Smac mi sie chce czytajac niktore komentarze o zarzucanej mu sztucznosci bo prawda jest taka ze Colin bije tu wszystkich na leb, Norton? Taki jak zawsze, Voight rowniez zasluguje wzmianki bo bardzo dobry.
Moze za bardzo jestes ,,zbuhany,, by dostrzec kunszt roli Farrela(mowimy o Pride and Glory ). A kreacje takie jak w Tigerland, In Bruges czy chociazby z nowszych: The Way Back i Horrible Bosses, potwierdzaja tylko jak wysoko sie wspial na wspomniana przez ciebie półkę, półkę na ktorej to: i Norton i Voight ostatnimi czasu, raczej wisza. Nawet ta zgorzkniala czesc pseudo-krytykow zaczela pluc sobie w brode za to ze kiedys ochrzcila Farrela ,,aktorem plastikowym,,.Hmmm...Chyba sam za bardzo ich posluchales... Albo poprostu jestes Colino - hejterem. Domyslam sie jednak ze to drugie. Pozdrawiam
Mi tam już w Alexandrze wydawał się dobry. Ostatnio z nim In Bruges i ten film - rewelacja. W Wojnie Harta też dobra rola.
Norton za to jest dla mnie wyznacznikiem dobrej roli - zawsze podnosi rangę filmu.
Zgadzam się, że Farrel jest dobrym aktorem, a najlepiej sprawdza się w rolach "ciemnych typów" (super był np. w "Śnie Kasandry" Allena). I tak w omawianym filmie był bardzo przekonujący i mimo postępków wzbudzał sympatię. To co spotyka bohatera (nie chcę spojlerować) jest wstrząsające i pozostaje na trochę w pamięci.
To prawda. Film niezły, no ale trochę już podobnych filmów powstało więc konkurencja nawet zawężając tematykę jest spora. Mimo wszystko ogląda się dobrze, bez przymykania oczu na obniżające wartość filmu detale. A też zwróciłam uwagę na pracę jaką włozył Farrell - pierwszorzędna