzyć. Doprawdy W.Allen chyba wyczerpał się twórczo.
wracaj do macania kur. filmoznawcy z ciebie nie bedzie.. . ps. zupa ci sie przypala.
Nie wiem dlaczego ale mi ten film wyjątkowo się podobał, zawsze wierzyłam w twórczość Allena. Otrzymałam wszystkie emocje jakie chciałam odczuć w ten czwartkowy wieczór. Pasowało mi wszystko od muzyki po Maríe Elene no i oczywiście ten klimat który sprawił że poczułam trochę więcej ciepła w ten listopadowy wieczór.:)
Emocje związane z tym, jak Juan Antonio maczał członka tu i ówdzie, a czasami nawet w dwa tu i ówdzie na raz? Wielkie emocje, naprawdę!
Na film patrzy się jako całość. Widać na co ty zwracasz uwagę w filmach. Film nie musi mieć skomplikowanej fabuły, nagłych zwrotów akcji i pościgów. Ocenianie filmu na 2 to ignorancja wobec sztuki która nie musi być horrorem albo filmem sensacyjnym.
0 wartości, oklepana i schematyczna gra aktorów, którym sam scenariusz nie daje możliwości wykazania się, kompletny bezsens prowadzący zupełnie do niczego, udowadniający zupełnie nic. Wszystko spłycone jedynie do poziomu bezuczuciowego spółkowania. Ot taka jest nowoczesna sztuka...
Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, widać że w sztuce jaką jest film szukamy zupełnie innych doznań. Szanuje twoje zdanie mimo iż dziwi mnie że dałeś tylko 2 i nie zgadzam się z twoją oceną.
czlowieku z kim ty chcesz dyskutowac o dobrym filmie? to tak jakby dyskutowac ze sprzataczka o wymiarze sprawiedliwosci. zero wiedzy i wylacznie populistyczny belkot
olewka - to najlepsze wyjscie
Myślę, że użytkownika dinus_słońce obraża Twoje poparcie w tej dyskusji, ujęte we właściwym dla Ciebie stylu...
Jeślli film się nie podobał to chyba oceniam go na tyle na ile według mnie zasługuje, a nie na tyle, na ile oceniają go fani? To subiektywna ocena, więc dlaczego mam mu dać więcej niż 2 tylko dlatego że to film Allena, skoro uważam, że to gniot, który przedstawia życie ludzi, których emocje nie wykraczają poza podniecenie i seks. Po prostu nie uważam żeby to był temat na jakikolwiek film bo dla mnie ludzie 'maczający tu i ówdzie i twierdzący że to "miłość" ' są śmieszni. Powiem więcej, to nie ludzie tylko istoty człekokształtne o typowo zwierzęcych instynktach, nie mające nic wspólnego z uczuciami wyższymi. A mówienie, że ktoś jest artystą bo ma swój świat i rzuci trochę farby na płótno, a jego jedynym celem jest piep*enie się z kim popadnie jest obraźliwe dla prawdziwych wrażliwych artystów, którzy widzą co jest ważne i cenne.
Nie oczekiwałam horroru czy sensacji bo pewnie nie uwierzysz ale uważam, żę filmy innych typów też potrafią być dobre.;) Btw. powiedz mi, proszę w takim razie czym jest ten film? Komedia romantyczna? to chyba żart :D Ani koło komedii, ani koło filmu romantycznego to nie leżalo. Dramat może? Może, ale tylko biorąc pod uwagę fabułę pod kątem oceny :D To jest nieudana próba pokazania tak zwanej 'pasji życia'. Myślę, że ten film byłby lepszy gdyby sceny łóżkowe były bardziej rozwinięte bo w końcu o tym byl cały film. Wtedy porno byłoby dobrym określeniem dla tej produkcji, może niezbyt chlubnym, ale zawsze jakimś. A tak? Nie da się tego zakwalifikować nigdzie.
powtarzam to chyba w każdej ocenie: Męczy mnie klasyfikacja filmów. Czy naprawdę potrzebne jest nam wyznaczanie czy to dramat czy akurat komedia. Moim zdaniem dobry film to ten który miesza wszystko w sobie. I wcale nie musi być to widoczne. Uważasz się za artystę który widzi co jest ważne i co jest cenne?? Moim zdanie w prawdziwym świecie nikt tego nie dostrzega. A artystą jest ten który własnie tego poszukuje... Spotkałam na swojej drodze kilka osób które nie potrafiły odpowiedzieć na pytanie co jest ważne i co cenne ( dla każdego jest to inna rzecz) ale ich sztuka do mnie przemawiała była wyrazem ich poszukiwań, ich obecnego nastroju. Powtórzę moją wypowiedz "Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, widać że w sztuce jaką jest film szukamy zupełnie innych doznań. Szanuje twoje zdanie"
emocji szukaj w Teksanskiej masakrze czy filmach z Jackie Chanem. to raczej twoja półka
Po tym poście widać raczej Twoją powierzchowność i brak zrozumienia innych gustów. Nie dogadamy się skoro tylko dlatego, że nie podobał mi się ten film z tego powodu, że mnie nudził i obrzydzał płytkością uczuć (albo raczej odczuć bo do uczuć temu daleko) bohaterów wywnioskowałeś, że jestem fanką filmów z Jackie Chanem:D (btw może nie są z tej samej półki tematycznej co film, o którym rozmawiamy ale z półki wiszącej na zbliżonym poziomie) pozdrawiam:)
na film zmarnowalas 2 godziny, a na zenujace wpisy ze 3, sadzac po ich poziomie.
