ale w sumie nie można powiedzieć, że daje obiektywny i rzeczywisty obraz gościnności Polaków. Jakbym zobaczyła w drzwiach jakiegoś mężczyznę w Wigilię, mówiącego o miejscu wolnym przy stole, pomyślałabym, że to może być po prostu złodziej, który sprawdza po mieszkaniach, domach, kto jest, a kto wyjechał, by włamać się do mieszkania.
W takich czasach nie dziwie się, że ludzie mogą się bać, nie ufać - a szczególnie w Polsce.
A jeśli ktoś chce komuś sprawić przyjemność i wypełnić tradycje "pustego nakrycia" zawsze można zaprosić osobę którą się zna i która może ma ciężką sytuację, albo samotnie spędza święta. Może to być sąsiad na przykład.
Ludzi z noclegowni, bezdomnych można zapraszać, dzieci z domu dziecka, więźniów z pół otwartych zakładów karnych, osoby z domu starców . Możliwości jest wiele.
Tyle tylko, że to nie my dokonujemy wyboru, jak ma wygladac 'zbłąkany wędrowiec' .
Według tradycji 'Pustego miejsca przy stole',
,to on jakimś dziwnym trafem wybiera nas...a My ...możemy, ale nie musimy Go przyjąc.
Zgadzam się z Tobą-paulina.maja, w takich czasach jak te, bardzo, ale to bardzo trudno jest komuś zaufac..ale tak się zastanawiam, czy kiedykolwiek było to proste? Czy miec do kogoś zaufanie w XXI wieku, a w I wieku n.e. ma różną wagę? Każde czasy są różne. Te są nasze i 'stety' czy niestety, trzeba się odnaleźc. Oto właśnie chodzi w całej tej tradycji: robimy coś pomimo i czujemy, że było warto komuś dac trochę tego szczęścia, którego inni nie mają wcale, albo mają go mniej od nas. By tak zrobic, trzeba byc jednocześnie dobrym i odważnym. Może zbytnio zaznaczyłam skrajności,ale nie dane mi było jeszcze wybierac: czy zamknąc drzwi przed złodziejem czy nakarmic głodnego...Nie wiem czy okazałabym się wystarczająco dobra i odważna.
Porównuję tę sytuacje do wspomagania bezdomnych, ubogich, jakkolwiek to nazwac, żebrzących osób. Moja koleżanka powiedziała mi kiedyś, że nie rozumie dlaczego nie daje datków do puszek, pewnej bardzo znanej fundacji rozdającej czerwone serduszka. Po chwili mówi, że dała pieniądze, ale ma wątpliwości, czy aby na pewno jej nie oszukali i że spożytkują je we właściwy sposób... Odpowiedziałam, że jeżeli zdecydowała się zaufac osobie, która trzymała tę puszkę i wierzy, że robi coś dobrego, to nie powinna weryfikowac samego celu fundacji. Dała i stało się. Co zrobią z pieniędzmi dalej, to już nie ważne, bo te pieniądze nie należą już do jej. Dlatego właśnie sądzę, że wówczas, gdy taki 'wędrowiec' przekroczy już próg naszego domu, było by niesprawiedliwie uważac go za złodzieja w tym właśnie momencie. Decyzje musimy podjąc raz i dobrze. Stalo się, był to zlodziej lub stało się pomogliśmy komuś. To tylko kwestia właśnie tego zaufania i przeczucia.., ale na pewno nie takich reakcji, gdy nawet nie otworzyło się drzwi, skazujac kogoś od razu 'na skazanie' .
