Typowy slasher. Aż za bardzo typowy :-) to tak ciut wygląda jakby reżyser przeczytał definicję i według niej, krok po kroku nakręcił film, przy okazji zżynając z innych filmów.
Pomysł obozu dla uzależnionych? Spoko!
Matka i bliźniaki z piekła rodem? Jak najbardziej!
Ale po co tam było wpychać zachodnie mutanty? Nie można było sięgnąć do polskiego folkloru? Mamy strzygi, dusiołki, wiły - można przebierać, z tym że trzeba by było już bardziej się zaangażować. Doczytać. Szybciej wziąć pierwszego z b żeby mutanta.
Aktorsko było ok. Zaskoczyła mnie Julia Wieniawa. Coś jej się tam udało stworzyć. Porównując do ,,Zawsze warto"(bo tylko w tym ją widziałam) postacie znacznie się różniły. Myślę, że większość ocenia ja z góry, tymczasem na rolę się patrzy z otwartym umysłem.
Jeżeli chodzi o skalę obrzydliwości - majstersztyk. Odruch wymiotny kilkukrotny, poniekąd jest to komplement :-)
Nie wiem, czy mnie może zawodzi pamięć lub inteligencja, ale kilka rzeczy mi umknęło:
- co wydarzenie z przeszłości Zosi miało wspólnego z jej uzależnieniem?
- dlaczego facet z pierwszej sekwencji (żeby nie spojlować) nadal tam siedział, mimo zagrożenia?
- jakim cudem mutant mieści się za cienkim drzewem i wystaje mu jedynie ręka, którą widzi Zosia? Notabene nawet słowem nie komentuje? :-D
Ogólnie ja się bardzo obawiałam co z tego filmu wyjdzie. Myślę, że nie ma tragedii, mogło być duuuużo gorzej. Ale też lepiej. Bardzo bym chciała, aby nasza kinematografia była nasza, a nie amerykańska. Serio, zgubiliśmy już ojczysty język, olewamy nasza kulturę i tradycję, a teraz jeszcze to.
No, mieszane uczucia.