Wszelkim krytykom, mieszającym film z błotem, od razu mówię: to jest SLASHER, podgatunek horroru. To z założenia nie jest ambitny film, bohaterowie najczęściej podejmują najgłupsze z możliwych decyzji a to co widzimy na ekranie nie zawsze musi być logiczne czy nawet zgodne z podstawowymi prawami biologii czy fizyki. To dlatego kilkukrotnie dźgnięty zabójca się podnosi, to dlatego koleś ważący na oko ze 120 kilo podchodzi do ofiary bezszelestnie (po ściółce leśnej), to dlatego postać nie słyszy ani nie widzi jak siedzący obok rozmówca zostaje brutalnie zabity. Ten gatunek tak ma. Tutaj liczy się rozrywka, eliminacja kolejnych ofiar na przeróżne sposoby (to jest najczęściej jedyna kreatywna część każdego filmu) i litry posoki, tudzież wnętrzności. I w swojej kategorii obraz Kowalskiego można bez wstydu zestawić z najlepszymi filmami z zachodu. Serio - po seansie stwierdziłem, że gdyby aktorzy mówili po angielsku, to uwierzyłbym że ten film jest produkcji USA. Charakteryzacja i efekty wprawiły mnie w osłupienie, po prostu nie mogłem uwierzyć że w naszym kraju da się nakręcić film na takim poziomie. Mógłbym się czepiać drobiazgów, mógłbym ponarzekać na decyzje castingowe i tak po naszemu popsioczyć że tu i tam coś nie zagrało. Ale po co? Jako wierny fan gatunku tak zwyczajnie cieszę się że "W lesie dziś nie zaśnie nikt" powstał, że Kowalski pokazał że można, że nie trzeba do tego milionów dolarów, że w końcu się doczekałem. Oby ten film przetarł szlaki pozostałym. Brawo !!!