Władcow Ognia widzialam dosyc dawno temu, jednak wrazenia po tym filmie nien ulecialy mi z glowy.
Ogolnie mowiac, to nie ma sie czym zachwycac. Aktorsko nie zbyt ciekawie, chociaz nie mozna powiedziec, zeby nasz Izabela zwalila ta role. Scorupsco bardzo dobrze sie tu prezentuje i nie chodzi mi tutaj tylko o urode.
Opowiastka, biorac pod uwage sam pomysl mogla byc ciekawa. Jednak zostalo to wszystko opracowane tak, ze trudno bylo sie wczuc w akcje. Wszystko oglada sie z perspektywny czyjejs wybujalej wyobrazni, czyli raczej typowych banialukow. Scenariusz rozwija sie niezbyt ciekawie, pojawia sie duzo banalow (np scena ostatecznego zabicia smoka) i oczywiscie, jak zwykle, postawa bardzo dzielnych, niepoddajacych sie amerykanow i chociaz otacza ich sam popiol i brud, to ich slodkosc i odwaga promienuje na wiele kilometrow. Poza tym pojawia sie kilka bolacych niescislosci i niedopowiedzen. Bo niby jak Ci Amerykanie przeprawiaja sie z calym tym swoim sprzetem przez morze????
Ale jest cos co mozna przyznac na plus. Sekwencje na poczatku filmu, mowiace o niszczacym ataku, zaprezentowane w postaci dziennika. Bylo to pokazane w taki sposob, ze naprawde przez chwile mozna bylo uwierzyc, ze smoki naprawde zaatakowaly ziemie. Niesamowite ujecia i dopasowana do tego muzyka w tym fragmencie pokazaly, ze Rob Bowman dobrze ksztalcil sie przy realizacji "The X Files".