Mimo krytycznych głosów niewielu pokusiło się o wyczerpująca argumentację. Poniższy post jest kompilacją moich wczesniejszych wypowiedzi porozrzucanych na poprzednich stronach,stąd moga byc powtórzenia, za co przepraszam.
Ludzie są złośliwi, bezmyślni, często w swoich ocenach krzywdzący. Ale i film wywołuje wielkie emocje, bo wywołany do tablicy jako wiekopomne arcymegamastadzieło stawia sobie wysoka poprzeczkę i wiele osób (całkiem słusznie) może protestować.
Jestem jedną z protestujących. Filmowi przyznałam 6/10, bo nie sposób odmówić mu rozmachu i zaangażowania twórców. Jest obrazkiem cieszącym oko. Tylko tyle... Kilka punktów dodałam z szacunku dla Tolkiena i jego fanów bo mimo ze jego literatura mnie nie kręci (zwłaszcza po seansie DP), estyma mu się należy.
O powodach tej oceny napisałam dalej, więc nie będę się teraz rozwodzić nad nieciekawą, schematyczną fabuła czy papierowymi postaciami. Na początek warto się tu odnieść do fragmentu o gatunku filmowym, jaki reprezentuje WP. Stąd zacznę punktem pierwszym czyli...
1. Gatunek - fantasy - czy tylko kostiumy, basń i elfy?
Oczywiście, nikt nie oczekuje dramatu psychologicznego czy kryminału bo to fantasy. Ale w czasach, kiedy nawet w japońskich kreskówkach pojawiają się postacie nieschematyczne, gdzie zły potrafi wzbudzać litość a dobry czasem okazuje się nie do końca szlachetny, Jackson zaproponował widzom czarno-białą opowieść walce dobra ze złem, gdzie zło jest o jakie złe i brzydkie a dobro za to piękne, szlachetne, dialogi wreszcie przypominają kazania a nie zwykłe kwestie wypowiadane przez istoty podobne ludzkim. Nieważna sceneria, ze to elfy i trolle a nie włoska mafia czy koszary wojskowe. Fantasy czy nie, da się zrobić film z życiem, gdzie rycerzowi czasem zdarzy się zakląć, gdzie tytułowa drużyna się pokłóci o głupotę, krasnolud się spije i pójdzie na baby a Frodo nareszcie zmieni minę, która oscylowała gdzies między "jestem pierdoła i nie wiem co tu robię" a "jestem pierdoła, nie wiem co tu robię i na dodatek boję się jak cholera". Może ostro, ale tak własnie widziałam ten film. (Oczywiscie, wiem ze w powieści tak nie było i być nie mogło, celowo przejaskrawiam żeby pokazac, jak schematyczne to były postacie - ale o tym będzie szerzej w punktach o fabule i aktorach).
Wiem ze to drażniące porównanie, ale pamiętacie może film Willow? Oczywiście, rozmach bez porównania, nawet historia trochę zajeżdża Władcą. Ale tutaj postacie mają charakterki. Pierdołowaty Willow potrafi co jakiś czas błysnąć stanowczością i nie zachowuje się jakby "kurna, wcisnęli mnie na siłę, nie wiem co tu robię, ale boję się jak cholera - to może udam, że się nie boję". Rycerz grany przez Vala Kilmera także nie był przecież szlachety. O ile pamiętam Willow ściągnął go z szubienicy, jak sobie wisiał brudny i wygłodzony. Ale ten rycerz się zmienia, zamiast myśleć o babach i żarciu, zakochuje się córce złej królowej (kolejny prosty zabieg, a jak urozmaica fabułę) i zamienia w dzielnego rycerza, nie tracąc jednak tego błysku awanturnika i zawadiaki. Nikt tu wzniośle nie kroczy, nie przemawia - po prostu mówią, chodzą, łażą, zataczają się, czasem jada pod wozem, czasem zrobią coś śmiesznego, a czasem przydarzy im się kuku.
