Udało mi się obejrzeć ten film przed polską premierą. Muszę powiedzieć, że jestem zadowolony, ale nie do końca... Mam kilka zastrzeżeń - Arwena już w pierwszej części trylogii (podajrze w książce poznajemy ją bliżej dopiero w drugiej), Galadriela jako chciwa wiedźma (chociaż wtedy bardzo fajnie "wściekle" wyglądała, w książce jednak była cudownie piękna i wielka, w filmie Gimli nazywa ją na początku wiedźmą i rezyser nic nie zrobił, żeby pokazać, że tak naprawdę jest inaczej, poza tym Galadriela nie pokazała Frodo, że też jest powierniczką pierścienia), Palantir Sarumana odkryty na samym początku (przecież w książce Gandalf wyjawia jego działanie dopiero w późniejszej części, bo wcześniej nawet nie wiedział, że Saruman miał w swym posiadaniu Palantir), Elrond mało dostojny (heh... te miny, które strzela kiedy na Radę wkraczają hobbity), wystraszony Gandalf (w książce Gandalf był tajemniczy i wielki - w filmie zaś wydaje się ludzki aż do bólu - brak u niego tej wiedzy, która budziła respekt), wszechobecny patos (muzyka jest piękna, ale pod koniec filmu zaczęła mnie irytować - ciągle tak podkreślała nastrój, jakby każda chwila była tą najdonośniejszą).
Poza tym uważam film za bardzo udany i na pewno jeszcze raz wybiorę się na niego do kina (i na resztę trylogii również!)