I tak rzeczywiście było. Nie spodziewałem się, że pan Machulski potrafi robić tak słabe filmy.
Początek był obiecujący. Piękne zdjęcia, dobre tempo... i w zasadzie to tyle. Sceny, które z założenia miały wywoływać salwy śmiechu, wypełnione były ciszą. Potem było już tylko gorzej. Sceny mające ukazywać historię były po prostu mało wiarygodne, szczególnie w pamięć zapadła mi tonsura, którą Bóg wie czemu zgodził się założyć Robert Więckiewicz. Żona pana Machulskiego w roli kostiumologa poniosła olbrzymią porażkę. Lekkiego smaczku daje jedynie postać wykreowana przez Jacka Braciaka, chociaż widz ma wrażenie, że można z niej było wyciągnąć więcej. Panie Juliuszu, to nie te czasy. Nie to poczucie humoru. Radzę Panu i Pańskiej żonie udać się na zasłużoną emeryturę. Zrobił pan i tak już wiele dobrego dla polskiego kina. Po co to niszczyć?
Mój znajomy był na pokazie prasowym i ma odmienne wrażenia. Humor całkiem dobry, bon moty też i ludzie to kupili.
Co do reżyserii mam tą samą opinię. Zdjęcia tak dobre, nie zasługują na taki amalgamat styli.
Szybko weszła Sarsa i pozamiatała muzycznie. To jest Volta. Tylko nie mylić z EkoVoltem, to dobry produkt.