Wiem, ze WP to nie komedia i ponoć Tolkien pisał tak, jakby chciał napisać nową Ewangelię. Ale ja tu oceniam film, a taki sposób przedstawienia historii nie przypadł mi do gustu. A najlepsze jest to, ze chyba naprawdę można było to zrobić lepiej i tchnąć życie w Tolkiena i jego papierowe kukiełki. Ale obawiam się ze tu zabrakło reżyserowi talentu albo doświadczenia... a może tych dwóch rzeczy na raz?
2. Fabuła i bohaterowie - czyli rozwinięcie poprzedniego punktu.
Nie czytałam książki Tolkiena, jak juz wspominałam, choć wiele o niej wcześniej słyszałam i przygotowałam się na wyborne kino. A co zobaczyłam? Poprawnie zrealizowaną baśń o tym jak jest sobie dobro i zło, zresztą, w najprostszym wydaniu. Zdaję sobie sprawę, ze pierwsza część to głownie wędrówka, ale kurcze, może dałoby się to jakoś ciekawiej przedstawić? Na razie mamy tu wspaniałe postacie, które nie chodzą, ale kroczą, które nie mówią a przemawiają. Tak do bólu odrealnione, tak schematyczne, ze aż żal patrzeć. Na tym tle ich przygody wypadają blado. Pamiętam, jak obserwowałam bitwę w tej kopalni (Moria?). Sceneria - bajer, efekty - miodzio, ale coś nie pasowało... I to było problemem tego filmu - kompletnie nie mogłam "wczuć się" w bohaterów i wraz z nimi przeżywać przygodę. A to właśnie z powodu ich nieludzkości i nierealności. Czy oni się zaprzyjaźnili? Nawiązali jakiś kontakt, pogadali, pożartowali, puścili bąka? Nie wiem sama. Od razu staliby się ciekawsi. Oni nawet cierpieli w tak podniosły (i sztuczny) sposób, że po prostu nie sposób mi było im współczuć...
Przez to fabuła zaczęła przypominać RPG prowadzone przez słabego Game Mastera... "Ja jestem sobie szlachetny rycerz", a "ja jestem wszechwładny mag" - i jedziemy po schemacie, idziemy - bitwa, idziemy dalej - bitwa, potem w knajpie parę podniosłych mów jeden z towarzyszy wygłosi i dalej to samo. Wiem, uproszczam, ale próbuję opisać to, co zobaczyłam w filmie.
Problemem były licznie niedopowiedzienia. O ile pamiętam z filmu nie wynikało że krasnolud i elf się nie lubią - o tym poinformował mnie dopiero fan serii juz po seansie. Dla mnie to było niejasne. A tak fajnie mozna było to poprowadzić i pokazac ich zmieniające się trelacje. Oni coś w ogóle mówili?
3. Aktorzy
Przykro mi, ale jak wspominam pana, który zagrał Aragorna pamiętam dwie miny - z czego jedna to smutna mina zbitego psa, druga to wyszczerzona, w sam raz do machania mieczem. O Frodo juz pisałam wczesniej... Przykro mi, postacie były tak statyczne i odrealnione, ze chyba nie dąło się tego lepiej zagrac. Dlatego tutaj dla mnie jest po prostu ok - ale fajerwerków nie ma.
4. Muzyka.
Mnie nie porwała, żaden temat nie utkwił w pamięci. Kiedy było spokojnie, muzyka miauczała gdzies z tyłu, jak się robiło groźnie, zaczynała ryczeć. Ja tej muzyki z filmu nawet nie zapamiętałam, tak wydała mi się nijaka. Podkreślam - MI.