Tylko co ma zaufanie do osoby chodzącej z puszką do zaufania w stosunku do fundacji, dla której ona zbiera? Osoba zbierająca datki może być uczciwa co jednak wcale nie gwarantuje uczciwości samej organizacji i jak najbardziej sensownym jest, że ktoś może pragnąć, by jego datek został faktycznie przekazany na to na co był oddany (łatwo powiedzieć - jak masz wątpliwości, to nie dawaj - ale jeśli ta osoba chciałaby wspomóc i to właśnie konkretnie tej cel i załóżmy, że oddanie nań datku w inny sposób nie jest możliwe? co złego czy dziwnego w tym, że zastanawia się jak te pieniądze zostaną wykorzystane?). Przy czym jeśli chodzi o te prężniej działające organizacje typu WOSP to w ogóle nie wydaje mi się, by była jakakolwiek możliwość, by osoba zbierająca datki mogła coś z tych pieniędzy uszczknąć dla siebie, bo te puszki są w pewien sposób pieczętowane raczej. Tak więc w tym momencie nie ma żadnego znaczenia to czy osoba zbierająca jest uczciwa lub z jakiego powodu stoi z tą puszką. Rozumiem, że ktoś nie daje na tę czy inną organizację podczas tego typu zbiórek, bo nie ufa samej organizacji (temu jak rozporządza tym, co zbierze itp. itd.) lub np. nie wierzy w sens dawania na dany cel lub po prostu nie poczuwa się do tego typu obowiązku. Nie rozumiem natomiast co tu ma do rzeczy zaufanie w stosunku do osoby z puszką no chyba, że ta puszka wygląda na totalną podróbkę i sam zbierający na jedynie podszywającego się na "pracownika" danej fundacji.
A co do filmu, pod którym piszemy, to jest tragiczny pod każdym względem. Koncentrując się jednak na tej jednej kwestii - na ile odzwierciedla jakiekolwiek realia gościnności Polaków jak i ich stosunku do tradycji świątecznej, to powiedzmy sobie wprost - ani jednego, ani drugiego w ogóle nie odzwierciedla. Po pierwsze osób biorących udział w projekcie było bardzo mało (jednego z "wędrowców" mama nie puściła z domu... lol). Po drugie, co najistotniejsze - wyraźnie widzimy, że wędrowcy, którzy mówią do ludzi normalnie, czyli np. że chcieliby z kimś spędzić święta, a niestety są z dala od domu albo np. nie mają rodziny/są bezdomni są przez ludzi ugaszczani. Ci natomiast, którzy sprawiają wrażenie bezczelnych akwizytorów, naciągaczy, złodziei lub/i podpitych młodzieńców robiących sobie głupie żarty ze Świąt, wylatujących z tekstami "a niech mnie pani najpierw wpuści to powiem pani o co chodzi" albo "nie znalazłby się u pani talerzyk dla mnie?" nie są wpuszczani. I tyle. I co w tym dziwnego? Takie zachowanie, jakie ci nie wpuszczeni zaprezentowali nijak nie pasuje do osoby, która pragnie spędzić Święta w miłej atmosferze i jest normalna (nie niebezpieczna dla otoczenia). Co to ma niby mieć do stosunku Polaków do tradycji?
Natomiast jeśli chodzi o samą Muchę to też gadała teksty jak potłuczona, że naprawdę trzeba było się wysilić, żeby zrozumieć o co jej chodzi. Telepał się za niej jej alfonso bądź ktoś tam inny z kamerą, a ona z uśmiechem na ustach zadawała głupie pytania. No sorry, ale to też się nie kojarzyło z osobą potrzebującą czy po prostu pragnącą spędzić święta nie w samotności. Przy czym co innego kogoś ugościć - tak właśnie zgodnie z tradycją, czyli niemal jak członka rodziny - w ten kameralny wieczór, a co innego zgadzać się na to, by w takie przecież rodzinne święta być filmowanym i traktowanym jak przedmiot eksperymentu. W dodatku, kiedy wpuszczono Muchę do jednego mieszkania, ta zdjęła sweter pokazując radośnie, że ma tak wielki szacunek dla Świąt jak i ludzi, którzy ją ugościli, że nałożyła podkoszulek zapominając założyć stanik... Co za klasa :) Wyglądała jakby po prostu wstała z łóżka i w tym w czym spała poszła wpraszać się do ludzi na kolację. Jeśli ten film coś pokazuje, to jedynie poziom kultury jak i inteligencji Anny Muchy.
o matko...;) prawde powiedziawszy, nie wiem co moge Ci poradzić, bo personalnie wiadomośc jest do mnie..a przeciez nie zmienie tego, że nie podoba Ci się ten filmowy eksperyment. Tak eksperyment...ja tak to traktuję.
