Moja ocena wynosiłaby 4/10, gdyby nie występ Roberta Więckiewicza, oraz Kingi Preis.
"W ciemności" bardzo się dłużyło... W dodatku reżyserka zawarła w filmie dużo, absolutnie niepotrzebnych scen erotycznych. Obrzydliwa była także scena porodu. Rozumiem, że chciano oddać realizm sytuacji, ale są jednak granice.
Oczywiście pojawiały się sceny godne obejrzenia, np. próba odnalezienia normalności, codzienności, czyli zorganizowanie "występu" małej Krysi, która zaśpiewała ślicznie kołysankę.
Ogółem jednak uważam, że film nieudany. Z tej tematyki dużo bardziej poleciłabym "Listę Schindlera", lub "Dzieci Ireny Sendlerowej".
właśnie te sceny dały mi najwięcej do myślenia
1) sceny erotyczne - możliwość zachowania intymności w takiej sytuacji, tym bardziej bardzo ciekawy kontrast pomiędzy Polakami a Żydami, mimo wszystko były obrzydliwe i szokujące, ale nie warto od tego uciekać w nowoczesnym kinie
2) poród - ja nie mogłem na to patrzeć i nawiasem mówiąc, o ile nie chciałem być nigdy świadkiem porodu, bo dla mnie po prostu facet nie pasuje w takiej sytuacji, to teraz jestem przekonany, że bym tego nie wytrzymał; narodziny dziecka w kanale to był obraz genialny, pokazywał w jak bardzo beznadziejnym położeniu się znajdowali
Kobiety przebywające ponad rok w ukryciu także rodziły. Ludzie ponadto uprawiali seks, wydalali, smarkali. Można było powiedzieć o tym jednym zdaniem, można to było też pokazać. Holland zrobiła kapitalny film; nie musiała pokazywać wszystkiego, pokazała dużo.
Oczywiście, że uprawiali seks, smarkali, wydalali, jedli, pili, bekali... Bo żyli! Wiadomo! Ale po co to w ten sposób pokazywać? To znaczy scena z Jankiem i Chają w kanałach jest jeszcze do przyjęcia, ale Janek, nim zeszli do kanałów? Bardzo niesmaczne.