5. Czy rozumiem...?
A powiedzcie mi, czego tu można nie rozumieć. Wszystko jest jasno podane, historia jest prosta, zwrotów akcji brak, bohaterowie są (w większości przypadków) dość statyczni (jak zaczął być szlachetny na początku, tak i szlachetny był na napisach końcowych itd.). Walka dobra ze złem, wielu fanów twierdzi, że podana w niezwykły sposób. A ja uważam, ze w sposób dość oklepany - 90% baśni dla dzieci w ten sposób pokazuje rzeczywistość. Piękna, dzielna Elfica, waleczny rycerz itd. Nawet niektórzy fani Tolkiena przyznają, ze jak świetny świat stworzył, tak już gorzej było z częścią fabularną a samą książkę smakuje się raczej ze względu na język a nie fascynujące garnitury postaci czy porywającą akcję pełną nieoczekiwanych zwrotów i niespodzianek.
6. "To idź, przeczytaj ksiązkę..."
Nie powinno się uprzednio czytać książki, aby dobrze i obiektywnie ocenić film. Wiem, ze to brzmi dziwnie, ale jak się głębiej zastanowicie czemu - przyznacie mi, być może, rację. ;)
W Waszym przypadku twórcy mieli ułatwione zadanie. Nie musieli zachwycać światem powieści i całą historią, wystarczyło przenieść na ekran to, co znacie książki. Trudne? Na pewno i to zapewne twórcom się udało.
Ale nie tchnęli w to, moim zdaniem, życia. Film jest piękną, barwną ilustracją do książki a nie dziełem samym w sobie. A to jest duuużo trudniejsze, dlatego kręcenie ekranizacji to nie hop siup. Jak przetłumaczyć na język filmu to, co tak smakowało przy lekturze litery pisanej? Postacie musiałam poznać od początku, a były zbyt papierowe, aby dały się polubić. Tolkien zastosował (o ile wiem) dość ubogie środki fabularne (podróż, historia praktycznie jednowątkowa), co także musiało być piekielnie trudną przeszkodą. I właśnie. Ci wszyscy krytykanci o tym piszą... Osoba niezorientowana w świecie powieści poczuje się jak na sztuce, na której zabrakło najważniejszych aktorów a ktoś zgubił scenariusz. Dekoracje są, orkiestra przygrywa, ale scena jest kompletnie pusta.
Na dowód tego, jak mocno ten film musi być związany z książką, poczytajcie sobie mowy obronne zwolenników. Prawie zawsze pojawia się argument książki. A potem idź sobie na forum Ojca Chrzestnego (ot, chyba pierwszy w rankingu) i policz, ile tam osób musi popierać się lekturą powieści Mario Puzo. GF można lubić bądź nie, ale nie sposób odmówić mu przykładu mistrzowskiego wręcz operowania JĘZYKIEM FILMU, dzięki czemu reżyserowi udaje się wykreować świat nie tylko barwny i zajmujący, ale przede wszystkim naturalny i przez to właśnie fascynujący. I książka Puzo obrońcom nie jest potrzebna.
Osobiście bardzo lubię Wichrowe Wzgórza Emily Bronte. Za klimat itd. I z przyjemnością obejrzałam ekranizację powieści uważnie porównując obraz z wydarzeniami z książki. Ale potem na forum filmwebu nie było już tak przyjemnie, kiedy widzowie krytykowali romansidło i pokręconą główną bohaterkę, która najpierw odtrąca kochanka, żeby za chwilkę umierać z miłości za nim. Bo ten film, po namyśle, rzeczywiście tak wyglądał i trudno się tym ludziom dziwić, a bez komentarzy z powieści Katarzyna Earnshaw zachowywała się jak wariatka a Heathcliff był bucem. Albo tu książka Emily okazała się za ciężka do ekranizacji, albo reżyser jednak nie podołał zadaniu... Ale nie napisałam nic.
7. "Obejrzyj kolejne części - to dopiero pierwsza..."
