PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1065}

Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia

The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring
2001
8,0 737 tys. ocen
8,0 10 1 737315
8,2 94 krytyków
Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia
powrót do forum filmu Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia

"Przede wszystkim, literatura to słowa. Obrazy, które się z nich rodzą, są własnością każdego z nas. Są na miarę naszej własnej wyobraźni" (Andrzej Wajda). Jak więc przenieść na ekran poemat, którego piękno jest w słowach, który jest równocześnie dydaktyczny, epicki i narodowy? Mam silną obawę, że dziś nikt nie potrzebuje takiego filmu. Masowy oglądacz telewizji uważa, że dydaktyczny znaczy głupi, epicki to znaczy nudny, a narodowy to coś podejrzanego. Czy warto zatem przenosić na ekran, skoro może to narazić arcydzieło na tak liczne przykrości? W dodatku jakaż odpowiedzialność dla reżysera, który musi znaleźć ekranową formę tego utworu! Co zostanie z poematu, jeśli zastąpią go obrazki?
Zgodnie z etymologią słowa - adaptacja - oznacza przystosowanie się do nowych warunków - nie jest zatem statycznym układem zależności między filmowym a utworem literackim a raczej ponownym wykonaniem projektu dzieła literackiego w tworzywie i języku filmu, w wyniku którego dzieło jest coraz mniej reprodukcją swego pierwowzoru.
Powinien zatem oddziaływać na psychikę odbiorcy tak ażeby odtworzyć uczucia założone przez autora pierwowzoru. Musi więc przełożyć tekst na język tak, aby język wywołał u odbiorcy podobne uczucia co tekst.
Można by stwierdzić, że reżyserii uczono się od pisarzy. Adaptator staje się nie tyle tłumaczem co artystą, który wychodząc od jednego dzieła tworzy drugie odrębne. Tak więc film nie może być wierną rekonstrukcją powieści. Film nie może być sprawozdaniem z niej. Adaptacja powieści polega na znalezieniu złotego środka, nie kopiowaniu treści powieści, ale także nie na pozostawieniu z całego utworu jedynie tytułu.
Wydawało mi się bardzo wątpliwe, czy w ogóle dzieło Tolkiena da się sfilmować. Żartobliwa definicja poezji mówi, że ?poezją jest to, co ginie w tłumaczeniu?. Wydaje mi się, że poezja tym bardziej ginie w przenoszeniu na ekran. Władcę Pierścieni jest trudno zekranizować. O piękności poezji Tolkiena stanowią krajobrazy, postacie, zdarzenia muszą nieść w sobie ponadziemskie piękno, piękno mitu.
Film ma sporo zalet. Z Tolkiena ocalało wiele mądrych sentencji i pięknych, pełnych głębokiego przesłania scen. Zadziwiająco dobrze dobrano i ucharakteryzowano aktorów.
Zatracona została natomiast hierarchia, jako że świat Tolkiena jest hierarchiczny, istnieją w nim istoty będące ze swej natury wielkimi i potężnymi. Przekreślenie tego powołania, powoduje osobową degradację. Przykładem tego może być postać Sama Gamgee.
Jednym z głównych przesłań Tolkienowskiego arcydzieła jest tęsknota za krainą szczęśliwości, rządzoną przez dobrego i mądrego Króla. W filmie rycerskość, galanteria, majestat, służba wielkości, wierność, honor ? średniowieczne cnoty świadomie przywołane przez Tolkiena, prawie nie istnieją. Pełna majestatu ?Rada Wielkich? w filmie zmienia się w kłótnię przekupek, w której jedynie Frodo zachowuje godność.
Kolejną wadą filmu jest zafascynowanie efektami oraz nadmierne rozbudowanie (lub dodanie nieistniejących w książce) scen walki. Peter Jackson w swojej wersji Tolkienowskiej sagi bawi się technicznymi możliwościami. Robi to dobrze.
Ważniejszy jest nastrój, wybory bohaterów, świadomość wagi podjęcia proponowanego przez Opatrzność powołania, piękno dobra i brzydota zła. W filmie wszelkie sceny siekaniny są przedłużone ponad miarę (np. walka z trollem jaskiniowym w Morii), przy równoczesnym pominięciu ważnych, lecz nie wpisujących się w poetykę kina akcji, wątków książki (np. postać Toma Bombadilla). W wypadku ekranizacji tak ogromnej powieści, oczywista jest konieczność skrótów i przeróbek. Jednak film Jacksona, przez takie, a nie inne rozłożenie akcentów, ewidentnie fałszuje zamysł Tolkiena. Ktoś powie, że należałoby uwypuklić wątki horrorowo-sensacyjne, żeby uzyskać uznanie publiki. Dla komercyjnego sukcesu byłoby to rzeczywiście celowe. Jednak posługiwanie się w takim celu dziełem, które z założenia nie miało schlebiać masowym gustom, jest niemoralne. Czy ekranizacja nie powinna naśladować postawy autora dzieła ? wierności swym ideałom i nie szukania taniego poklasku?
Na ten film fani J.R.R. Tolkiena czekali całe życie. Peter Jackson zaciągnął u nas wielki kredyt zaufania. Jednak na pytanie, czy film odpowiada naszym wyobrażeniom, każdy musi odpowiedzieć sobie sam.