jest to zdecydowanie najlepszy film z calej trylogii, wciagajacy, wzbudzjacy wszystkie mozliwe emocje. oglada sie jednym tchem, nawet jakbym sie bardzo starala nie potrafie znalezc rzeczy do ktorej moglabym sie przyczepic, wszytsko idealnie dopracowane i dobrane. absolutnie nie odczulam nieobecnosci sarumana, ktory rzeczywiscie byl zbedny w tej czesci, a jezeli chodzi o porzadki w shire mozna by z tego zrobic osobny film, ale absolutnie nie wpasowaloby sie to w istniejaca wersje filmowa. nie wiem skad krytyka zakonczenia, wedlug mnie nie jest przeslodzona ani wydluzona.
sa sceny ktore wprost chwytaja za serce: do tej pory mam w glowie spiew pippna w polaczeniu ze scena w ktorej faramir wyrusza na osgiliath, cudowne, moment kiedy sam niesie froda na gore przeznaczenia, moment starcia wojsk rohanu z przeciwinikami, naprawde robi wrazenie. moglabym wyliczac w nieskonczonosc.
najwazniejesze jest to ze wszystkie efekty specjalne nie przyslonily ani na moment dramatyzmu calosci, pozostal ten sam klimat jaki towarzyszy od druzyny piercienia i poprzez dwie wieze.
calosc okraszona przepiekna muzyka, ktora oddaje kazdy moment,a rownoczesnie moze funkcjonowac samodzielnie bez obrazu.
ale co dla mnie najbardziej istotne to to iz aktorzy ani na chwile nie zawiedli, wrecz przeciwnie stworzyli niezapomniane role, nie wyobrazam sobie nikogo innego na ich miejscu. najbardziej zaskoczyl mnie sean astin, ktorego sam to odzwierciedlenie oddania, lojalnosci, milosci, odwagi ( to chyba najlepsza rola w filmie), nie zawiodl moj faworyt frodo, wood w przejmujacy sposob ukazal cala metamorfoze hobbita, jego uzaleznienie od pierscienia oraz widoczne zmeczenie i wyczerpanie. ciesze sie ze duzo do zrobienia i zagrania mial billy boyd, jego rola rowniez zapada w pamiec. wszyscy aktorzy wywiazali sie ze swojego zadania znakomicie i naleza im sie za to najwieksze laury!!
a co do pana jacksona uwazam ze byl chyba najodpowiedniejsza osoba w calym tym zamieszaniu, gdyby nie on to...lepiej nie pisac:)))