Oczywiscie, DP jest dopiero początkiem historii. Ale została zgłoszona do Oscarów jako oddzielny film. Czemu więc nie mam go traktowac jako całość i o takiej się wypowiadać? Gdyby wyraźnie było powiedziane, pierwsza część FILMU WP, a nie TRYLOGII, rozmowa byłaby inna. Potop Hoffmana rozłożono na dwie części i nikt nie będzie oceniał jednej bez obejrzenia drugiej. Natomiast już recenzje Ogniem i mieczem, mimo ze to pierwsza powieść Trylogii Sienkiewicza, nie rozpatrują jej pod kątem kolejnych powieści (jeśli już, to na zasadzie porównań). Jackson chciał stworzyć trzy filmy? OK. Tylko ze wówczas należałoby sprawiedliwie oceniać je oddzielnie.
*********************
Przyznawanie 1,2/10 WP to ewidentna złośliwość oceniających. Ale już oceny 10/10, "przewybitne dzieło" uważam za grubą przesadę. Moim zdaniem film się nie udał, nie wiem czy to wina Tolkiena, Jacksona czy Jezusa Chrystusa. Doceniam, ale nie przeceniam.
A co do histerii niektórych fanów filmu... niechże za komentatrz posłuży cytat z filmu Kevina Smitha:
"Not the Rings, Randal. Say what you will about Jesus, but leave the Rings out of this!"
Dopiero na końcu zorientowałem się że piszesz tylko o "Drużynie pierścienia" ale żal mi było usuwać moich wypocin:)
AD1. Nie wszyscy bohaterowie są czarno biali np Boromir czy Faramir, mimo tego iż są ludźmi, co obligowałoby ich do bycia dobrymi , nie są tacy do końca. Najlepiej widać to podczas podróży drużyny i nieufności wobec Boromira, nawet on sam na łożu śmierci przyznaje się do własnych błędów. Ponadto w wersji rozszerzonej "Powrotu króla" jest scena w której "krasnolud się spija" ale raczej nie ma siły już iść na baby :)
AD2. "ale coś nie pasowało... I to było problemem tego filmu - kompletnie nie mogłam "wczuć się" w bohaterów i wraz z nimi przeżywać przygodę" na to już nic nie poradzę, mi wszystko pasowało i potrafiłem się wczuć w całą historię. "A to właśnie z powodu ich nieludzkości i nierealności" może tego nie widać w pierwszej części ale głównie Gimli i Legolas (mimo swojego pochodzenia), oraz Merry i Pippin byli tymi najbardziej "ludzkimi" i realnymi postaciami, w późniejszych częściach to oni brali udział w wątkach... komediowych (chociaż to za mocno powiedziane) a sam Gimli jak to określił już któryś przeciwnik LOTR reprezentuje "humor karczemny". Co do niezbyt dobrych relacji między krasnoludem a elfem to były one dość widoczne w pierwszej części ale także w późniejszych. Już ich pierwsza wspólna scena - narada u Elronda zakończyła się straszną awanturą.
AD3. Do tego i innych punktów miałem już odpowiedzi ale ktoś je usunął :/ (chyba mu nie pasowały) więc napiszę jeszce raz. Aktorzy tacy jak: Ian Holm, Ian McKellen, John-Rhys Davies, Hugo Weaving, Cate Blanchett, Sean Bean czy Christopher Lee (tylko z pierwszej części) stanowią klasę samą w sobie natomiast Elijah Wood, Sean Astin, Billy Boyd, Dominic Monaghan, Viggo Mortensen, Liv Tyler, Orlando Bloom czy Andy Serkis zagrali przynajmniej dobrze i kariera wielu z nich rozkręciła się właśnie po roli we Władcy Pierścieni.
AD4. Co do muzyki kompletnie się nie zgodzę. Prawdopodobnie najlepszy soundtrack w historii kina, któremu dorównać może jedynie ten z Bravehearta. Już po pierwszym seansie zapamiętałem motywy: pierścienia, Shire, drużyny, Isengardu, Mordoru, entów i Rohanu. Właśnie dzięki długości filmów Howard Shore miał okazję do stworzenia leitmotifs (chyba brak polskiego określenia) co udało się jeszce chyba tylko w Gwiezdnych wojnach i Harrym Potterze (równierz ze względu na obszerny materiał filmowy).
