Wlasnie wrocilem z kina, ogladalem film w Mediolanie(dranie dubbinguja wszystko) wiec mysle ze nie udalo im sie odtworzyc klimatu jezyka hiszpanskiego, ale co tam.Ten film to perelka...perelka sposrod zalewajacej nas beznadzieji kinowej.Pedro wraca nowym swiezym i jakze pieknym filmem, nie ma facetow, nie ma transwestytow, gayostwa..jest milos do kobiet, milosc wsrod kobiet, milosc do matki. Milos bezinteresowna, oddana i niesmiertela! Dawno nie bylo tak kapitalnego filmu, przepelnionego delikatnym kolorami,cieniem i niesamowitymi zdjeciami.Almodovar juz nie musi udowadniac,ze jest wielki...facet, ktory otwarcie sie przyznaje ze jest gayem, wie o babkach wiecej niz nie jeden Casanova.Grajaca glowna role Penelope Cruz jest po prostu genialna, to jest jej film, to chyba najlepsza jej rola, jest zjawiskowo piekna(czysta Sofia Loren z poczatkow kariery), mozna na nia patrzec i wpadac w podziw.Wlasnie w takich filmach powinna grac, omijac szerokim lukiem knoty typu Sahara! Film jest czarnym koniem festiwalu w Cannes, licze na jakas nagrode...za rezyserie,najlepszy film, albo aktorka.aha, jest jedna scena w ktorej Penelope Cruz spiewa,w rytm flamenco...chwyta za serce, scena i jej spiew(jezeli to jej)!!!! polecam mocno