Nie dość, że miłość do slasherów i staranne odrobienie gatunkowej pracy domowej widać w każdym kadrze, to film naprawdę stoi na własnych nogach. Humor jest w pełni zamierzony i nie pozostawia uczucia zażenowania, a kiedy przychodzi to, po co stawili się fani horroru, to posoka leje się obficie. Najważniejsze jednak, że film daje furtkę na wyrwanie się ze stagnacji gatunkowej jaka panuje od lat w polskim kinie. I błagam niech nikt nie mówi, że film jest wtórny i leci po schematach. Przecież to świetnie wyważona samoświadomość, która była konieczna w pierwszym takim projekcie na rynku gdzie dopiero ustalamy precedens rodzimego przedstawiciela gatunku. A patrząc na to, jak pięknie Kowalski i ekipa wybrnęli z pułapki odtwórstwa tworząc fabułę, która angażuje postaciami, ciekawym settingiem, ale przede wszystkim taką, w której czuć rękę pasjonata, narzekania świadczą o tym, że ktoś chyba nie wie na czym polega ten gatunek. To przecież esencja slashera i to zrobionego z serduchem. Jeśli ktoś wie na co się pisze, to nie można mówić o zawodzie. Wielki szacunek dla twórców za odwagę i liczę, że teraz przyjdzie czas na eksperymentowanie