Opis powinien chyba jednak brzmieć "Film o parszywej sz**cia, które - sfrustrowana swoim związkiem - postanawia zniszczyć ułożone życie ładniejszej siostry". Przykre, że przeżyła. Męczyłam się oglądaniem, ale do końca miałam nadzieję, że jednak skończy tak, jak powinna.
Raczej film o ofierze gwałtu, której przypisuje się winę, łatce dziwaka i o tym, jak dobrze jest udawać, że nie widzi się wszystkiego. Zachowanie "psychopatki" ładnie tłumaczy scena oprawiania królika.
Jakiego gwałtu? Jakie przypisywanie winy? Wystarczy porównać, jak zachowuje się bohaterka podczas tego "gwałtu" a jak, chwilę później jej chłopak, którego teraz ona - nomen omen - usiłuje zgwałcić. Jeśli nie ma się ochoty na zbliżenie, wystarczy się odsunąć, wstać i wyjść. Nie była przecież przywiązana, odurzona ani sterroryzowana.
Więc tak, przychylam się do teorii, że to film o psychopatce, która wmawia sobie, że została brutalnie skrzywdzona, gdyż tak jest dla niej łatwiej, niż żyć ze świadomością tego, co zrobiła swojej siostrze, której w swoim wyobrażeniu zawsze była strażniczką i opiekunką.