AD5. Zwrotów akcji kilka jest a co do statyczności bohaterów już pisałem o Boromirze.
AD6. Ja nigdy nie podpieram się argumentem o znalomość książki, co nie zmienia faktu że należałoby się zapoznać z jedną z książek Tolkiena, pojedynczymi hasłami na wikipedii czy nawet samą mapą Śródziemia aby mieć możliwość osadzenia tego w miejscu i czasie. Nie porównywałbym tego akurat do "Ojca chrzestnego" gdyż tutaj cały świat został zbudowany od podstaw. Zdarzyło mi się widzieć nawet pytania o to w którym kierunku geograficznym nieśli pierścień, a już od końcówki Drużyny warto byłoby zasięgnąć mapy gdyż w związku z różnymi perypetiami, czasami akcja dzieje się w tym samym momencie w 4 różnych miejscach i można się po prostu zgubić. Ja zacząłem swoją fascynację Tolkienem dopiero od seansu wszystkich części trylogii (wcześniej czytałem jeszcze Hobbita) i sam w ramach dociekliwości przesiadywałem na róznych stronach i cztałem o śródziemiu, jego historii czy , dalszych losach członków drużyny i różne inne ciekawe rzeczy :)
AD7. Tutaj też średnio się zgodzę, wszystkie części są ze sobą ściśle powiązane, pomyśl sobie że oglądałaś tylko drugą część. Ani nie wiesz jak to się zaczęło ani nie będziesz wiedzieć jak się skończy (podobnie sprawa ma się też w innych filmach posiadających części czy w serialach gdzie przegapimy 1, 2 odcinki i nie wiemy co się dzieje). Całość robi najlepsze wrażenie właśnie wtedy kiedy ogląda się ją pod rząd (najlepiej w wersjach rozszerzonych). Jeszcze na koniec mała ciekawostka, z tymi oscarami też się nie zgodzę. Każda część była zgłaszana osobno ale oceniane były (głupio to zabrzmi :) ) poniekąd w całości. Tylko w 3 kategoriach różne części dostały tą samą nagrodę a to dlatego że akademia zdecydowała aby nie dawać oscarów jak za osobne części i dać szansę na zdobycie statuetek innym filmom. Drużyna zdobyła ich 4, Dwie wieże tylko 2 za to Powrót króla aż 11 gdyż to właściwie on zgarnął nagrody za całokształt całej serii stanowiąc jej zwieńczenie (spił całą śmietankę) ale właściwie wszystkie oscary były przyznane bardziej trylogii niż pojedynczym częściom.
********************
"Przyznawanie 1,2/10 WP to ewidentna złośliwość oceniających" - zgadzam się w 100%
"Ale już oceny 10/10, "przewybitne dzieło" uważam za grubą przesadę" - poniekąd się zgadzam, wszystkim trzem częściom Władcy dałem 10/10 i tylko jeszce jeden film otrzymał ode mnie tą notę a mianowicie "Szeregowiec Ryan" i sądzę że długo nie będzie filmu który mógłby powalczyć o następną dziesiątkę (chyba że Hobbit :) ) bo nie zamierzam ich rozdawać w większych ilościach (i tak 4 arcydzieła to bardzo dużo).
Seba, dzięki za odpowiedź.
Film oglądałam dawno i tylko pierwszą częśc tu oceniam (to wszak forum DP, pozosytałe mają swoje własne fora).
OK - skłonna ejstem przyznać że mogłam się pomyslić w sprawie ukazania relacji elfa i krasnoluda...
Ale mimo wszystko to, co mnie do tego filmu odrzuciło, to jego patos i zadęcie które z najciekawszych nawet postaci robiło nadęte "bufony" (sorry za zartobliwe okreslenie). Pamietam smierć Boromira, która trwała jakies 10 minut - ktos kiedyś napisął, ze więcej emocji wywołała w nim śmierć Mufasy... A i wczesniej bohaterowie, mimo wszystko kosmetycznie JACYŚ, w porównaniu do wielu innych wypadają jak zaprogramowane robociki, tak nieludzcy że az trudno wczuć się w ich sytuację.