Nie ma z Tobą o czym dyskutować bo każdy temat ukracasz w jeden sposób. Powinszować
'dopoki nie wszedlem do internetu nie wiedzialem, ze na swiecie jest tylu idiotow' (St. Lem).
zgadzam się, że film nieudany... choć chyba nie na oceny w okolicach 1 czy 2... niemniej jednak jak to powiedziała moja znajoma to film o dwóch głupich dupach co przyjeżdżają do Hiszpanii i wyjeżdżają jako dwie głupie dupy...
_* o dwóch głupich dupach co przyjeżdżają do Hiszpanii i wyjeżdżają jako dwie głupie dupy..*
Normalnie poezja świetny tekst a film średni.
możesz mieć swoje zdane... o znajomości filmów bym się nie wypowiadał na twoim miejscu, bo jaką masz wiedzę na temat czyjejś wiedzy? obejrzyj kilkaset tytułów, trochę poczytaj i nie oceniaj czyjegoś gustu... po tym można poznać kogoś kto ogarnia temat. pozdrawiam
kolego to ty skomentowałeś moją wypowiedź pierwszy... ja się kłócić nie zamierzam. i nie wypowiadam się na temat twojej czy innej "znajomosci filmow" (pisownia oryginalna). nie spinaj się szanuję twoje zdanie, że film rewelacyjny dla mnie mocno przeciętny, nawet kiepskawy. tyle w temacie... a to ktoś musi mnie prosić o wypowiedź? to coś nowego.
o ile umiem dobrze czytac, to nie widze, bym komentowal pierwszy twe wpisy. na pewno nie na tej stronie.
"tekst rownie swietny co wasza znajomosc filmow. zal na to patrzec" (pisownia oryginalna). odnosisz się do mojego wpisu, ale jakoś sobie z tym poradzę (chyba) :)
pozdrawiam.
i kto tu jest żałosny... poprawiasz sobie samoocenę jak trochę nawtykasz ludziom? :) to dopiero poziom godny znawcy kina:) co druga Twoja wypowiedź to potwierdza... eh...
po co sie wtraczasz w czyjas wymiane zdan?
nie uwazam sie za znawce kina. moze to ty masz tak nadete ego, ze masz sie za nie wiadomo kogo.
wisi mi twoje zdanie. i nie tylko twoje
Każdy ocenia film ze swojego punktu widzenia, każdy szuka w nim innych emocji... Moim zdaniem nie ma prawdziwych znawców kina. Ważne by człowiek swoją wypowiedział umiał choć docenić prace tak wielu ludzi.
i vice versa. Ja nie obrażam ludzi bezpodstawnie jak Ty. chyba że w ramach rewanżu przestaję hamować swoje przemyślenia
''Za fabułę dałabym -1 ;/ zmarnowane prawie 2 godziny życia'' - mamy ci wspolczuc czy moze wykupic karnet do psychoterapeuty?
na pisanie bzdet zmarnowalas kolejne. nie szkoda ci czasu na niskiego polotu wpisy? myslisz,ze jezeli napiszesz poemat na kilka wersow ,to ktos uwierzy,ze masz racje? kon by sie usmial...
Mówi się ,bzdetów' a nie „bzdet" jak już:D A jak piszesz w cudzysłowie w języku polskim to używaj polskiej interpunkcji, nie angielskiej, Intelektualisto :D (pewnie i tak nie zrozumiesz co mam na myśli)
PS. mój wpis miał o wiele więcej polotu niż Twój :) I wyrażał moją opinię na temat filmu (do czego stworzone zostało to forum) a nie na temat... hmm, na jaki Ty właściwie temat napisałeś tego posta? :O
po to, zeby sie z ciebie posmiac. sadzac po twym poziomie intelektualnym, nie bede sie rozwodzil po co, bo i tak nie zrozumiesz intelektualistko.
odpowiedź godna inteligentnego człowieka:D hahaha pozdrawiam:D człowieku mogę się zalożyć, że do pięt mi nie dorastasz niczym, nie tylko intelektem :D
co ty o mnie mozesz wiedziec? memlasz jezorem, udajac superinteligentna i bardzo dowcipna. ulzylo ci, ze komus na necie nawrzucasz?
Eee tam tragedia -- przecież nikt nie ginie :D. A wprawdzie niektórzy się nawet starają do tego doprowadzić, ale w zapale chyba sporo im brakuje do co poniektórych uczestników tej dyskusji (... naprawdę nie rozumiem, jak można tak drzeć koty o film!).
