Szczerze mówiąc dziwię się, że komukolwiek, kto nie czytał książki, może się podobać film. Jest przeładowany scenami walki, którym towarzyszy nieznośna muzyka, tak patetyczna i denerwująca, że ciężko wytrzymać bez ziewania i bólu głowy. Spośród dziewięciu uczestników wyprawy niektórzy, jak Gimili i Legolas, nie wygłaszają chyba żadnej dłuższej kwestii poza okrzykami: "orki!", "uciekamy!" itd. Zresztą mało kto w tym filmie odzywa się inaczej niż wrzeszcząc albo wygłaszając natchnione monologi.
Jedyne, co mi się naprawdę podobało, to wieża Sarumana.