To co A. Mucha zaprezentowałą, to dokument, a taka forma filmowa rządzi się własnymi prawami.... Oceniam to w kategorii testu ludzkiego...czegoś innego.. . Nie jest on nakręcony wybitnie... ale uchyla rąbka zachowań ludzkich, ich reakcji na osobę "wędrowca". Ciekawe doświadczenie. Chciałąbym, aby wykrzesano z tego dokumentu coś wiecej...dla mnie scenarisuz poprowadzony zbyt pobiezne, chciało sie wiecej; pod koniec czułam niedosyt.
Może po prostu zbyt dużo oczekiwań miąłaś przed seansem... i dlatego tym bardziej sie zawiodłaś..
Ja ,,zabrałam się" za ten film z duuuzą rezerwą;) . Tak, jak wspominałam, jeszcze dużo pracy przed tą 'filmową ekipą" , ale widziałam gorsze realizację.
Pamiętaj, że recenzenta charakteryzuje przede wszystkim obiektywizm. :) Bardzo wyraźnie dało się odczuć z Twojej wypowiedzi niechęc Do Anny Muchy;). Musisz sie tego wystrzegać, bo to bardzo widać w tekscie, a wtedy nie jest to profesjonalne, albo przynajmniej wiarygodne i pomocne dla kogoś kto jeszcze nie oglądał tego czy tamtego.
Nie mozna uprzedać widza do jakiejś propozycji filmowej, trzeba tak pisać, żeby chiał włąsnie obejżeć.. i sam zadecydowął..
Taką zasadą kieruję się od lat.
*
a tak już całkiem abstarchując... ludzie zbierająy datki... Z własnego doświadczenia ...po prostu... widziałąm za duzo.
Moze sie wydawac.. że niektóre rzeczy nie mogą , albo nie powinny mieć miejsca, ale ... najciemniej pod latarnia. Niestety. Ale, nie chciąłabym się zagłębiać juz w ten temat.
To nie miejsce i czas na to.
Najważniejsze to wymieniac doświadczenia w obejżąnych filmów..:).
Pozdrawiam:)
W zasadzie to nie musiałabyś w ogóle nic odpisywać. To jest komentarz do komentarza po prostu. Jeśli nie zadaje się w nim jakiegoś konkretnego pytania czy pytań (nie retorycznych), to zazwyczaj nie oczekuje się odpowiedzi, a przynajmniej nie tego rodzaju, żebyś tak się tym przejmowała, że aż piszesz "o matko...;) prawde powiedziawszy, nie wiem co moge Ci poradzić". Skąd pomysł, że oczekuję jakiejś porady? W jakiej kwestii? Jakiego rodzaju? Żeby kłamać chwaląc źle zrobiony film, bo Ty tak robisz od lat i polecasz tego rodzaju działanie?
Co do filmu, to nie miałam wielkich oczekiwań. Nie wygłupiajmy się. Całość trwa 24 minuty i w tym napisy. W sytuacji kiedy ma to być dokument, to czego można się spodziewać po czymś tej długości i robionym w dodatku jeszcze w tym stylu, że większość zawiera dokumentację robienia samego dokumentu zamiast faktycznie dokument na temat tradycji "wędrowca"? Wiadomo, że prawie nic tam już się nie zmieści. Śmiesznie tylko jedynie przy tym wypada to, że Mucha opowiadając o tym mówiła jakby to był film długometrażowy, nad którym pracowała przez lata. Miałam więc oczekiwania takie, że jest tam cokolwiek z czego można być dumną albo przynajmniej czego można by się nie wstydzić. To nie są jakieś wygórowane oczekiwania.
Od dokumentu wymagam przede wszystkim tego by coś dokumentował, ale nie na zasadzie jak tu, że dokumentuje robienie samego siebie. To nawet nie podpada pod materiały typu "making of", bo one nie traktują o nich samych tylko o robieniu jakiegoś innego filmu. Ponadto jeśli dokument ma traktować o jakichś zwyczajach ludzi, to niech nie przekłamuje rzeczywistości.
