zawiodlem sie na tym filmie i to bardzo. zapowiadalo sie wspaniale widowisko konczace rownie wspaniala trylogie, a wyszla z tego najslabsza czesc trylogii. tak, sa tu wspaniale bitwy, swietne kostiumy, scenografia (minas tirith), niezbyt dobra gra aktorow, do ktorej juz przywyklem i w sumie niezly klimat. ale tylu bledow rezysera nie bylo w dwoch poprzednich czesciach razem wzietych. nieobecnosc sarumana jackson tlumaczyl brakiem czasu w akcji filmu. ale na sceny koncowe znalazl sie czas i to duzo. wszystko w zwolnionym tempie, nudne i jalowe teksty wyrzucane z bohaterow, to bezprzecznie najgorsze momenty calej trylogii. zlo w 'powrocie krola' to tylko kilkanascie tysiecy czarnych punkcikow ciagnacych sie po horyzont i chyba tylko jeden ork i nazgul maja cos w tym filmie do powiedzenia. sceny z palantirem sa troche niepotrzebne i nieco nielogiczne (np. jakim cudem znalazl sie on w wodzie skoro w pierwszej czesci byl w komnacie sarumana?), postac denethora nie wnosi niczego nowego. film jednak co najdziwniejsze klimatem bardzo oddaje powiesc tolkiena, z poczatku dosyc ciekawa pod koniec zaczyna nuzyc. spodziewalem sie wiecej po jacksonie, wprowadzil sporo niezlych zmian w poprzednich czesciach, w tej najwyrazniej zabraklo mu pomyslow.