Niby wiediząłam ze ten jest nieszczęsliwy a tego opętał pierścien, ale tak naprawdę wcale mu nie uwierzyłam. Obawiam się, ze ten rodzaj poetyki obecny jest także w pozostałych częsciach sagi.
:)
Dużo czytania :) Będzie i dużo pisania :)
AD1. Wiesz, ale taka była ta historia, i może właśnie dlatego jest taka urocza :) I nie wszystkie postacie były podzielone na 'złe i dobre'. Wspomniany już wcześniej Boromir, Denethor który wydaje się zimnym 'draniem' ale koniec końców jednak chyba uświadamia sobie co zrobił. No i oczywiście Smeagol - to chyba najbardziej zmienna postać WP (ale to już późniejsze części, a tu piszesz o DP).
AD2. To że krasnoludowie nie lubili się z Elfami wg. mnie od razu rzucało się w oczy. Jak już wspomniano na radzie u Elronda można było tego doświadczyć. Trudno jest też przedstawić ich wędrówkę jakoś ciekawiej skoro w książce nie było nic takiego co mogło by wywrócić akcję do góry nogami. Gdyby reżyser się na coś takiego zdecydował to było by jeszcze gorzej, bo fani posądzili by go o zmienianie historii. I tak wydaje mi się że było to przedstawione bardziej 'żywiołowo' niż w książce. Co do tego: "wspaniałe postacie, które nie chodzą, ale kroczą, które nie mówią a przemawiają" - jeśli chodzi o Elfów, to jest to uzasadnione, oni tacy byli, dobrze wychowani, nienaganni, mądrzy itp. Nie spodziewałaś się chyba także że taka postać jak Boromir - syn władcy największego państwa ludzi będzie zaciągał jak jakiś zwykły chłop. To samo Gandalf - jakże ważna i 'wyuczona' postać. Za to można tutaj znaleźć takie postacie jakich Ci brakowało, a mianowicie Meery i Pippin :) "Czy oni się zaprzyjaźnili? Nawiązali jakiś kontakt, pogadali, pożartowali, puścili bąka?" - większość już się znała od lat :) Nie musieli się zaprzyjaźniać. Nową postacią był np. Boromir, któremu jak sama dobrze wiesz nie zaufali do końca.
AD3. Wymieniłaś 2 aktorów, ale w filmie występowały ich dziesiątki. Aktorzy grający postacie Gandalfa, Sama, Elronda, Galadriel, Gimlego, Smeagola itp. spisali się świetnie, więc skoro 2 się nie spisało (choć ja tak nie uważam) to nie znaczy że aktorzy nic sobą nie zaprezentowali.
AD4. Tu się kompletnie nie zgadzam. Soundtrack to jest jedno wielki arcydzieło. Uwielbiam go. Na pewno jeden z największych plusów filmu.
AD5. "bohaterowie są (w większości przypadków) dość statyczni (jak zaczął być szlachetny na początku, tak i szlachetny był na napisach końcowych itd.)" już pisałem wcześniej o Boromirze, Smeagolu i Denethore, więc nie będę się powtarzał. Co do tego że 90% baśni kończy się tak samo. A jak niby mają się kończyć? Gdyby na końcu Sauron dostał Pierścień i zniszczyłby wszystko to film wg. Ciebie byłby lepszy? Moim zdaniem nie. A poza tym - film powstał w oparciu o książkę, więc reżyser nie miał tu w sumie nic za dużo do gadania.