Tutaj mamy kompletnie przekłamaną rzeczywistość. Jakkolwiek lubisz czy tolerujesz Muchę to nic nie zmieni (możesz ten film ocenić wysoko - to tak, ale to i tak nie będzie miało wpływu na fakt przekłamania).
Z założenia miało być o reakcji szarych ludzi na wizytę "wędrowca", czyli osoby potrzebującej, szukającej rodzinnej atmosfery. I co widzimy w filmie? Że jak ktoś faktycznie wygląda na "wędrowca", to ludzie go goszczą, natomiast jak wygląda na złodzieja, który dzwoni, żeby wybadać czy ktoś jest w domu, czy nie (i można rabować), to ludzie nie otwierają. Ta ostatnia reakcja ma się nijak do jakiejkolwiek świątecznej tradycji. No chyba, że ktoś ma jakieś szczególne preferencje, że np. podczas świąt cios w głowę i obrabowanie mu nie przeszkadza.
Po prostu nie wyszedł im ten film praktycznie pod każdym względem. Żenujące zachowanie Muchy jest tu tylko dodatkiem. To nie jest główny problem tej produkcji. Mój stosunek do Muchy nie jest tu za bardzo istotny, ale jeśli już masz takie zacięcie, by go zgłębiać, to podoba mi się ona z wyglądu i kiedyś myślałam, że będzie z niej fajna aktorka. Nadal lubię na nią patrzeć. O jej umiejętnościach aktorskich trudno się wypowiadać w sytuacji, gdy zagrała w tak niewielu filmach. Tuż po "Młodych wilkach 1/2" wypowiadała się w wywiadach całkiem inteligentnie. Myślałam wtedy, że wyrośnie z niej dobra aktorka. Potem niestety było już coraz gorzej. To jak się wypowiadamy i zachowujemy świadczy o nas, czyż nie? Wiesz, nie ponoszę winy za to jak ona kreuje swój wizerunek. Nawet jeśli ktoś jest mocno nastawiony na kasę, to jednak nadal może się nie ośmieszać i robić inteligentne wrażenie.
Przy czym w zawodzie aktora inteligencja jednak jest bardzo ważna. Poziom moralny nie jest za bardzo istotny, ale inteligencja tak. A tutaj mówimy o robieniu filmów - nawet już nie tylko graniu w nich - nie oczekuj po widzach, że zamiast brać pod uwagę faktyczny rezultat pracy w postaci filmu będą się kierować jakimiś taryfami ulgowymi. I w ogóle jakimi? Że to był jej pierwszy film, więc dlatego aż tak nie wyszedł? Piszesz o obiektywnym ocenianiu. Oczywiście nigdy nie jest ono w pełni możliwe, ale jednak są pewne elementy, na które można mocno obiektywnie spojrzeć jak choćby właśnie to na ile wiernie dokument oddaje rzeczywistość. Ten ją przekłamuje. Nic na to nie poradzimy.
Oglądałaś może "Funny Games"? Nie jest to dokument i jest to (są - bo są, jak wiadomo, dwie wersje, ale wystarczy znać jedną z nich) film pełnometrażowy, ale chodzi mi o samą kwestię pokazywania ludzkich reakcji na takich nagłych gości. Można zrobić dobry film, który zawiera pewne studium psychologiczne ludzkich zachowań dotyczących relacji gospodarz-obcy gość. (Albo np. "Nóż w wodzie" - też przedstawia zbliżoną tematykę) Nie mówię, żeby Mucha miała zrobić dzieło podobnej skali, ale niech by w ogóle liznęła temat. Wiesz, ja rozumiem gdyby to była sytuacja, że parę osób się zgadało, żeby zrobić sobie takie doświadczenie, ot, z ciekawości. Taki "weekendowy pomysł". Ok. Niech sobie robią, nie ma sprawy. Ale jeśli przedstawia się to jako poważny film i sama Mucha opowiada o tym jak o jakimś bardzo poważnym wielkim projekcie, to niech się spodziewa normalnego - nie ulgowego - oceniania.
