Po pierwsze: ogladnalem film i jestem zachwycony.
Po drugie: spotykam sie z opiniami na necie jak i swoich znajomych ktorzy mowia, ze kicha. Bo sie nie dowiedzieli, czy "ksiadz faktycznie jest winien", no i "idiotyzm ze na koncu Meryl sie rozplakala i miala watpliwosci co do swoich oskarzen", i takie tam. Az mi zylka na czole pulsuje.
Nie chce sie wywyzszac, ale to, czy ksiadz jest winien, czy nie, jest pozostawione opinii publiki, ktora jak zakladam film obejrzala i powinna miec cos takiego jak umiejetnosc kreowania wlasnego zdania.
Co do drugiego zarzutu: siostra Beauvier nie plakala z powodu watpliwosci co do swoich wczesniejszych zarzutow; bardziej prawdopodobne jest, iz jej watpliwosci dotyczyly wiary, ktorej poswiecila w koncu cale zycie, i srodowisku, w ktorym sie obracala, ktore badz co badz nagrodzily ks. Flynna (nie "za" to co zrobil - jesli zrobil - ale koniec koncow dostal promocje i mozna to odebrac jako nagrode). Fakt, iz Bog nie ukaral Flynna za cos, czego siostra byla pewna (a dlaczego byla pewna, o tym za chwile) i co jest oczywiscie zle, to samo w sobie wystarczajacy powod do pewnego zalamania nerwowego, czego efektem byly lzy na lawce na koncu filmu. A fakt, iz Beauvier byla pewna swoich oskarzen mozna powiazac z faktem, iz byla osoba bardzo religijna, i jak wielokrotnie wynika z filmu wierzyla w Boga: a ani ona, ani nikt inni nie ma definitywnych dowodow na Jego istnienie, nieprawdaz? Jesli ktos chce powiedziec, ze kierowala sie sercem, czy intuicja, to prosze bardzo, aczkolwiek wydaje mi sie ze powody dla ktorych ktos jest gleboko religijny sa nieco...glebsze. Dla tych samych powodow wierzyla w wine Flynna.
Niestety, film ten nie jest ewidetnie dla wszystkich, i wymaga nieco myslenia, bo jest troche skomplikowany: ja osobiscie to lubie. Poza tym: Meryl jest boska.
10/10.