AD6. "Nie powinno się uprzednio czytać książki, aby dobrze i obiektywnie ocenić film. Wiem, ze to brzmi dziwnie, ale jak się głębiej zastanowicie czemu - przyznacie mi, być może, rację. ;)" - ja wcale nie uważam że trzeba wcześniej przeczytać książkę. Ja np. nie czytałem wcześniej książki, i wcale nie żałuję. Przeczytałem ją później. Dlatego też nie wiedziałem co się wydarzy i wszystko było dla mnie ogromnie fascynujące.
AD7. Oczywiście nikt nie zabroni Ci się wypowiadać o poszczególnych częściach pojedynczo, ale jeśli obejrzysz wszystkie 3, to będziesz miała lepsze spojrzenie na całą historię. Tak jak np. w przypadku tych 'biało-czarnych' postaci. Nie wszystkie takie były, lecz Ty o tym nie wiesz bo większość występowała w późniejszych częściach :)
Zgadzam się co do dawania ocen 1-2, ale co do 10/10 nie. Po prostu dla kogoś może i film nie był jakoś szczególnie interesujący itp., ale dla innej osoby, która uwielbia fantastykę, uwielbia Tolkiena film będzie arcydziełem i dla niego zasługuje na 10. Ja oceniłem wszytskie części na 10 :)
Primo
Należy cie pochwalić za inteligentną krytke, a taką na filmwebie coraz
trudniej znaleźć. Oczywiście jako fan fantasy i prozy Tolkiena nie
zgadzam się z nią.
Secundo
Masz trochę racji, że LOTR może zrazić patetycznością i dualizmem sporej
liczby postaci(poza Gollumem,Boromirem,itd). Ale proza Tolkiena ma to do
siebie,że taka już jest. Osobiście nie uważam tego za wadę. Film i
Książka mimo tych cech jest bardzo dobrą pozycją, o czym świadczą
otrzymane nagrody. Biorąc pod uwagę twoje posty wnioskuje, że z
fantastyki Wiedźmin przypadł by ci do gustu (saga, bron Boże film). Tam
nie ma postaci czarnych albo białych wszystko jest szare i bardziej
ludzkie. Ja osobiście Wiedźmina i LOTR(książki) traktuje na równi-
Arcydzieła
Tertio
Nie mogę się z tobą zgodzić co do tego, że muzyka w filmie jest słaba,
Moim zdaniem to jeden z najpiękniejszych sountracków, jakie były w
filmach kiedykolwiek.
Szczególnie polecam te kawałki z filmu:
Lotr - Many Meetings
Lotr - Lothlorien
Lotr - Cancering Hobbits
Lotr - The Black Rider
Oczywiście gra i dobranie aktorów efekty specjalne są na bardzo wysokim
poziomie, a sceneria wprost urzekająca.
Quarto
Także zgadzam się co do tego, że ocenianie 1 lub 2 to proste chamstwo,
albo skrajna niekompetencja. Co do oceny 10 też mogę się
przychylić,ponieważ film względem książki pozostawił pewien niedosyt,
niezbyt wielki ale zawsze. Ja oceniłem go na 9/10
Pozdrawiam
Ivalor
O tym ze elf i krasnal sie nienawidzą moglas zobaczyc na naradzie. Wszystkie krasnoludy nienawidzą elfow i juz. Tak wlasnie tam bylo. Muzyki nie kojarzysz? No szkoda bo naprawdę super. Oczywiście Enya jest zawsze genialna i boska. Jest tam buczenie ale całego soundtracka tam nie wmontowali. W książce ta podróż trwała dłużej w filmie nie wiec nie były specjalnie te relacje pokazane. Trole by marudziły ile musieli sie na nim męczyć do konca jakby ktoś ich trzymaj. W 2 czesci WP mowia ze sa przyjaciółmi ale nadal sie tam kłócą. Wersja rozszerzona. Każdy na swoje gusta. Ja ta trylogie bardzo lubie i zasługuje na 8 czy 9 pkt. Na 10 filmu jeszcze nie widzialem:) Zdjęcia, muzyka, efekty, niektóre zbyt sztuczne. I inne warte uwagi.