"Utalentowany Pan Ripley" to jeden z moich ulubionych filmów, szczytem ignorancji byłoby nie zetknięcie się z pierwotną ekranizacją z 1960r. Nie czytałem książki na podstawie której powstały filmy, widzimy jednak dwa filmy z rożnymi scenariuszami, zmiany na 1wszy rzut oka subtelne zmieniają całkowicie kontekst/rdzeń filmu. Jest zazdrość, jest bezgraniczna miłość do mamony, pragnienie podboju dotychczas nieosiągalnego świata blichtru - "tego, co najlepsze". Nie ma jednak tej delikatnie zarysowanej linii z homoseksualnym podtekstem, co czyni jak dla mnie film "za drugim podejściem" Minghelli ciekawszym. Ale czy lepszym? Chyba nie ma sensu dokonywać takich porównań. W końcu Alain "Beautiful Killer" Delon jest wielki, uwodzi jak zwykle...