Jeden z tych filmów, które niemal od razu przechodzą do rzeczy. Sporo akcji jest tutaj właściwie od jego początku. Od początku też mniej więcej wiadomo o co w tym wszystkim chodzi. Ciekawe, że nie wiedząc o nim nic wcześniej, myślałem, że będzie to jeden z tych o szatańskich lalkach dla dzieci... jakież było moje zaskoczenie! :) Myślę, że jest to film po prostu solidny - nic mniej, nic więcej. Nie najświeższy, nawet w swojej tematyce. Wykorzystuje motywy znane już od wielu lat. Tak naprawdę to zaledwie rok przed tym filmem wyszedł kolejny remake Inwazji Porywaczy Ciał, do którego zdecydowanie mu najbliżej. Dlatego nie radzę oglądać tych filmów w niedużym odstępie czasu (no chyba, że dla łatwego porównania). Z tych dwóch jednak minimalnie bardziej przypadła mi do gustu wersja Abela Ferrary. "The Puppet Masters" to film, który fabułą nawet przeciętnego zjadacza horrorów nie zaskoczy, jest przewidywalny i tutaj nie ma się co oszukiwać. Jednak akcji jest sporo a i efekty należą do całkiem udanych. Ciekawie wyglądały te stworki wczepiające się w rdzeń kręgowy. Zakończenie i "miejsce spotkań" naszych przybyszów z kosmosu również wyglądało całkiem nieźle. Ale same sceny w samolocie to było dla mnie trochę za dużo... zdecydowanie przesadzono z realizmem. Tak czy siak, film Stuarta Orme należy do tych, które mało kogo zawiodą, ale też mało kogo rozłoży na łopatki. Moja ocena: 6/10.