Obejrzałem tylko z powodu nadchodzących Oscarów. A tu największe zaskoczenie i najlepszy film ostatnich paru lat.
Tytuł jest dwuznaczny. Główny bohater (świetny George Clooney) zajmuje się zwalnianiem pracowników. A właściwie tylko informuje ich o utracie pracy.
W taki sposób, żeby zmienić jeden z najgorszych dni w szansę na nowe, lepsze życie.
Film jest na czasie - światowy kryzys etc. Mnóstwo zleceń oznacza dla głównego bohatera nietypowy tryb życia. 90% czasu spędza na kolejnym lotnisku lub w kolejnym samolocie, co wyklucza jakiekolwiek relacje z rodziną, posiadanie znajomych lub partnerki, czegoś co przeciętny człowiek mógłby nazwać domem.
I to jest największą zaletą filmu. Z jednej strony mamy prostą, lekką i całkiem ciekawą opowiastkę. Z drugiej - wszystko to jest metaforą, przemyśleniami o sensie życia, próbą odpowiedzenia na pytanie, czy człowiek jest w stanie żyć bez zobowiązań, zupełnie sam. Dialog ze schematem - rodzina, żona, dzieci. I z pojęciem "szczęścia".