Gdybym miała to oceniać jako pracę szkolną - jak zadają dzieciom do zrobienia projekty tego typu - to też nie oceniłabym tego dobrze. Film miał traktować o stosunku ludzi do świątecznego zwyczaju, a wyszedł film o tym, jak grupka ludzi usiłuje zrobić film o świątecznym zwyczaju i tylko tyle. To tak jakby ktoś miał udokumentować (np. na lekcję biologii) w formie video rozwój fasoli od nasienia do powiedzmy kilkunastocentymetrowej roślinki, a pokazał w filmie jak mówi kolegom, że ma takie zadanie/pomysł, a potem chodzi po sklepach, żeby kupić nasionko, kombinuje doniczkę, opowiada o tym, że z nasienia wyrasta roślina i to chciałby zaobserwować, a potem lecą napisy końcowe.
Przy czym ja osobiście nawet potrafię docenić filmy dokumentalne, które z założenia miały być o czym innym, a w rezultacie pokazują co innego (w sensie odbiegły od założonego tematu), jeśli faktycznie jest co w takim filmie docenić. Np. jest jeden film o przemyśle porno dla gejów, ogólnie średnio zrobiony, ale pokazuje bardzo ciekawą relację szczególnie między jednym aktorem, a producentem owych filmów. O samym przemyśle także można się z niego co nieco dowiedzieć tak więc to nie jest tak, że główny temat został w ogóle pominięty, ale dla mnie jest tam szczególnie interesujące to studium psychologiczne relacji międzyludzkich i ludzi samych w sobie (nie tylko dwóch, ale przede wszystkim dwóch). I taki film ma u mnie wysoką notę. A to czy lubię jego twórców albo bohaterów nie ma tu nic do rzeczy. Film ma coś sobą reprezentować. A jeśli jest to film dokumentalny, to jednak ważne jest, żeby nie przekłamywał rzeczywistości.
I o co Ci chodzi z tym pisaniem recenzji?? Piszesz w temacie na forum dyskusyjnym. Tutaj się nie pisze recenzji (a jak już ktoś koniecznie zechce, to raczej da to do zrozumienia i przedstawi to w oddzielnym temacie). To jest miejsce na rozmowę o filmie, wymienianie opinii (i w tym oczywiście też negatywnych). Forum dyskusyjne nie ma służyć reklamie filmów.
Na recenzje jest miejsce gdzie indziej. Przy czym w ogóle masz dziwne wyobrażenie na temat recenzji jako takiej. Recenzja praktycznie zawsze zawiera albo pochwałę, albo krytykę. Recenzja zawiera ocenę. Ty mylisz recenzje z reklamami i opisami filmów. Reklamy mają zachęcać do obejrzenia. Opisy mają dać informację o czym jest dany utwór (bez spoilerów i bez oceny efektu).
jako ciekawostke Ci powiem, ze bylem jdna z tych osób i to co piszesz to nie złe bzdury ;) Napiszę krótko - jedna z osób biorących udział powaznie była bezdomna. Ja mega stresowałem się i czułem zakłopotany, ale poważnie byłem zaproszony i to co doświadczyłem było mega ciekawe ;) Twój jad niejak się ma z prawdą. szkoda.
Zupełnie Cię nie rozumiem. Twój komentarz ma się nijak do moich wypowiedzi. Napisałam, że w filmie widzimy, że duży wpływ na to jak potencjalny gość zostanie potraktowany ma to jak się zachowuje rozmawiając z potencjalnym goszczącym. I to jest normalne i logiczne. Osoby nie sprawiające wrażenia chcących robić sobie żarty czy po prostu nastawionych na obrobienie mieszkania traktowane są dobrze. Takie są realia. I zresztą bardzo dobrze, bo pomagać też trzeba z głową i dla własnego dobra, i dla dobra innych. Inaczej większość pomocy lub nawet cała trafia do ludzi wcale tej pomocy nie potrzebujących, po prostu oszustów. Na przyszłość polecam czytanie ze zrozumieniem.