Jak dla mnie, film jest znakomity. Dałem mu ocenę 8/10 i mam wątpliwości, czy nie jest ona zbyt niska; uznaję jednak, że nie poruszył mnie tak do głębi ani nie zaskoczył, nie zachwycił do tego stopnia ujęciem lub sposobem realizacji, żeby dać mu którąś z dwóch najwyższych ocen.
1. Film jest mądry. Naprawdę, Ci którzy mówią o "zamaczaniu" powinni swój skostniały konserwatyzm wziąć na poważnie, potraktować choćby odrobinę na serio i przynajmniej nauczyć się używać języka odpowiadającego parafialnej moralności. To jest film o uczuciu zwanym miłością, który dzisiaj wielu kojarzy _wyłącznie_ z seksem (tak jak Jasiowi się wszystko kojarzyło z d...): o tym, jakie dziwne przybiera formy (chociaż tak naprawdę potrafi przybierać jeszcze dużo dziwniejsze niż ukazuje to ten film), jak potrafi pojawić się całkiem niespodziewanie, wbrew wszelkiej kalkulacji, a nawet w zderzeniu z naszym głębokim przeświadczeniem o tym, kim jesteśmy i czego chcemy; jak czasem potrafi być więzią silną i nieprzemijającą, choć trudną, a bywa że i patologiczną; jak różne potrafi mieć podstawy -- bo przecież mogą nimi być i niezwykle silny pociąg fizyczny albo "duchowy" (najlepiej oba naraz), ale też może to być więź polegająca przede wszystkim na wielkim zaufaniu, czułości i bezpieczeństwie. Pokazane też jest to, jak to uczucie -- tak silne i wyjątkowe, dla wielu będące największą wartością życia, czymś wręcz konstytuującym jego sens -- bywa często "śmiertelne", tzn. jak się potrafi wypalić i wygasnąć, niespodziewanie i bez niczyjej winy. I jak często nie wiadomo, czy gdy się pojawia jest tym "właściwym", czy może tylko sygnałem jakiejś potrzeby, jakiejś utajonej, nieznanej nam samym strony osobowości. Tak, o tym wszystkim jest ten "lekki" film. A nie o żadnym "moczeniu". A wracając do konserwatyzmu obyczajowego i tradycyjnych wartości -- ostatecznie Cristina porzuciła grzeszne życie w trójkącie, a Vicky nie "puściła się" po ślubie (okej, to była raczej zasługa przypadku albo tzw. Opatrzności, ale zawsze... :)), więc chyba standardy współczesnej moralności nie zostały jakoś okrutnie naruszone :)).
2. Allen zrobił film mocno odbiegający od wcześniejszych. Czy to w ogóle jest komedia? A czy to trzeba kategorycznie określać? Nie prowadzę wypożyczalni DVD, ani nie jestem Dougiem, więc nie mam potrzeby szufladkowania. Trzeba jednak zauważyć, że film ten na pewno nie przypomina zbytnio gatunkowych komedii, z jakich reżyser ten najbardziej jest znany (i które świetnie mu wychodzą). Humor w tym filmie jest stale obecny, ale -- poza nielicznymi wybłyskami -- występuje jako pastelowy ton sprawiający, że na bohaterów patrzymy z lekkim dystansem, podobnie jak oni sami siebie traktują. I jak przystało ludziom mądrym -- mądrym po ludzku, tzn. niedoskonale. Ludziom poszukującym, albo przynajmniej zdającym sobie sprawę z tego, że każdy dokonywany wybór jest jedną z możliwości -- i że zawsze jest pewien bilans zysków i strat. Wracając zaś do humoru, w momentach wspomnianych "wybłysków" w mniejszym stopniu polega on na tak charakterystycznej dla Allena ironii, a bardziej na dowcipie sytuacyjnym, najczęściej związanym z nieco podkoloryzowaną emocjonalnością i egzaltacją Hiszpanów. Również to wskazuje na pewną odrębność tego filmu. Moim zdaniem to wielki wyczyn reżysera umieć tak zmienić repertuar środków wyrazu i zrobić film nie odstępujący jakością poprzednim (choć tak od nich różny).
Po prostu piękny, mądry, a zarazem lekki i dowcipny film.
dyskusja z pewnymi nickami z tej strony jest jalowa, wiec nawet twoje dosc trafne argumenty ich nie przekonaja.
Pewnie masz rację, ale mnie właściwie nie chodziło o to, żeby kogoś do czegoś przekonywać :). Przede wszystkim -- chciałem coś napisać o tym filmie (... i nie uważałem za konieczne tworzenie w tym celu nowego wątku). Poza tym, pewnie chciałem jakoś zrównoważyć negatywne opinie -- tak aby ktoś, niezależnie od tego, czy już oglądał ten film czy nie -- gdy zajrzy na FilmWeb, zobaczy jeden z wątków dot. "Vicky, Cristiny, Barcelony" o największej liczbie wpisów i zacznie je czytać, nie odniósł wrażenia, że film rzeczywiście musi być słaby, więc albo nie warto go oglądać, albo sam nie wiedział, co mu się w nim mogło podobać :).
Poza tym, może ktoś lubi przeczytać opinię o filmie wykraczającą poza -- "był do... [niczego]", albo "super film".